Kiedy "Pluszowy miś" pojawił się w zapowiedziach wiedziałam, że to jest mój must have. Opis na okładce sprawił, że przeszły mnie ciarki i wiedziałam już, że będzie to kryminał z tych, które po prostu uwielbiam! Czy zawartość mnie zachwyciła? Już Wam opowiadam!
Historia toczy się wokół zabójstwa dziecka. Dziewczyna zostaje znaleziona w wielkim, pluszowym misiu przywiązanym do drzewa. Pomyślelibyście, że tytułowy miś może okazać się narzędziem w rękach mordercy? Otóż to. Pomysł jest naprawdę dobry, a i realizacja, opis, poprowadzenie fabuły również świetne.
Poznajemy Feliksa Strunera, który dwadzieścia pięć lat temu zajmował się podobną sprawą i co tu dużo mówić... nawalił. Teraz chce się zrehabilitować, a ja bym szczerze mówiąc powiedziała, że wyleczyć własne sumienie. Jak to bywa z tego typu policjantami, w życiu osobistym mu się nie układa, poświęcił się całkowicie pracy. W międzyczasie miał dwie żony, każda go zostawiła i niestety, dzieci również nie chcą mieć z nim kontaktu. Smutna historia, ale przecież często takie spotykamy. Ci najlepsi, najbardziej oddani policjanci są często tymi, którzy osiągają sukces zawodowy.
Jeśli chodzi o mnie, to takie książki biorę w ciemno i rzadko okazuje się, że są kiepskie. Tym razem mam do zarzucenia Autorowi rozległe opisy. Miałam wrażenie, że pomysł na fabułę był, ale jakoś tak ciężko było osiągnąć dużą ilość stron. Wybaczam, bo ta historia jest mimo wszystko dobrze poprowadzona i prawdopodobnie to kwestia mojego gustu, że początek mógłby być jednak bardziej dynamiczny. Natomiast mogę powiedzieć, że napięcie budowane jest od początku i to ogromna zaleta tej książki. Polubiłam głównego bohatera, mam wręcz cichą nadzieję, że jeszcze się z nim spotkam w innej książce. To taki typowy policjant, który kiedyś coś ukrył i teraz zaczyna się bić z własnymi myślami i wyrzutami sumienia. Być może do śmierci by o dręczyły, ale pojawiła się okazja, żeby naprawić to i owo.
Co lubicie w kryminałach? Dla mnie zawiła historia, duszny klimat opowieści, poczucie zagrożenia, a wreszcie zaskoczenie i niedowierzanie, że tak właśnie się stało są elementami kluczowymi i to przez nie jest to mój ulubiony gatunek literacki. W tym przypadku Autor wprowadza dość powoli czytelnika w sytuację, zagłębiamy się razem z bohaterami w bardzo ciężką atmosferę małego miasteczka w Wielkopolsce gdzie wszyscy znają wszystkich i ich sekrety, gdzie sąsiadka wie, że dwa domy dalej żona zdradza męża. A co ciekawe, nikt nie zauważa, że dzieje się coś niedobrego. Lub nie chce widzieć. Kolejną zaletą jest zakończenie. Jeśli jest nieprzewidywalne i szczęka opada do podłogi, to znaczy, że Autor wykonał kawał dobrej roboty. I tu tak było.
Jestem niesamowicie usatysfakcjonowana lekturą. Jest to bardzo ciekawy kryminał, choć powiedziałabym, że zawiera też elementy thrillera, a nawet ociera się o domestic noir. Dla mnie to mieszanka wybuchowa i z przyjemnością sięgnę po inne książki Damiana Jackowiaka.
Podsumowując, jeśli lubicie porządnie zakręcone wątki kryminalne i lubicie dostać trochę po psychice, to bierzcie w ciemno. To, że Autor poruszył temat mordowania brutalnie dzieci jest dodatkową zaletą. Przecież nie każdy chce takie powieści czytać bo łatwiej się obcuje z trupem dorosłej osoby, niż niewinnego dziecka. Polecam! Polecam jak diabli bo to kolejny polski kryminał, po który warto sięgnąć. Absolutne zaskoczenie i moje kolejne odkrycie!
Wydawnictwu dziękuję serdecznie za egzemplarz.