„Mówili, że bez miłości będę szczęśliwa.
Mówili, że lekarstwo na miłość sprawi, że będę bezpieczna.
I zawsze im wierzyłam.
Do dziś.
Teraz wszystko się zmieniło.
Teraz wolę zachorować i kochać choćby przez ułamek sekundy, niż żyć setki lat w kłamstwie”.
Dawniej wierzono, że miłość jest najważniejszą rzeczą pod słońcem.
W imię miłości ludzie byli w stanie zrobić wszystko, nawet zabić.
Potem wynaleziono lekarstwo na miłość.
„Wszystko będzie dobrze. Słowa, które tak naprawdę nic nie znaczą, które są mantrą rzucaną w przestrzeń i mrok jak rozpaczliwe próby uchwycenia się czegoś, gdy się spada.”
Nastoletnia Lena mieszka w nowej Ameryce. Musi przestrzegać segregacji płciowej i godziny policyjnej. Miłość uznawana jest tu za śmiertelną chorobę, której można się pozbyć tylko po specjalnym zabiegu, czyli remedium. Po nim człowiek nie odczuwa już żadnych silniejszych emocji - zarówno pozytywnych, jak i negatywnych. Lenie pozostały jeszcze jakieś 3 miesiące do zabiegu, którego wyczekuje z niecierpliwością. Razem z przyjaciółką Haną udają się wcześniej ewaluacji, czyli "teście" przed specjalną komisją. Podczas niej dziewczyna musi odpowiadać na pytania typu "Jaki jest twój ulubiony kolor?", "Co lubisz robić w wolnym czasie?", by potem na ich podstawie wybrać kilku chłopców dla dziewczyny. Po zabiegu zostanie sparowana z jednym z nich i po studiach (jeśli na nie trafi) ożeni się z nim. Zabieg jest obowiązkowy i nie wolno się mu sprzeciwić. inaczej zostanie się uznanym za Sympatyka (osobę sprzyjającą niewyleczonym mieszkającym w Głuszy) i trafi na stryczek, lub do Krypt , czyli czegoś w stylu szpitala psychiatrycznego z horroru. Jednak podczas jest spotkania z komisją do budynku wtargnęło stado krów, zapędzone tam przez Niewyleczonych w ramach protestu. I wtedy dziewczyna zauważa jakiegoś chłopaka na platformie obserwacyjnej. A potem widzi go znowu i znowu. Czy to możliwe żeby coś do niej czuł, skoro należy do wyleczonych..?
„Miłość – najbardziej zdradliwa choroba na świecie: zabija cię zarówno wtedy, gdy cię spotka, jak i wtedy, kiedy cię omija. Ale to niedokładnie tak. To skazujący i skazany. To kat i ostrze. I ułaskawienie w ostatnich chwilach. Głęboki oddech, spojrzenie w niebo i westchnienie: dzięki ci, Boże. Miłość – zabije cię i jednocześnie cię ocali.”
O Delirium wiele się słyszało jeszcze przed jej polską premierą. Jednak muszę przyznać że po przeczytaniu kilku negatywnych recenzji nie byłam do niej zbytnio przekonana. Sądziłam że cała powieść będzie przepełniona tematem miłości Leny i Aleksa, a pomiędzy tym nie będzie dziać się nic szczególnego.. jednak strasznie się myliłam. "Delirium" jest to jedna z tych książek, które potrafią zadowolić i zaskoczyć niejednego, nawet wybrednego czytelnika, chociaż narracja Leny nie każdemu może przypaść do gustu. Miejscami jest po prosu trochę monotonna i bezbarwna, ale naprawdę tylko czasami. Szkoda że zabrakło tutaj lekkiej zmiany, a mianowicie chociaż rozdziału napisanego z perspektywy Aleksa lub Hany (chociaż w Ameryce jest dostępna krótka książka "Hana. A Delirium Short Story" opowiadająca o wydarzeniach od kłótni przyjaciółek właśnie przez Hanę. Niestety na razie nie zanosi się na to, by miała być ona wydana w Polsce).
„(...) miłość i pożądanie tworzą związek symbiotyczny, a zatem jedno nie może istnieć bez drugiego. Pożądanie jest wrogiem zadowolenia. Pożądanie jest chorobą, gorączką mózgu. Czy ten, który pragnie, może być uznany za zdrowego? Już samo słowo "pragnienie" sugeruje brak, niedostatek, wadę i tym właśnie jest pożądanie: wadą umysłu, skazą, wypaczeniem.”
