Jakie to było słabe.
Uważam, że Pan Remigiusz Mróz ustawił sobie poprzeczkę dość wysoko, ale niestety tym razem poległ.
"Hashtag" to książka, która rozpoczyna się od tajemniczej przesyłki. Główna bohaterka, jest lekko zbita z tropu, ponieważ jest pewna, że niczego nie zamawiała. Finalnie jednak idzie do paczkomatu, by odebrać przesyłkę. Po powrocie do domu otwiera ją i znajduje w niej krotki liścik z hashtagiem #apsyda i czaszkę. Tesa wraz ze swoimi mężem rozpoczyna research i pod tym hashtagiem znajdują osoby, które zaginęły lata temu I wszystko wskazuje na to, że wracają oni do żywych.
Sam pomysł na fabule uważam za bardzo dobry, aczkolwiek jego wykonanie – tragiczne. Gdy dobiłam do połowy książki autor nadal nie potrafił choćby odrobinę naprowadzić czytelnika na to, co się działo. Z każdym kolejnym rozdziałem zamieszanie było coraz większe, ilość wątków również, nie wspomnę już o mojej irytacji.
Jako, że należę do osób, które czytają książki od deski do deski choćby nie wiadomo co, to była to dla mnie droga przez mękę.
Mamy dwa typy narracji. Wszystkie wydarzenia z perspektywy innych bohaterów przedstawione są w narracji trzecioosobowej. Natomiast, narracja pierwszoosobowa była zarezerwowana jedynie dla głównej bohaterki I zastanawiałam się, jaki jest tego cel — dowiedziałam się na końcu, i tak — miało to sens.
Teraz parę słow o głównej bohaterce. Tesa jest bardzo inteligentną dziewczyną, która zawsze jest świetnie przygotowana na zajęcia, trzyma się z boku i jest… otyła. Uwierzcie mi, autor nie pozwoli wam o tym zapomnieć choćby na moment. Co chwile czytamy jak pochłania pizze, w każdym zakamarku swojego domu ma upchane batoniki a jedzenie to po prostu jej życie. Co to miało na celu? Jej otyłość została nacechowana bardzo pejoratywnie i momentami miałam wrażenie, że cała fabuła kręci się jedynie wokół tego, a akcja z zaginięciami schodzi na drugi plan. Autor chyba troszeczkę przedobrzył...
Mimo swojej nadwagi i niemiłych komentarzy, jakie otrzymuje Tesa, poznaje czlowieka, który nie dba o jej nadwagę, a ceni ją za jej intelekt i szczerze, spodziewałam się tego. Tą osobą jest jej wykładowca, który pomaga jej rozwikłać zagadkę w chwili, gdy zostaje ze wszystkim sama i nie ma już na kogo liczyć.
Owszem, zakończenie było dla mnie zaskoczeniem i poczułam się bardzo oszukana przez autora. Mimo tego, że to Tesa stała się ofiarą oszustwa, to autor wodził, nas, czytelników za nos przez całą książkę. Niemniej jednak to było za mało bym mogła zmienić swoje odczucia na temat tej pozycji o 180 stopni.
Na ten moment moje drogi z Panem Mrozem się rozejdą, chyba musimy od siebie trochę odpocząć, zanim sięgnę po kolejną książkę jego autorstwa. Mam nadzieje, że w następnej wszystko wróci do normy, a „Hashtag" będę mogła potraktować jako wyjątek potwierdzający regułę, że Remigiusz Mróz jest naprawdę dobrym pisarzem.