Przyznam, że już dawno żadna książka nie była dla mnie takim emocjonalnym rollercoasterem, jak ,,Niestandardowi''. Ta powieść nie tyle przeprowadziła, co przeciągnęła mnie przez zachwyt, współczucie, rozdrażnienie, gniew, obrzydzenie, zrozumienie, miłość... To książka, która nie dawała mi odpocząć, nie pozwalała zebrać myśli, nie dawała czasu na ochłonięcie. To coś, czego momentami nie miałam ochoty już czytać, ale wracałam po więcej i więcej. Michałowi Urbaniakowi udało się w ,,Niestandardowych'' odzwierciedlić fascynujący urok prymitywizmu i chwała mu za to!
Głównym bohaterem ,,Niestandardowych'' jest Wiktor Porocha. Chciałoby się powiedzieć – człowiek, jakich wielu. A jednak nie, przynajmniej nie do końca. I nie chodzi tu tylko o estetyczny, czysto cielesny defekt jakim są jego poparzone nogi. Chodzi o coś innego, coś głębszego, o to kim Wiktor jest. A jest człowiekiem prostym, nieskomplikowanym, momentami prawdziwie prymitywnym. Jego świat jest prosty jak budowa cepa, jego potrzeby są w zasadzie podstawowe. Emocje Wiktora są cały czas tłumione, zarówno te dobre, jak i te złe. Tlą się pod powierzchnią, w zasadzie nigdy nie znajdują ujścia na zewnątrz. Miłość do kotki Fiony, którą zabrała ze sobą Julia gdy odchodziła. Żałoba, smutek, które nie mogą się uzewnętrznić, bo ,,co ludzie powiedzą, że płacze jak byle baba''. I ta złość, wszechobecna złość. Złość, która maskuje niezrozumienie, złość, która pojawia się gdy coś Wiktora zwyczajnie przerasta.
Złość, poczucie niedopasowania i poczucie niesprawiedliwości.
Ale ,,Niestandardowi'' nie są tylko książką o tłumionych uczuciach i emocjach. To książka o wiele głębsza, która porusza również sprawy związane ze sztuką. Bo oto w życiu Wiktora (a także Olka, Jany, Sandry i Fila) pojawia się Liwia Gawlin. Piękna artystka o magnetycznej osobowości. Jej medium to fotografia i to właśnie dzięki niej kobieta chce utrwalić na wieki swe niedoskonałe muzy. Bo każda z osób biorących udział w projekcie Liwii Gawlin jest w pewien sposób uszkodzona, nieidealna.
Kobieta rości sobie pretensje do redefiniowania pojęcia współczesnego piękna – chce pokazać, że jej modele również są idealni, piękni, żywi, godni szacunku... Ale czy chodzi jej tylko o to? Czy naprawdę Liwia Gawlin chce jak najlepiej dla swoich muz? Czy nie kryje się za tym coś więcej? Czy w tym wszystkim nie chodzi też przypadkiem o nią samą? O jej potrzebę akceptacji, zrozumienia i miłości?
Problem fizycznego piękna i tego, w jaki sposób współcześnie je postrzegamy, został w ,,Niestandardowych'' rozwinięty dość dobrze i zarazem nienachalnie. Urbaniak nie prowadzi czytelnika za rączkę, nie wskazuje, że są rzeczy, które mamy akceptować, nie pokazuje nam łatwych ścieżek, którymi może od teraz podążać nasze myślenie. Nie. To, z czym mamy do czynienia, to czysto indywidualne, uzależnione od naszej wrażliwości, dochodzenie do różnych wniosków związanych z pięknem i ze stygmatyzacją, której nieustannie poddawane są osoby ,,niestandardowe''. Poparzone, posiadające spore znamiona w widocznych miejscach, mające blizny albo defekty związane z przebytymi chorobami lub wypadkami.
Przyznam, że miałam pewien problem z Wiktorem i jego defektem w postaci poparzonych nóg. Bardzo łatwo było mi o tym zapomnieć, nawet wtedy, gdy poznawałam wściekłość bohatera, dojmujące poczucie krzywdy, którego nie był w stanie wyrazić odpowiednimi słowami. A zapominałam o tym dlatego, że Wiktor w swoim myśleniu, w swojej narracji, był tak prymitywny, że chwilami wydawało mi się, że jego niedoskonałość nie ma nic wspólnego z ciałem, ale jest związana właśnie z umysłem, który jest tak prosty, że nie jest w stanie pojąć rzeczy jak najbardziej dla mnie zrozumiałych i naturalnych.
To było w pewien sposób przerażające przeżycie.
Z całego serca polecam lekturę ,,Niestandardowych''. I z wielkim zainteresowaniem wyglądam kolejnych powieści Michała Urbaniaka.
*książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl