Do lektury podchodziłam ze sporymi obawami. Po pierwsze dlatego, że pozytywne opinie powodowały, że moje oczekiwania tylko rosły. Po drugie – bo szczerze nie znoszę historii o podróżach w czasie. Z tego względu przez pierwsze sto stron brnęłam jak przez bagno… a potem wylądowałam w szarym, amerykańskim miasteczku końca lat ’50 i wciągnęłam się bez reszty.
Przede wszystkim dlatego, że King po prostu umie pisać. Książka nie bez powodu ma ponad 800 stron – King pozwala, by jego opowieść toczyła się powoli, ale nieubłaganie, dbając o szczegóły. A szczegóły są tu wszystkim, zarówno jeśli chodzi o codzienność w przeszłości, jak i zaplanowanie kolejnych działań. Bo wątek podróży w czasie schodzi na dalszy plan, ważniejsze stają się pełny smak korzennego piwa, smród zadymionych autobusów i ludzie, którzy nie zwykli zamykać na noc garaży. „Dallas ‘63” to przede wszystkim powieść obyczajowa o czasach, które na swój sposób były lepsze – ludzie byli bardziej przyjaźni, jedzenie smaczniejsze, a życie prostsze. Z drugiej strony – wciąż silny jest rasizm, bardziej purytańsko postrzega się sprawy obyczajowe, a Derry czy Dallas to miasta paskudne, z którymi wyraźnie jest coś nie tak, zamieszkałe przez pijaków i biedotę.
Ale niezależnie od tego, czy Jake Epping vel George Amberson korzysta z ukochaną z południowego słońca, czy przygląda się rodzinnym kłótniom na gankach brudnych domów, przedstawiony świat jest wyjątkowo żywy i interesujący – zwłaszcza widziany oczami przybysza z przyszłości. Jednocześnie drobne anomalie nie pozwalają ani czytelnikowi, ani Jake’owi zapomnieć, że przeszłość harmonizuje – i nie chce, żeby ją zmieniać.
Mężczyzna nie wyruszył przecież w przeszłość, żeby cieszyć się dobrym piwem (a przy okazji uczyć i pisać książkę – brzmi znajomo?). „Dallas ‘63” to luźna fantazja na temat tego, co stałoby się, gdyby 22 listopada 1963 roku Lee Harvey Oswald nie zastrzelił Johna F. Kennedy’iego. Jake będzie musiał przedrzeć się przez szereg teorii spiskowych i upewnić się, że rzeczywiście to Oswald strzelił i że działał sam. Obserwowanie kolejnych przygotowań, zbierania materiałów o zamachowcu i jego rodzinie, jak i samej walki z nieustępliwą, stosującą wszelkie brudne zagrywki, przeszłością jest równie wciągające, co zanurzanie się w realia lat ’50 i ’60. Sama wizja „świata z Kennedym” może się podobać lub nie, może się wydawać realistyczna lub nie – dla mnie tak naprawdę nie było to szczególnie istotne, bo na pierwszy plan wybiło się nowe życie samego Jake’a i ludzi, których losy odmienił, mając nadzieję, że odmienia je na lepsze. Ważniejszy staje się też wątek miłosny, który z początku przyjęłam z niechęcią, stopniowo jednak coraz chętniej obserwowałam. Zwłaszcza gdy Jake’owi przyszło dokonać wyboru pomiędzy przyszłością, przeszłością a miłością, która wydaje się w żadnym z tych światów nie mieścić.
Jak na przeciwniczkę jakichkolwiek podróży w czasie muszę powiedzieć, że Kingowi się ten pomysł udał. Wszelkie anomalie, zasady przemieszczania się, Człowiek z Żółtą Kartką – wydają się być logiczne. Przeszłość harmonizuje – Jake powtarza to wielokrotnie i dla mnie to ma w tej powieści sens.
„Dallas ‘63” to świetna powieść obyczajowa o Ameryce przełomu lat ’50 i ’60, z elementami fantastycznymi w tle, które doskonale się w nią wpasowują. Ale kiedy pisze się książkę na 858 stron, wypada napisać ją dobrze.