Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "ma pod dawna", znaleziono 563

"Jak wiesz, nie każdy ma możliwość patrzenia na świat w taki sposób, jak ty. Ludzie są ślepi, dawno zapomnieli o swoich moż liwościach. Już tylko nieliczni rodzą się ze zdolnościami, jakie ty odkryłaś w sobie całkiem niedawno, choć drzemały w tobie od uro dzenia, uśpione. Zostałem wybrany do czuwania nad niezwykłym dzieckiem, nad tobą."
Jeśli chciała coś osiągnąć, musiała postawić na swój wygląd. Uroda była kluczem do bogactwa i wszelkich luksusów. Przeglądając kolorowe czasopisma oraz programy telewizyjne, już dawno odkryła, że wszystkie najpopularniejsze kobiety są piękne. Ten świat nie hołubi przeciętniaków z wysokim IQ. Tu liczy się tylko to, jak wyglądasz, z kim się spotykasz i gdzie bywasz.
Czy jeszcze kiedyś się spotkamy? Może, ale to raczej my pojedziemy za nimi, a nie oni wrócą. Jednak pewnego dnia spotkamy się znów w dobrze ogrzanym mieszkaniu, a potem będziemy już tylko wspominać i opowiadać sobie o naszym smutnym, dawno minionym wygnaniu. Być może jeszcze długo to potrwa, ale kiedyś tak będzie, a my wytrzymamy.
- Już dawno temu przestałem udzielać innym rad - oświadczył. - Trzydzieści lat, albo i lepiej. Przestałem ich udzielać, kiedy się przekonałem, że udzielają ich tylko głupcy i tylko głupcy ich słuchają. Instrukcja... instrukcja to coś innego. Mądry człowiek daje je od czasu do czasu i mądry człowiek, nawet chłopiec, od czasu do czasu się do nich stosuje.
ROZDZIAŁ - MÓJ ŚLICZNY KUCYK.
Odkrywa pole bitwy, które nie zna okresów pokoju. Bo dawno temu zawarto cichy pakt: istnieje terytorium, które nie jest i nigdy nie będzie niezawisłe, terytorium, które każdy może najechać i splądrować. Zaorane pole. Pas czarnej płodnej ziemi. Terytorium nazywa się ciało słabszego. Stawiać zwycięzców przed sądem byłoby śmieszne.
- A byłaś zamężna?
- Owszem - przyznała Małgorzata. - Dawno temu. Od wielu lat mieszkam sama, co jednak nie znaczy, że jestem samotna - dodała od razu.
- Ale męża nie masz - skwitowała Karolina.
- Nie mam... ale miewam. Co prawda nie swojego, jednak zawsze szybko go oddaję. Zawsze zwracam pożyczone sprzęty - zripostowała rozbawiona. - Po co mi ten kłopot.
Objąłem ją ramieniem, wtuliła się we mnie i ogarnął nas spokój. Patrzyła na mnie w ten szczególny sposób, który kazał mi się zastanowić, czy naprawdę mnie widzi tymi swoimi oczami. Pozostawały utkwione we mnie, kiedy każdy inny człowiek już dawno odwróciłby wzrok. Patrzyła tak, jakby na świecie nie istniało nic, na co nie dałoby się patrzeć w ten sposób, choć przecież tak wiele rzeczy budziło jej lęk.
Dawno temu doszła do wniosku, że oglądanie kryminałów czy thrillerów może wpłynąć negatywnie na jej wizerunek delikatnej kobietki. Brutalne sceny kłóciłyby się z nim, dlatego wybierała zawsze romanse bądź lekkie filmy obyczajowe.
Z książkami tego problemu w ogóle nie miała, gdyż jedyne, co czytała, to memy na Facebooku. Chociaż nie wszystkie rozumiała...
Medycyna, chemia, farmakologia już dawno podlegają kontroli wojska. Na całym świecie, w instytutach naukowych zajmujących się mózgiem, zawsze gromadzone były wyniki eksperymentów i obserwacji. Trucizny Borgiów zawsze były narzędziem praktycznej polityki. Dwudziesty wiek przyniósł niezwykły rozkwit środków chemicznych i farmakologicznych sterujących psychiką.
Błyskawice rozświetlały niebo nad opustoszałym portem, zlodowaciałym zamkiem i ośnieżonymi kamienicami, jakby miasto miało być sceną powrotu dawno zapomnianych pogańskich bogów. Pioruny uderzały z hukiem. Na dodatek, rzadkie zjawisko, burzy towarzyszyła zamieć. Śnieg oblepiał szyby, wiatr bił w okiennice. Nie można było nawet zmrużyć oka.
