Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "jarek pl i", znaleziono 371

-A jak ty się nazywasz?- Sterany popatrzył na mnie uważnie. (...)
- Mario Ybl.
- Widzisz Jarek? Mówiłem ci. Jakiś, kurwa, obcokrajowiec. Ta pierdolona unia wszędzie się wepcha. (...)
- Nie będziesz nam tu, chuju, naszych polskich grobów rozkopywał.
- Spierdalaj!- Uznałem, że to słowo w najbardziej skondensowanej formie oddaje moje uczucia i intencje.
- Słyszałeś, Jarek? Jakie te obcokrajowce są niegrzeczne.
Miłość rodzi się i nigdy nie umiera. Dojrzewa powoli. Smakuje jak gorczyca z miodem. Jest jak powietrze, wypełnia pustkę. Nie ma imienia... Miłość nie wie co to strach. Kroczy w blasku i chwale. W słowach jest powściągliwa, czynami świadczy. Zawsze zwycięża, ze sprawiedliwością triumfuje.
Jest tylko ta prawda: kochaj się w chłopcu jedną noc, bo każda kolejna z nim spędzona spowoduje, że będziesz odczuwał dysharmonię między tym, co robisz, a tym, co robić powinieneś. Znajdziesz się w niezręcznej sytuacji, bo kochając się z nim, będziesz myślał tylko, żeby to przetrwać.
Seks to przede wszystkim możliwość zobaczenia kogoś nago, żeby przekonać się, że ten drugi wygląda gorzej niż ty, dzięki czemu możesz się dowartościować.
Moralność nie istnieje,to wymysł klas rządzących!
Cześć! Cześć! Hi! Mój brat zginął w wypadku. Cześć! Bardzo mi przykro. Do jutra! Zdradziłem żonę. Z kim? Kiedy pogrzeb? Cześć! Wyskoczymy na piwo? Za tydzień, robią sekcję. Espresso poproszę. Gdzie mieszka ten facet? Ale cycki! Jak długo chcesz tak żyć? Z blondynką z trzeciego piętra. Nie mogę dzisiaj. Pomożesz mi w weekend? Nie wiem, jak jej to powiedzieć. Co chcesz, żebym zrobił? Spójrz na tego faceta! Zamknij się w końcu! Chcę od niej odejść. Długo tak nie pociągniesz. Wiem. Mocna rzecz. John się zwolni. Mam syna! Kiedy? Nie sądzę. Moja córka jest lesbijką. W tygodniu złoży wymówienie. Myślisz, że był pijany? Gdzie mieszka twoja matka? Ojciec powiedział, żebym spierdalał. W Brighton. Matka nalega, żebyśmy przyjechali. Wczoraj tak lało. To tak daleko. Przecież byłeś z nim umówiony. Wiem, ale... Nie krzycz na mnie!... Padało. Co ona tak się wydziera? Słyszałeś? A jak to wszystko się wyda? Chris ma problemy w szkole. Chciał ochronić córkę. Szczeniak nie ma pojęcia... Tam są teraz wyprzedaże. Kochana, wszędzie są wyprzedaże. Niezły ten sprzedawca, buźka jak marzenie. Wyprowadzili się przedwczoraj. Przymierz koszulę, fioletową, nie, niebieska lepsza. Rozmawiałam z matką. Pasują? Pasują. Bierzesz? Jeszcze nic nie mogę powiedzieć. Bierz! Co? Kolejna żałosna ciotka? To centrum jest jak świątynia! Odwidziało mu się. Masz fajkę? Gdzie są te jebane windy! Szczać mi się chce. Pojechał do Londynu. Chuj z nimi. Dostanę inny rozmiar? Idźmy już. Nie widziałem go od miesiąca. Długo jeszcze?
Czytaj dalej
Jasne, bo miłość do bzykania jest potrzebna tak, jak kolejne dziecko matce, która ma ich już ośmioro.
(...) słowo "szkoła" pochodzi od greckiego "schole" oznaczającego... czas wolny (!) od trosk codzienności, swoistym darem dorosłych dla młodego pokolenia. I nie służyła kształtowaniu młodego człowieka, była drobrem samym w sobie, wymyślona, aby młode pokolenie mogło w skupieniu rozejrzeć się, poznać świat, a następnie podjąć decyzję, co z nim (światem) dalej zrobi. Jak to dobrze brzmi, prawda?
Ludzie nie potrzebowali demonów czających się pod łóżkiem i czyhających, by podszeptami kusić, aby ostatecznie zaciągnąć swoją ofiarę do piekła. Mając taki sam potencjał do tego, co dobre i złe, ludzie mocno pracowali, by stać się swoim najgorszym koszmarem [...]
Jesteś dobrym człowiekiem, Borys. Trochę szorstkim i nieociosanym, ale dobrym. Czuć to w tobie jak zapach trawionej kaszanki.
Rola opiekuna lasów nie jest prosta, zwłaszcza jak ktoś nie akceptuje swojej prawdziwej natury. Cześć ludzka zawsze pragnęła normalności, kiedy część zwierzęca wyrywa się ku wolności.
Nie był to zwykły łachmyta, jakich wielu kręciło się po Pradze. Cos w jego wyglądzie mówiło, że najpewniej miał dach nad głową. Ci, którzy spali po bramach czy w piwnicach, wysmarowani byli zwykle sadzą, lecz w odróżnieniu od tego tutaj, mieli w sobie zdecydowanie więcej życia.
Instynkt podpowiedział mu, ze zaraz wydarzy się coś okropnego. To przeklęte miasto uczyło wychwytywać takie chwile. Ludzie wychowani na tych ulicach podskórnie wyczuwali niechybną tragedię, zupełnie jak reumatyk jest w stanie przepowiedzieć nadciągający deszcz.
Poranny rejwach na ulicach warszawskiej Pragi przypominał Romanowi o tym, jak bardzo gardził nieczułym na cudzą niedolę ludzkim badziewiem.
Gdyby nie samobójstwo małego gazeciarza, być może cała ta afera potoczyłaby się w zupełnie inna stronę.
Każdy chciał zobaczyć trupa, zupełnie jakby to miał być słoń srający na samym środku wybiegu w ogrodzie zoologicznym. Niby ciekawe, można o tym opowiadać, lecz nieprzyjemnie wraca, kiedy tylko zamknie się oczy i wtedy człowiek zadaje sobie pytanie, czy było warto. Równie obrzydliwe, co fascynujące, i tak samo ulotne.
Nie ulegało wątpliwości, że wszelkie afery i wypadki w Warszawie stanowiły chleb powszedni, zwłaszcza kiedy służyło się w Policji Państwowej. Coraz bardziej makabryczne i brutalne, coraz trudniejsze do odróżnienia od siebie. Czyjaś śmierć, porwanie, pobicie, kradzież czy oszustwo nikogo już nie dziwiły.
Popękane wargi chłopca zadrżały i wykrzywiły w czymś, zo bez całej tej makabrycznej otoczki można by uznać za niemal radosny uśmiech. Obnażyły rzędy białych ząbków, splamionych krwawą piana. Tak też zastygł, kiedy uszło z niego życie. Powykręcany, poraniony, a jednak uśmiechnięty.
Przy nim najbardziej notoryczni członkowie ferajn wystających na rogach ulic prezentowali się jak ministranci, którzy właśnie wyszli z kościółka.
To dziwne, lecz Roman naraz zdał sobie sprawę, że zabić dorosłego jest o wiele prościej niż zabić dziecko. Nawet nieświadomie.
Widok ten wgryzał się już w szarą materię jego mózgu z cierpliwością kornika drążącego drzewo.
Nie było nic gorszego niż nadgorliwcy.
Wiceminister: – Jak Kaczyński rządzi ludźmi? Dam panu taki przykład. Kolega minister poszedł na spotkanie do Jarosława. Opowiada mu, co tam słychać w resorcie. W pewnym momencie prezes go pyta o sytuację w jego okręgu wyborczym. No to kolega zaczyna wyliczać, ile konferencji zorganizowali, jakie inicjatywy podjęli. Jarek mu przerwał: „Ale ja nie o to pytam. Chcę wiedzieć, kto się z kim aktualnie żre”.
Bywa, że ktoś musi dźwigać na barkach ciężar świata.
Pamiętaj, nie sztuką jest nie zjeść cukierka, gdy się to nie ma. Sztuką jest go nie zjeść, gdy ma się barek pełen słodyczy.
Człowiek z chorym kolanem naprawdę nie powinien dźwigać na barkach przyszłości świata.
Myśli pan, że można wziąć na swoje barki cudzą zbrodnię?! Los lubi wyrównywać rachunki.
Wolność. Samo brzmienie tego słowa zdawało się zdejmować mu z barków wielki ciężar.
Zmęczą się barki, odpocznie głowa, tak ci jest w zgryzocie. Próżnowanie to robak, co i dąb stoczy.
Czasami podejmujemy decyzje, które nie do końca są dla nas właściwe, a ich skutki dźwigamy na barkach przez całe swoje życie.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl