Cześć!
Dzisiaj przychodzę do was z recenzją książki gorącej, ale też… dziwnej. Aurelia to mała buntowniczka. Jest niezwykle uparta (normalnie, jakbym siebie widziała!) i zawsze wszystko musi się dziać po jej myśli. Theo zaś to przystojny biznesmen, który swoje serce oddał pewnej piękności. Jednak, kiedy drogi obydwojga zejdą się razem może to wywołać wybuch wulkanu. A wtedy nie będzie już czasu na ratowanie czegokolwiek. Co z tej znajomości wyniknie?
Przyznacie sami, że powieści o podłożu erotycznym powstało już sporo, zwłaszcza po premierze znanej serii o przygodach w łóżku panny Steel i pana Greya, a następnie po pojawieniu się Laury i niebezpiecznego Massimo. No cóż, każdy próbuje swoich sił, niektórym wychodzi to lepiej, niektórym gorzej. Jak więc było w tym przypadku?
Autorka niewątpliwie ujęła mnie swoim stylem pisarskim. Jest on lekki, co sprawia, że książkę łatwo jest zacząć, ale już zdecydowanie trudniej przychodzi jej porzucenie. Pojawia się tutaj również sporo scen okraszonych sporą ilością humoru, co również przemawia na korzyść tego tytułu. Niektóre cięte riposty babć muszę koniecznie zapamiętać! Odnośnie kreacji bohaterów moje zdanie jest trochę podzielone. Wszyscy mnie do siebie przekonali oprócz tej najważniejszej osoby, czyli Aurelii. Borze szumiący, jak mnie ona irytowała! Zwłaszcza te jej nieodpowiedzialne zachowanie… Rozumiem, że miała jedynie dwadzieścia kilka lat, ale przepraszam bardzo, ludzie w tym wieku zakładają już...