Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lecz dzwon", znaleziono 19

(...) reportaż, który nie wzbudza emocji w czytających, jest jak dzwon bez serca, nie zabrzmi.
Dlatego nigdy nie pytaj komu bije dzwon; bije tobie
A gdy będziesz dzwon ulewał,
Czarodziejski dzwon,
Co by pieśni szczęścia śpiewał
Przecudowny ton -
To nie wrzucaj doń metali
Ani srebra, ani stali,
Ani w wrzątek strun lutnisty,
By dźwięk był jak lutnia czysty,
Ani ognia po iskierce,
Ale daj mu złote serce!...
Dźwięk dzwonów wypacza jej powolną, senną pieść, lecz Amma nie przestaje: czyni to, co robiła przez ostatnie pięćdziesiąt lat, prowadząc ten dom dla przeklętych.
Dziewczyna miała głos jak dzwon, donośny, dźwięczny, omal nie posypał się tynk z wiaduktu, zupełnie jakby Czerwony Kapturek przemówił głosem złego wilka.
Od dzwonków z wieżyczki na transepcie aż po największy dzwon wszystkie je miłował tkliwie. Środkowa dzwonnica i dwie wieże były dlań jak trzy ogromne klatki, w których ptaki, przez niego wyhodowane, jemu tylko śpiewały. A przecież to te właśnie dzwony odebrały mu słuch; lecz matki często najbardziej kochają to dziecko, przez które wycierpiały najwięcej.
Dzwony biły jakiś czas.
Mijała właśnie dwunasta w południe, czyli jedna z tych godzin, które dzwony anonsują najdłużej.
Dla zakochanych wszystko jest magią. Kiedy biją dzwony, zaraz im się wydaje, że to z ich powodu.
W Olszynach biją w dzwony z różnych powodów. Najczęściej na Anioł Pański. Rano i wieczorem też. Zawsze o tej samej porze. No i pół godziny przed każdą mszą. Ale w dzwony bije się też na śmierć.
Wujek Właduś był dzwonnikiem i zawsze musiał być w pogotowiu, żeby bić w dzwony, kiedy trzeba.
Niewidomi nie znają czasu, Jacques. Gdyby nie kościelne dzwony, nie wiedziałabym nigdy, czy jest wcześnie, czy późno, dzień, czy noc, wszystko jest dla mnie takie samo.
Lecz tym, co pokochał nade wszystko w ojczystym gmachu, tym, co budziło duszę Quasimodo, co prostowało jej skrzydła tak żałośnie stulone w pieczarze jego ciała, tym, co czasem czyniło go szczęśliwym, były dzwony. Kochał je, pieścił, mówił do nich, rozumiał je. (…) A przecież to te właśnie dzwony odebrały mu słuch; lecz matki często najbardziej kochają to dziecko, przez które wycierpiały najwięcej.
"ZE SZCZYTU" Pieściły mnie skrzydła aniołów, na puszystych obłokach. Zagrały dzwony taniec nocy, aż rezonans wezwał Boga. Aniołom omdlały skrzydła, rozstąpiły się pode mną chmury, a nie mając oparcia, runąłem jak meteor.
Jeśli gwiazdy to naprawdę czekające na narodziny boginię, powinnam je przestrzec. Niech lepiej zostaną tam na górze, pośród mrugających świateł. Bo co czeka je tu, na dole? Życie tutaj to mrok, samość, hałaśliwe dzwony i wieczny deficyt wina.
Uklęknijcie w zdobnym muzejonie świętej wiedzy
i tam, uszy swe do ziemi przyłożywszy,
wsłuchajcie się w kropel kapiących dzwony...
...aby w głąb zatopionego pałacu wyruszyć...
Tamże, w mrokach, bestia chtoniczna się ukrywa,
w krwistych wodach zanurzona...
w lagunie, w której nie przejrzały się gwiazdy.
Poszedłem za nią, pożerałem ją oczami, mówię ci, ale jak tu się nasycić widokiem tych półdupków rozkołysanych niby dzwony wielkanocne. Szukasz niby kopalni, chłopie? - mówiłem do siebie. - Po co tak ganiać za jakąś kopalnią? Tu masz prawdziwą kopalnię, zanurkuj w nią, drąż chodniki!
Narastający wiatr zagłuszał bijące na zewnątrz dzwony, a dobiegający gwar zdawał się składać z tysięcy głosów, chociaż wioska liczyła zaledwie setkę dusz. Na zewnątrz musieli być wszyscy ich sąsiedzi. Razem zaplanowali, że złapią ulubioną rodzinę morskiego boga.
Chmury za chmurami, wschodzące nad widnokręgiem, patrzące płowymi brzegami na Sowiróg i na ziemię. Ani gradu, ani grzmotu, ani deszczu, tylko milcząca ściana obrzeżona słońcem. Zboże rosło, jagody dojrzewały, ale w niedzielę ludzie z Sowirogu w zamyśleniu przesypywali kłosy w ręku i spoglądali z piaszczystych pagórków na szare dachy, nad którymi unosił się dym z kominów. Już raz tak było, pamiętali dobrze. Czyżby znowu, i ile razy jeszcze? Dlaczego Bóg oddał los w ręce ludzi, w ręce niewielu ludzi? Dlaczego nie w ręce pastora lub lekarza, którzy wiedzą, co to śmierć, a jeszcze więcej, co to życie? Dzwony obwieszczały wieczór, a oni zdejmowali czapki i słuchali, aż przebrzmiał ostatni ton. Na wschodzie niebo pociemniało nad lasami, tam znowu ogień się rozpali. Wiedzieli już o tym.
Główne Miasto, Stare Miasto, Korzenne Miasto, Stare Przedmieście, Młode Miasto, Nowe Miasto i Dolne Miasto, budowane łącznie ponad siedemset lat, spłonęły w trzy dni. Nie był to pierwszy pożar Gdańska. Pomorzanie, Brandenburczycy, Krzyżacy, Polacy, Szwedzi i znów Szwedzi, Francuzi, Prusacy i Rosjanie, także Sasi już przedtem, tworząc historię, co parę dziesiątków lat uznawali, że trzeba to miasto spalić - a teraz Rosjanie, Polacy, Niemcy i Anglicy wspólnie wypalali po raz setny cegły gotyckich budowli, nie uzyskując w ten sposób sucharów. Płonęła Straganiarska, Długa, Szeroka, Tkacka i Wełniarska, płonęła Ogarna, Tobiasza, Podwale Staromiejskie, Podwale Przedmiejskie, płonęły Wały i Długie Pobrzeże. Żuraw był z drzewa i płonął szczególnie pięknie. Na ulicy Spodniarzy ogień kazał sobie wziąć miarę na wiele par uderzająco jaskrawych spodni. Kościół Najświętszej Marii Panny płonął od środka i przez ostrołukowe okna ukazywał uroczyste oświetlenie. Pozostałe, nie ewakuowane jeszcze dzwony Świętej Katarzyny, Świętego Jana, Świętej Brygidy, Barbary, Elżbiety, Piotra i Pawła, Świętej Trójcy i Bożego Ciała stapiały się w dzwonnicach i skapywały bez szmeru. W Wielkim Młynie mielono czerwoną pszenicę. Na Rzeźnickiej pachniało przypaloną niedzielną pieczenią. W Teatrze Miejskim dawano prapremierę "Snów podpalacza" dwuznacznej jednoaktówki. Na ratuszu Głównego Miasta postanowiono podwyższyć po pożarze, z ważnością wstecz, pensje strażaków. Ulica Świętego Ducha płonęła w imię Świętego Ducha, Radośnie płonął klasztor franciszkanów w imię Świętego Franciszka, który przecież kochał i opiewał ogień. Ulica Mariacka płonęła równocześnie w imię Ojca i Syna. Że spłonął Targ Drzewny, Targ Węglowy, Targ Sienny, to samo przez się zrozumiałe. Na Chlebnickiej chlebki już nie wyszły z pieca. Na Stągiewnej kipiało w stągwiach. Tylko budynek Zachodniopruskiego Towarzystwa Ubezpieczeń od Ognia z czysto symbolicznych względów nie chciał spłonąć.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl