Nie jestem fanką publikowania wykładów w formie pisemnej (Adorno też nie był), gdyż tracą one na tej formie przekazu. Dobry wykład jest żywy, dynamiczny, angażujący słuchaczy w dyskusję. Lwia część sukcesu każdego wystąpienia opiera się na intonacji, na sposobie wysławiania się, na gestach, na kontakcie z widownią.
Zatem siłą rzeczy - zapisany wykład traci swoją wielowymiarowość i robi się płaski. To pierwszy z powodów dla których nie czytałam tego tekstu z ,,zapartym tchem'', co obiecywał mi blurb na okładce.
Drugim powodem był język, którym posługiwał się Adorno. Podejrzewam, że dla osób niezwiązanych z socjologią jako nauką/przedmiotem całość może sprawiać wrażenie dość ciężkiej. Sama, przyznam, przedzierałam się z początku przez ten wykład, gdyż zwyczajnie odwykłam od czytania socjologicznych tekstów naukowych.
Co zaś tyczy się treści i jej aktualności... To w pewnym sensie autentycznie przerażające, że wykład wygłoszony w latach 60., w innym kraju, w innej sytuacji kultralno-ekonomiczno-gospodarczej wciąż jest tak boleśnie aktualny, gdy rzecz dotyczy ruchów nacjonalistycznych i sposobu w jaki działają.
Adorno wychodzi od stwierdzenia, że ogólny lęk przed skutkami rozwoju społecznego wynika z tego, że zwolennicy nowego i starego faszyzmu są rozsiani po całej populacji. Nie zaś, jak zwykliśmy błędnie zakładać, wywodzą się z klasy drobnomieszczańskiej czy średniej.
Lęk w ruchach nacjonalistycznych pełni bardzo ważną funkcję - można w pewnym sensie powiedzieć, że jest ich nieodłącznym elementem, niejako podstawą. Po pierwsze, ruchy te polecają się jako doskonałe rozwiązanie na czas społecznej katastrofy, która już-już nadchodzi, już puka do ich drzwi, już zagląda przez okna. Upadek moralności, obyczajów, mieszanie się ras (czy teraz: obcokrajowców z krajowcami) - to wszystko nacjonalistów przeraża gdyż są niepewni własnej tożsamości (zarówno jednostkowej, jak i kulturowej). Przy tym jednak udaje im się utrzymać silne przekonanie, że to oni są wybrańcami, przyszłymi zbawcami narodu i obrońcami jedynej, słusznej kultury czy wizji świata.
Po drugie, ruchy nacjonalistyczne operują pewnymi słowami-wytrychami, słowami-straszakami. I słowa te nie ulegają jakimś specjalnym zmianom. Nacjonalizm od zawsze straszył komunizmem i materializmem, a także marksizmem nie wiedząc - a właściwie nie dbając - nawet o to, co słowa te znaczą. Pojęcia takie, jak wywodzący się z Niemiec ,,bolszewizm kulturowy'' czy obecnie bardziej modny amerykański ,,kulturalny marksizm'' zostały na potrzeby nacjonalistycznej propagandy rozwodnione i rozciągnięte tak dalece, że zawierają w zasadzie wszystko to, co aktualnie nacjonalistom pasuje. Mamy tu do czynienia z antyintelektualizmem intelektualistów, z przypinaniem ludziom z którymi się nie zgadzają nacechowanych negatywnie łatek ,,lewicowych intelektualistów'' czy ,,lewaków''. Pojęcia te służą zdezawuowaniu tych osób i ich światopoglądu, pokazania ich w jednoznacznie negatywnym, nieco protekcjonalnym świetle.
Po trzecie, ruchy nacjonalistycznie będące jednocześnie ruchami antywolnościowymi przedstawiają się jako jedyni obrońcy wolności. Cóż z tego, że swoją ,,wolnością'' uciskają większą część społeczeństwa. Są przekonani o własnej wyższości i własnej racji, operują strachem i propagandą po to, żeby zwabić ku sobie masy. Epatują hasłem ,,trzeba mieć jakąś ideę!'' jakby nie posiadanie żadnej było czymś złym i godnym potępienia. A przy tym wypaczają samo pojęcie idei czyniąc z niej jej pragmatyczne przeciwieństwo - nacjonalistom nie chodzi o istnienie idei ze względu na to, że jest prawdziwa, ale przez to, że do czegoś się nadaje. Nie obchodzi ich jej treść dopóki tylko mogą ją wykorzystać do swoich celów.
Po czwarte, nacjonaliści rozmiłowali się w organizacjach militarnych, paramilitarnych i w wojskowym drylu. Nie widzą nic złego w tłumieniu sfery prywatnej i w kontrolowaniu stylu życia jednostek. Ba! Z ich punktu widzenia takie działania są wręcz pożądane, gdyż umacniają wyimaginowaną wspólnotę narodową.
Jest tego, rzecz jasna, więcej i długo można by wymieniać kolejne cechy, schematy i slogany, którymi posługiwali (i posługują) się nacjonaliści, a które wymienia i omawia Adorno.
Co jest jednak szczególnie ważne to, to że jego wykład sygnalizuje poważny i nieprzemijający problem jakim są ruchy nacjonalistyczne i ich popularność. Nawet mimo tego, czego uczy nas historia Niemiec.
Myślę, że ,,Nowy prawicowy radykalizm'' jest pozycją obowiązkową dla każdego, kto interesuje się tematem.