Bo powiem szczerze, że ile razy wątpię w życie i jego sens (w Boską odpowiedź na moje zwątpienie zwątpiłem dawno), to uciekam się do czegoś w rodzaju zastępczego boga. Otóż pocieszenie znajduję w samej tylko myśli, że istnieje świat książek Hrabala – świat, w którym wszystko ma sens ze względu na swoje piękno, nawet okropności.
To jest mój bóg w zastępstwie.
Kiedy papa jest w domu, każdy musi być jak trup. Nie mówić. Się nie śmiać. Nie ruszać. Nawet jak mama żyła, papa zawsze na nią krzyczał. Dawno temu też ją zbił. Tylko jeden raz. Walnął ją w policzek i potem spuchła. Powiedział, że to dlatego , że coś odpowiedziała, kiedy na nią krzyczał. Kobieta nie powinna mówić, kiedy słucha mężczyzny. Potem już nie bił, ale nie byli razem zbyt szczęśliwi.
Kiedy nakazano jej wstąpić do zakonu trajkoczącego, uczyniła to posłusznie, w pełni świadoma swoich przyrodzonych zdolności w tej materii, jak też i tego, że nareszcie trafi do swoich. Być może w sprzyjających okolicznościach odkryłaby także inne funkcje mózgu, na przykład zdolność myślenia i logicznego wnioskowania, ale już dawno temu przekonała się, że ptasim móżdżkom tudzież trzpiotkom, jak sama się określała, wiedzie się znacznie lepiej.
Tego pięknego słonecznego popołudnia dyżurny podaje na stacji: zapierdalaj pilnie, ogródki działkowe. Przerażona kobieta zgłosiła, że sąsiad idzie na nią z łopatą i chce ją zabić, po czym połączenie się zerwało. Dzwonki włączone, pełna pizda przez centrum naszym cudownym rajdowozem, który już dawno powinien pójść na żyletki, ale chuj, pilnie to pilnie.
Głupia, niedouczona, złośliwa. W życiu niewiele przeczytała poza podręcznikiem. Słuchałem jej głosu - mówiła monotonnie, nudno, referowała koncepcje, które już dawno zweryfikował rozwój nauki. Przez ostatnie dziesięć lat nie interesowała się odkryciami ze swojej dziedziny. Skąd oni biorą takich belfrów? Klonują w jakiejś fabryce? Myślę, że system nastawiony jest na odsiewanie tych inteligentniejszych.
Sewastopol i Wilno Rząd węgierski oznajmił, że w sporze o Krym „nie jest stroną”. Podpisuję się pod tym stanowiskiem, mnie także jest obojętne, czy Krym będzie należał do Rosji, Ukrainy, czy po dwóch wiekach wróci do Turcji. Polscy politycy i dziennikarze fanatycznie obstają przy Krymie ukraińskim i planują wielkie zakupy wszelkiego rodzaju broni u Amerykanów, aby mieć czym w razie czego wspierać Ukrainę w wojnie z Rosją. Najgłośniej też ze wszystkich ludzi na świecie nawołują do obłożenia Rosji najsurowszymi sankcjami. Premier Tusk podobno przez pół godziny rozmawiał w tej bardzo nam, Polakom, doskwierającej sprawie z premierem Chin, ale ani słówkiem nie zdradził, co wskórał. A nie mówiłem, że olimpiady w Pekinie nie należało bojkotować? Wielu się głowi, do czego można porównać zajęcie Krymu przez Rosję. Czy to był Anschluss, jak powszechnie piszą gazety niemieckie? Nie bardzo ten półwysep przypomina Austrię, która już przed Anschlussem przestała być niemal starożytnym cesarstwem niemieckim, z którego pozostała wielka głowa ze śladami dawnej wspaniałości, ale osadzona już tylko na karłowatym tułowiu i poszukująca rozwiązania swoich problemów w połączeniu się z wielkimi Niemcami, do czego w końcu dochodzi w najgorszym momencie i pod absolutnie najgorszym z możliwych przywództwem. Inni porównują Krym do Kosowa, oderwanego siłą od Serbii i zamienionego przez Amerykanów w niepodległe państwo. Oczywiste, że Kosowo jest i będzie kuszącym precedensem dla wszelkich secesjonistów, pragnących utworzyć własne państwo kosztem – że się tak po staropolsku wyrażę – macierzy, ale prędko mówiący demagodzy zaraz dodają, że kosowscy Albańczycy doszli do celu po trupach Serbów, co jest podobno najlepszą legitymizacją, a na Krymie nikt nie zginął. Na kosowski precedens lepiej się nie powoływać z innego powodu. Krymczanie ogłosili niepodległość – prawo narodów do samostanowienia im przysługuje jak innym – tylko na chwilę, a ich prawdziwym celem było przyłączenie się do Rosji. Nikt na Krymie nie zginął, ale już wkrótce mogłoby być inaczej. Słyszymy od Julii Tymoszenko, że „kacapów” na Ukrainie należy unicestwić atomem. To nam trochę wyjaśnia, dlaczego i z ogłoszeniem niepodległości, i z przyłączeniem się do Rosji krymscy Rosjanie tak się śpieszyli. Bazomania Od kilkunastu lat widzę, że najważniejszym celem polskiej dyplomacji jest wprowadzenie amerykańskich baz wojskowych, przynajmniej jednej solidnej i stałej bazy. Rodzaj broni jest sprawą drugorzędną, chodzi o to, żeby tu byli realni, żywi żołnierze amerykańscy. Nie wyjaśnia się narodowi, dlaczego ustanowienie tych baz jest takie ważne, skoro znikąd nie grozi nam niebezpieczeństwo. Przez te kilkanaście czy 25 lat nic nam nie groziło, ale teraz, gdy Rosjanie przyłączyli Krym, żadne wyjaśnienie nie jest potrzebne, wszystko bowiem jasne: Rosja i nas może chcieć przyłączyć. I tu następuje opis świata, z którego wynika, że Krym, Donbas to tylko początek podboju Europy i świata, jaki planują na Kremlu. Żeby ktoś nie pomyślał, że robię tu sobie retoryczne drwinki z poważnej sprawy, przytoczę na dowód parę zdań streszczających wspomniany opis świata. „Zachód musi być przygotowany na wszelkie scenariusze i na użycie wszelkich narzędzi, które zniechęcą Rosję do zmieniania mapy świata. Nie zniknęło zagrożenie dla suwerenności Litwy, Łotwy i Estonii. Nie zmniejszyły się rosyjskie apetyty na zniewolenie Gruzji, Mołdowy, Kazachstanu. Nie zniknęło zagrożenie dla krajów Europy Środkowej, w tym Polski. To wyzwania dla całego świata, nie tylko dla Unii, NATO czy Waszyngtonu” („Rzeczpospolita”, 11.06.2015). Taka treść w przeróżnych odmianach stylistycznych przepełnia polskie media i konferencje politologiczne. Rosja stara się zachować wpływy w bliskiej zagranicy, co jest zrozumiałe, i z tego polscy specjaliści od spraw wschodnich i politycy wyprowadzają wniosek, że chce ona podbić Polskę, Europę, świat. Czy usilne zabiegi rządu o ustanowienie amerykańskich baz nie mają innego uzasadnienia lub przyczyny niż takie brednie? Bazy wojskowe obcego, potężnego mocarstwa, niezależnie od tego, czy zostały nam narzucone, czy sprowadzone na nasze usilne prośby, nie są dowodem naszej niepodległości. Przeciwnie, w tym wypadku świadczą, że na niepodległość nas nie stać. W Polsce niepodległość stoi na najwyższym podium wartości patriotycznych, w czym nie jesteśmy wyjątkiem, ale z pewnością przesadzamy, rozpatrując dzieje narodowe we wszystkich ich wymiarach – kulturalnym, gospodarczym, moralnym, a nawet religijnym – z punktu widzenia niepodległości. I oto teraz, gdy ta niepodległość wreszcie nastała, czyni się wysiłki, aby ją ograniczyć. Zależności od USA ja się nie boję. Znajdują się daleko i mają taką metodę panowania nad narodami od nich zależnymi, że nie wtrącają się do wszystkiego; twardo – są niesamowicie skuteczne – kontrolują punkty strategiczne, dla wielu może niewidoczne, resztę puszczają na żywioł, w czym są przeciwieństwem panowania rosyjskiego, które lubuje się w rządzeniu szczegółami i przez to jest takie uciążliwe. Rozpowszechniony dowcip w krajach mających kłopoty: Co zrobić? Wydać wojnę Ameryce i przegrać. Moje zmartwienie polega na tym, że sprowadzanie baz amerykańskich nie zostało postanowione po rozważeniu położenia narodowego, wszelkich za i wszelkich przeciw, lecz było psychologicznym musem, wynikiem działania mimetycznego, skutkiem instynktu naśladowczego. Przypomnijmy sobie, jak to było. Istniał Wolny Świat, demokratyczny i kapitalistyczny, w którym istniały amerykańskie bazy, i Polacy mieli głębokie przekonanie, że ich właściwe, należne im miejsce jest w Wolnym Świecie. Przyjęli w sposób niejako naturalny panujące tam główne instytucje i zasady ustrojowe, podzielili się na wiele partii, wprowadzili dość uczciwe wybory, zlikwidowali cenzurę starego typu, wojsku nadali cywilnego ministra, wartość pieniędzy będących w obiegu zrównali z wartością towarów do sprzedania, czym szybko zapełnili półki sklepowe, i wiele innych jeszcze cech krajów Wolnego Świata słusznie zaczęli naśladować. Czuli mimo to, że czegoś im jeszcze brakuje. Kraje demokratyczne trwale im się skojarzyły z bazami US Army i dopóki takich baz nie będzie na naszej ziemi, Polacy będą się uważać za demokratyczny kraj drugiej kategorii. A bardzo nie lubimy drugiej kategorii. Źródło polskiej bazomanii jest irracjonalne, ale skutek jest jak najbardziej racjonalny. Amerykanie mają swoją koncepcję radzenia sobie z Rosją, utrzymywania jej w stanie strategicznej słabości, a ich nieukrywana praktyka polega między innymi na otaczaniu tego regionalnego mocarstwa bazami wojskowymi, żeby mu się nie zachciało być mocarstwem ponadregionalnym. W tym punkcie zbiegają się strategiczne interesy amerykańskie z bazomanią polskich rządów wywodzących się z ruchu solidarnościowego. Spojrzenie na Wschód Odstawiania Rosji jako kraju wrogiego, agresywnego i zbójeckiego, że aby przyciągnąć ich uwagę do tematu, trzeba z wielkim nagłośnieniem powiedzieć, że Polska jest od 1939 r. ofiarą rosyjskiego terroryzmu państwowego, że katastrofa smoleńska była aktem tego terroryzmu, podobnie jak wojna z Gruzją i konflikt na Ukrainie, i trzeba jeszcze dodać, że fale emigrantów destabilizujące kontynent europejski są także spowodowane rosyjskim terroryzmem państwowym. To właśnie wygłosił najważniejszy minister polskiego rządu, będący też drugą osobą w hierarchii partii rządzącej. A może pierwszą, to nie jest jasne. Czym się różni ta wypowiedź od wizji Rosji, jaką przedstawiają od lat 20 polskie media oraz występujący w nich pracownicy „naukowi” najrozmaitszych instytutów do spraw wschodnich z Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia włącznie? Owi „badacze” Wschodu muszą dla przyzwoitości naśladować styl rzeczowego opisu, podczas gdy minister rządzący wojskiem nie musi nikogo się wstydzić, może dać nieskrępowany wyraz swojej osobowości i daje. Nasi wschodni sąsiedzi – podobnie jak zachodni z innych względów – muszą znajdować się w kręgu naszego żywego zainteresowania, co znaczy, że powinniśmy znać fakty, wiedzieć, co się naprawdę dzieje w Rosji i na Ukrainie. Nie wiemy tego jednak. Zarówno funkcjonariusze instytutów do spraw wschodnich, jak też dziennikarze dobierają tylko ilustracje do prawdy kanonicznej, ustanowionej ćwierć wieku temu: Rosja jest z natury imperialistyczna, zaledwie się rozpadła, już znowu myśli tylko o tym, jak się odbudować w granicach radzieckich i przywłaszczyć sobie znowu utracone strefy wpływów. Najlepszy dowód na „terrorystyczną” naturę Rosji to zabór Krymu, skądinąd rosyjskiego.
- Ty inspektora z Urzędu Skarbowego rabował - wyjaśnił Ihor - a Urząd Skarbowy wynajął nas...
Jakub już dawno podejżewał, że urzędnnicy są w stanie wymyślić każdą bzdurę, ale teraz wreszcie zdobył jednoznaczny dowód.
- Polski urząd skarbowy wynajmuje ukraińską mafię?
- Inaczej by tych wyrąbanych w kosmos podatków w ogóle nie ściągnął - mruknął Mykoła.
Adam zamyślił się głęboko. Takie czarownice, uzdrowicielki, spotyka się na całym świecie, w różnych kulturach. Pewno wiele z nich doskonale znało zioła i naturalne sposoby leczenia. Ta unikalna wiedza ginie, odchodzi wraz ze śmiercią wiedźm - pomyślał smutno. Ale dlaczego obrzucać je błotem, oskarżać o wszelkie zło? Czasy procesów czarownic dawno się skończyły
Normalnemu człowiekowi ciężko jest wytrzymać dzień pracy, który zaczyna się pobudką o piątej, przed wschodem słońca, a kończy po północy ostrą bibką i wypełniony jest niezliczonymi godzinami w upale, który powinien być zakazany konwencją genewską. Powiem tylko tyle: gdyby jakikolwiek więzień, polityczny czy nawet zwykły kryminalista, był zmuszany do pracy w takich warunkach jak my, Amnesty International już dawno by interweniowało.
