Po trochu

Weronika Gogola
6.4 /10
Ocena 6.4 na 10 możliwych
Na podstawie 8 ocen kanapowiczów
Po trochu
Popraw tę książkę | Dodaj inne wydanie
6.4 /10
Ocena 6.4 na 10 możliwych
Na podstawie 8 ocen kanapowiczów

Opis

Najlepsze historie z życia zawsze opowiada się po trochu, po kawałku. Ktoś coś zapamiętał i z tej pamięci rodzą się najpiękniejsze opowieści. Zupełnie tak, jakby siąść z przyjacielem i zacząć rozmowę: o sobie, o dzieciństwie na wsi, o Mamie, a jeszcze bardziej o Tacie, o wujkach, ciotkach, kuzynach. W takich chwilach chodzi o to, by mówić najprościej – bez zadęcia, bez patosu, bez wstydu: o pierwszych widzianych pożarach, o stratach, które przygotowują nas na kolejne odejścia, o czarach, o sikaniu na stojąco, o wsi, o „fuszkach życia”, o tym, że Mama mogłaby być Stingiem, ale jej się nie chce. I właśnie tak, jak w zwykłym życiu, o najważniejszych sprawach, i o tych całkiem zwyczajnych, które zna każdy – Weronika Gogola opowiada w Po trochu.
Data wydania: 2017
ISBN: 978-83-65595-51-5, 9788365595515
Wydawnictwo: Książkowe Klimaty
Stron: 180

Autor

Weronika Gogola Weronika Gogola
Urodzona w 1988 roku w Polsce (Nowy Sącz)
Wyrastała w Olszynach, którym to postanowiła poświęcić swój debiut prozatorski. Tłumaczy ze słowackiego i ukraińskiego. Skończyła Ukrainoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Debiut jest wyrazem wdzięczności za wszystko, co dała jej Oj...

Pozostałe książki:

Po trochu Ufo nad Bratysławą Informacja Ruska klasyka
Wszystkie książki Weronika Gogola

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Moja Biblioteczka

Już przeczytana? Jak ją oceniasz?

Recenzje

Powolutku, po troszeczku, dzień po dniu...

WYBÓR REDAKCJI
29.09.2023

Książka "Po trochu" to tak właściwie jakby rodzaj dziennika, pamiętnika, w którym autorka opowiada nam o wszystkim i o niczym jednocześnie... Rozpoczyna książkę wierszowane motto, monolog zmarłej duszy, która żegna się światem a tytułami rozdziałów są godziny z tym, że dwunasta godzina jest pustym rozdziałem... Narracja prowadzona jest jednoosobow... Recenzja książki Po trochu

@maciejek7@maciejek7 × 34

Moja opinia o książce

Opinie i dyskusje

@maciejek7
2023-09-29
6 /10
Przeczytane literatura piękna EmpikGo

Książka "Po trochu" to tak właściwie jakby rodzaj dziennika, pamiętnika, w którym autorka opowiada nam o wszystkim i o niczym jednocześnie...
Rozpoczyna książkę wierszowane motto, monolog zmarłej duszy, która żegna się światem a tytułami rozdziałów są godziny z tym, że dwunasta godzina jest pustym rozdziałem... Narracja prowadzona jest jednoosobowo, wieś Olszyny poznajemy z perspektywy małego dziecka, które opowiada o swoich spostrzeżeniach. Naiwność i niewiedza często przeplata się tu przesądami i lękiem a także zupełnie normalnym życiem na ówczesnej wsi.
Te opowieści to dla mnie trochę jak wspomnienia z dzieciństwa. Myślę, że wiele z tych rzeczy opisanych przez autorkę, część osób także przeżyła. Dla mnie ta perspektywa jest bardzo znajoma, mogłabym się podpisać pod kilkoma rozdziałami... Sama wspominam ze znajomymi czasy, gdy chodziliśmy do przedszkola, o zabawach, o których współczesne dzieci nie mają pojęcia, o chorobach, na które wszystkie dzieci zapadały bez wyjątku i o śmierci.