Pewnie nie tylko mnie przyciągnęła do tej książki świetna i przede wszystkim niezwykle oryginalna fabuła. W "Delirium" autorka niezwykle realistycznie przedstawiła nam przyszłość w której miłość jest śmiertelną chorobą, atakującą niespodziewanie, nie wykazując przy tym żadnych objawów. Zarażony myśli że ma grypę, jest przemęczony, lecz to tylko pozory. Żeby uniknąć tego w dniu swoich szesnastych urodzin każdy amerykański nastolatek musi poddać się zabiegowi, czyli podaniu remedium. Sprawia ono, że człowiek właściwie nie odczuwa żadnych emocji - miłości, współczucia, nienawiści, żądzy zemsty.. Wszystko to ma na celu stworzenie człowieka idealnego, bez zbędnych trosk, posłusznego, takiego którego można łatwo kontrolować. Jednak lekarstwo na "amor deliria nervosa" może również nieść za sobą różnego typu komplikacje, może w ogóle nie zadziałać.. a w skrajnych przypadkach nawet zabić. Lena wyczekuje go z niecierpliwością, gdyż nie chce skończyć jak jej matka - zakochana bez reszty w nieżyjącym już mężu, mimo że trzykrotnie poddana zabiegowi (żaden nie zadziałał). W końcu skoczyła z klifu i umarła (mały spoiler).. czy aby na pewno..? Może dziewczyna wie tylko to, czego chce rząd? (koniec spoilera). Dziewczyna nie chce skończyć jak ona więc posłusznie przestrzega wszystkich zasad narzuconych społeczeństwu przez władze. Unika mężczyzn (tylko tych niewyleczonych), przestrzega surowo przestrzeganej godziny policyjnej, dobrze się uczy, nie wychyla i pomaga rodzinie w sklepie, słucha tylko muzykę i ogląda tylko te filmy, które zostały zaaprobowane i są bezpieczne, nie zawierają żadnych miłosnych przesłanek. Wie, że musi być grzeczna, gdyż nie chce być uznana za Sympatyka i zginąć lub trafić do krypt. Zawsze wmawiano jej, że miłość jest zabójcza i należy się przed nią strzec. Tego zdania była i Lena, póki nie spotkała Aleksa... Czy jednak uda im się przetrwać by być razem?
„Miłość - jedno słowo, niby nic, nieznaczne jak ostrze noża. Właśnie tym jest: ostrzem, krawędzią. Przechodzi przez środek twojego życia, dzieląc wszystko na pół. Przed i po. Cały świat spada na którąś ze stron. Przed i po. I w trakcie - moment na krawędzi.”
Autorka świetnie wykreowała świat w którym przyszło żyć Lenie. Opisy wszystkich miejsc i przepisów zostały szczegółowo dopracowane, co sprawiło, że nie trudno było mi się wczuć w sytuację nastolatki i bardzo ją polubić. Dziewczyna zapoznaje nas również z historią Nowej Ameryki, co bardzo umila lekturę. Dodatkowo każdy nowy rozdział zaczyna się fragmentami różnych książek, skutecznie przybliżających czytelnikami zasady rządzące teraz światem, a także współczesną edukację dzieci, poprzez ukazanie wierszyków, rymowanek i historyjek aprobowanych przez władze. Nie mogłabym nie wspomnieć o wspaniałych bohaterach, do których szybko się przywiązałam. Bardzo cieszy fakt, że nie tylko postacie pierwszoplanowe zostały dopięte na ostatni guzik. Każda z nich zachwyca indywidualnymi cechami i niepowtarzalnymi charakterami (choć nie można tego powiedzieć o nudnych, schematycznych wyleczonych ;P). Moją sympatię najszybciej wzbudziła Hana, pewna siebie dziewczyna o buntowniczej duszy, wnosząca powiew świeżości do tego monotonnego społeczeństwa.
Czy gdyby miłość była chorobą chciałabyś się wyleczyć?
Książka wzbudziła we mnie wielkie emocje, nie tylko ciekawość. Z Leną przeżywałam każdą jej troskę i ból. Lauren Oliver napisała pozycję, od które nie sposób się oderwać nie docierając do końca. Ta część tak mnie zachwyciła, że teraz ze zniecierpliwieniem oczekuję "Pandemonium", czyli następnej części tej bestsellerowej trylogii. Jednak jedno jest pewne: trudno jest znaleźć ciekawszą i bardziej oryginalną pozycję.