To było o wiele lepsze niż się spodziewałem. Nie do końca przepadam za Pantalą, nie jest to czego oczekiwałbym po tym cyklu, nawet jeśli polubiłem kilku bohaterów. Ale ta książka wraca klimatu 2 arcu. Królowa Snowfall była o wiele ciekawszą postacią niż sobie wyobrażałem. Był to też naprawdę zabawny tom. I Lynx oh Lynx miło było ją zobaczyć. Również w końcu Lodoskrzydłe czy raczej Snowfall uświadomiła sobie że żyją tylko i wyłącznie dzięki pomocy innych plemion. Przez co pozbyła się kilku tradycji Lodoskrzydłych.
Miło było zobaczyć kolejną książkę o Lodoskrzydłych, to jest naprawdę fajne plemię. A Winter... oh Winter... Z kim on będzie? Mam nadzieję że znajdzie prawdziwą miłość na którą zasługuje. Oczywiście jak każdy chciałem aby był z Moon no ale Tui zrobiła na przekór. Mam nadzieję że to będzie Lynx. Lynx jest bardzo fajną smoczycą.
I jeszcze wracając do Wintera.. kurcze... jakoś nie mogłem się pogodzić ze patrząc na to co było w 10 tomie tutaj są dalej najlepszymi przyjaciółmi z Qibli. Przynajmniej według Qibliego heh :D. A Moon... widać że Winter wciąż ją kocha. Biedny Winter... Sporo dla niej poświęcił.
Nie do końca mi się podoba że nagle z książki gdzie najważniejsze są smoki a ludzie to tylko jedzenie nagle się robi że jednak tych ludzi nie można jeść. Wolałbym jednak aby ich temat się nie zmienił albo w ogóle nie grał pierwszych skrzypiec. Zaraz to się zmieni w jakiegoś Eragona gdzie będą smoki i ich jeźdźcy. Co prawda z drugiej strony...