× 20 | link |
@Meszuge
2020-07-27
3 /10

Pisać, wcielając się w rolę bohatera/narratora/dziecka, nie jest łatwo, jak to okazuje się dzięki konfrontacji „Po trochu” z takimi powieściami jak choćby: „Zabić drozda”, „Ocean na końcu drogi”, „Przygody Hucka”, „Życie przed sobą”, „Duchy Jeremiego”. To po prostu nie ta klasa, nie ten poziom. Ale… może kiedyś będzie lepiej – to debiut, więc jest szansa.

W „Po trochu” narratorką jest kilkuletnia dziewczynka, opisująca w dwunastu częściach-godzinach (nawiązując tym samym do pieśni żałobnej z przedsłowia) swoje życie na wsi, w Olszynach; życie codzienne, zwyczajne, a tak ekscytujące dla odkrywającego je małego dziecka. Dziewczynka bez ładu i składu opowiada po trochu o bardzo różnych rzeczach (o sikaniu i umieraniu, o kotach i kozach, o chłopach i babach, o króliczych bobkach i pysznych ziemniakach z solą, o pożarach, sąsiadach, dzwonach, kulkach z gówna…), a wszystkie one są dla niej jednakowo ważne, porywające. Przynajmniej przez chwilę.

Relacja zaczyna się, gdy mała Weronika ma 4-6 lat, w każdym razie do szkoły jeszcze nie chodzi. Jeśli dzięki jej opowieściom miałoby się odkrywać, że czas płynie, że mijają lata, to to autorce nie wyszło. Ale może Gogola wcale takiego zamiaru nie miała. W każdym razie w okolicach rozdziału ósmego nagle okazuje się, że bohaterka ma już cycki, chodzi od dawna do szkoły, marzy o chłopaku i seksie. Kolejny istotny skok w czasie odbywa się w rozdziale jedenastym, kiedy to Weronika usilnie stara się stracić dziewictwo z jaki...

× 3 | link |
@agulkag
2023-11-01
Przeczytane

No właśnie po trochu o tym i o tamtym, o życiu w niewielkiej małopolskiej miejscowości obserwowanym przez młodą dziewczynę, właściwie dziecko jeszcze.
Lubię takie wspomnienia, tym bardziej , że sa one mi bliskie ze względu na moje tereny, na podobne wspomnienia z czasów gdy wszystko było dużo prostsze, my bardziej beztroscy,a wspomnienia dzieciaków z tamtego czasu podobne, bez względu na miejsce zamieszaknia.
Może i jest tu troche chaosu, brak spojnej akcji, ale chyba nie o takie uporządkowanie chodzilo autorce. Ot tak, jak pisze się pamiętnik, który jest zbiorem napływających myśli.

× 3 | link |
AM
@Agata_Mitrofaniuk
2023-02-10
7 /10
Przeczytane
@karsob85
2022-09-22
8 /10
Przeczytane
@czerwonakaja
2021-06-21
8 /10
Przeczytane
@haudek
2020-07-02
7 /10
Przeczytane Posiadam [ebook] 2018-Książki
@Beata_
2019-11-08
8 /10
Przeczytane E-booki Posiadam
@MgorzataM
2019-11-04
4 /10
Przeczytane Y: 2019

Cytaty z książki

Kuzyni zachorowali, szybko ich ochrzcili, ale okazało się, że woda święcona nie działa jak woda żywa, i zaraz potem umarli. Jeden po drugim. I potem był pogrzeb. I na środku kościoła stały dwie małe, białe trumienki, a na nich różyczki.
W Olszynach biją w dzwony z różnych powodów. Najczęściej na Anioł Pański. Rano i wieczorem też. Zawsze o tej samej porze. No i pół godziny przed każdą mszą. Ale w dzwony bije się też na śmierć.
Wujek Właduś był dzwonnikiem i zawsze musiał być w pogotowiu, żeby bić w dzwony, kiedy trzeba.
Chciałam zobaczyć pożar na własne oczy, ale musiałam zadowolić się wejściem na parapet i patrzeniem przez okno. Dziwnie to wyglądało.
Strasznie wstydziłam się, że to pijak daje mi lody, i jadłam je bardzo szybko, tak żeby zdążyć przed powrotem do domu. Aż bolały mnie zęby. Brzydziłam się tego, że pijak.
Dodaj cytat
© 2007 - 2024 nakanapie.pl