"… – Na Grunwald! – pokrzykiwał gruby Kwasek.
– Na Grunwald! Na Grunwald! – rozniosło się po prawym brzegu rzeki. I wtedy, tam, pod widnokręgiem, rozwinęła się w księżycu wielka chorągiew królewska z pazurzystym orłem w koronie.
– Na Grunwald!
Krzysiek uniósł nad głowę okrągłą pokrywkę i porwał się z miejsca.
– Krzysiek! – krzyknąłem. – Krzysiek! Stój!
– Na Grunwald! Na Grunwald! – rozniosło się po prawym brzegu rzeki. I wtedy, tam, pod widnokręgiem, rozwinęła się w księżycu wielka chorągiew królewska z pazurzystym orłem w koronie.
– Na Grunwald!
Krzysiek uniósł nad głowę okrągłą pokrywkę i porwał się z miejsca.
– Krzysiek! – krzyknąłem. – Krzysiek! Stój!
Ale on już biegł w stronę mostu, po stoku, w cieniu murów opactwa, nad którym stał księżyc. – Wracaj! – krzyczałem.
– Wracaj! Most odpływa! A jutro musimy być w domu na obiedzie!… "
– Wracaj! Most odpływa! A jutro musimy być w domu na obiedzie!… "