- Wiesiu - powiedziałam tajemniczo. - Posłuchaj, coś ci powiem.
Wiesio jadł śniadanie. Odwrócił się natychmiast, patrząc na mnie z zywym zaciekawieniem.
- W sali konferencyjnej stał stół, krzesła i telefon...
W oczach Wiesia pojawiło się zdumienie. Umeblowanie sali konferencyjnej było mu doskonale znane i pewnie pomyślał, że zwariowałam, skoro mu o tym tak tajemniczo opowiadam. Nie zrażona ciągnęłam dalej:
- I tam, w sali konferencyjnej, znaleziono zwłoki Tadeusza Stolarka, uduszonego paskiem od damskiego fartucha. Kto znalazł jeszcze nie wiem. I wyobraź sobie, Matylda zaświadczyła, że nikt w tym czasie nie wchodził ani nie wychodził z pracowni, to znaczy, że ukatrupił go ktoś z nas!