Niby dla dzieci. Ale czy aby na pewno?
Z kryminałami pani Joanny spotkałam się w podstawówce, kiedy w spisie lektur był "Nawiedzony dom"... dla 10-latki, która czytała dużo (Lalkę i Potop łyknęłam wówczas na raz, całą serię pana Samochodzika plus książki z zakresu lektur dla licealistów) Nawiedzony dom był zbyt infantylny. Jakieś dzieci rozwiązujące zagadki? Bzdura... Na szczęście dla mnie kilka lat później wpadł mi w ręce Lesio... i wpadłam w Chmielewska na dobre.
Z Janeczką i Pawełkiem spotkałam się zatem już w liceum, po przeczytaniu absolutnie wszystkich "dorosłych" książek Chmielewskiej.
Bądźmy szczerzy - to nie to samo co Lesio, Podejrzani czy Nieboszczyk - ale jest to urocza opowiastka, mało agresywna, mało kryminalna, o dzieciach bawiących się w Sherlocka Holmesa (cała seria o Janeczce i Pawełku). Oczywiście największym plusem jest sposób pisania, bo bardzo łatwo te same historie można byłoby zrobić jako nudne, moralizatorskie opowieści - i w tej kwestii żaden trup by nie pomógł...
Ale jest jeszcze jedna rzecz. Niezwykle ważna.
Cała seria jest nieprawdopodobnym motywatorem dla dzieci i młodzieży do zdobywania wiedzy, dowiadywania się na własną rękę, wyciągania wniosków... Dzieciom się wydaje, że dorośli nic nie wiedzą, a dorośli czuwają. Te książki wg mnie są idealne do wychowywania - róbcie drogie dzieci tak jak uważacie, ale gdyby coś... to pamiętajcie, ze my- dorośli - dłużej żyjemy na tym świecie.
I tak naprawdę - byłby to...