Chata na krańcu świata recenzja

Rozległe pustkowie, miejsce w którym swój azyl i bezpieczną przystań na ucieczkę od cywilizacji odnaleźli Andrew i Eric. Mężczyźni wiodą spokojne życie i wychowują siedmioletnią dziewczynkę Wen. Zaadoptowanie dziewczynki było ich największym marzeniem. Teraz tworzą razem wspaniałą, szczęśliwą rodzinę. Pewnego dnia mała Wen bawi się przed chatą na łące i łapie koniki polne, jednak jej spokój został zakłócony. Zbliża się do niej tajemniczy ogromny mężczyzna, początkowo nieznajomość mężczyzny wzbudza w dziecku strach, jednak po rozmowie z nieznajomym,dziewczynka przekonuje się do niego i okazuje się, że mężczyzna ma przyjazne podejście. Zdobywa informacje od dziewczynki i wykorzystuje sytuację. Z horyzontu pojawiają się podejrzane postaci z jeszcze bardziej podejrzanymi narzędziami. Przerażona dziewczynka ucieka ile sił w nogach do swojej chaty ostrzec tatusiów. Kiedy wpada do domu mocno rozemocjonowana nie wie jeszcze, że najgorsze dopiero przed nimi..

Książka z gatunku horror autorstwa Paul Tremblay. Czytając początkowo książkę było odczuwalne napięcie i tajemniczość przed nieznanym, z każdą stroną odkrywaliśmy jednak wciąż to samo wszystko było powtarzalne. Były momenty grozy jednak pod koniec się zmieniło i historia po prostu trwała, plus za otwarte zakończenie, ale czy fabuła jest go warta?

Co było najbardziej zaskakujące dla mnie, że książkę czyta się niesamowicie szybko, mimo późniejszego rozwoju sytuacji. Dodatkowo w lekturze mamy charakterystyczne dodające klimatu ilustracje, które bardzo lubię w literaturze.
Nie można skreślić książki, ponieważ zagłębiając się w rodzaj literacki i podgatunek home invasion mamy tutaj wszystko czego oczekujemy od fabuły. Osobiście bardziej bym przypisała książkę do gatunku thrillera postapokaliptycznego.
Książka będzie miała swoich zwolenników, jak i oponentów, którzy od horroru wymagają dużo więcej.
Jestem na tak, ale mogło być ciut więcej akcji, a elementy opisujące mordercze chwilę mogą wzbudzić niesmak u wrażliwych odbiorców.