– Za­pa­mię­taj sobie, wnu­siu: dia­beł już dawno prze­jął kon­tro­lę nad tym świa­tem. Miej nie­ustan­nie oczy do­oko­ła głowy, ni­ko­mu nie ufaj i bez­względ­nie tęp wszel­kie zło. Pod żad­nym po­zo­rem nie po­zwól, by się do cie­bie za bar­dzo zbli­ży­ło. Ina­czej bę­dzie po tobie. Sły­szysz mnie? Obie­caj, że nie po­zwo­lisz, by zło wzię­ło górę. – Nie po­zwo­lę – od­po­wie­dzia­łem cicho, nie do końca ro­zu­mie­jąc, o co mu cho­dzi­ło.
Bez względu na to, jak bystre macie umysły, jak szczwane podstępy stosujecie, wasze ciała są delikatniejsze.Stworzone do noszenia dzieci. -To, co powiedziałeś jest sprzeczne. Gdyby mężczyźni mieli rodzić dzieci, świat już dawno by zginął, i bez pomocy bandy żądnych krwi wampirów. I pozwól, że zwrócę twoją uwagę na jeszcze jeden fakt. Całą tę wojnę rozpętała kobieta. [Hoyt i Glenna; Magia i miłość]
Kruk przyglądał się mu z powątpiewaniem. Facet spędził dwie dekady, żyjąc dla kogoś, myśląc, że pewnego dnia...
Jeśli naprawdę zdecyduje się odejść, w wieku czterdziestu pięciu lat stanie naprzeciw zżycia sam, powiedzmy nawet, że z pieniędzmi w kieszeni (...) i zacznie popełniać błędy, które powinien popełniać dawno temu.
Odkładał życie na później, a życie zwykło się mścić za taką zniewagę.
... czym tak naprawdę jest życie. Nieustanną pogonią za czymś, czego nie możesz mieć. A gdy ci się wydaje, że już to masz, ono wyślizguje ci się z rąk i wpada z powrotem do sklepowej zamrażarki. Sięgasz szybko, żeby nie dać się wyprzedzić. Chwytasz w obawie, że data przydatności już dawno minęła, ale nie przeczytasz małych literek, bo życie jest jak promocja na kurczaka w markecie. Niby atrakcyjne, ale potrafi zakończyć się w najmniej oczekiwanym momencie.
W takim razie dla­cze­go ar­ty­sta w ogóle two­rzy? Od­po­wiedź jest pro­sta – no prze­cież dla kasy. Pie­nią­dze są po­trzeb­ne. Bez pie­nię­dzy nie ma dla was miej­sca w sys­te­mie. A sys­tem to je­ste­śmy my, lu­dzie. Ale tylko na pozór. Sys­tem już dawno się unie­za­leż­nił i stoi wy­so­ko nad nami, zwy­kły­mi śmier­tel­ni­ka­mi. Jest abs­trak­cyj­ny i nie­ma­te­rial­ny jak psy­chi­ka. Ma atry­bu­ty Boga i nie­wy­klu­czo­ne, że to jest Bóg. My się do niego mo­dli­my. Nie ma wyj­ścia. Co­dzien­nie pro­si­my go, aby za­cho­wał nas ode złego i nie przy­wiódł do zguby.
Sama informacja nie rozświetla światła. Może go nawet zaciemniać. Od pewnego momentu informacje przestają nas informować – zamiast tego deformują. Ten punkt krytyczny mamy już dawno za sobą. Szybko rosnąca entropia informacji, czyli chaos informacyjny, pogrąża nas w społeczeństwie postfaktów. Rozróżnienie naprawdę i fałsz zostaje zniwelowana. Informacja krąży więc bez żadnego odniesienia do rzeczywistości, w hiperrealnej przestrzeni. Fake news to także informacje, które być może mają siłę większą od faktów. Liczy się efekt krótkoterminowy. Skuteczność zastępuje prawdę.
Począwszy od pewnego wieku – dla niektórych nadal bardzo młodego – nie ma już nowych ludzi, zwierząt, marzeń, twarzy, wydarzeń: wszystko działo się przedtem, wszystkich kiedyś już widziałam – w innych maskach, inaczej ubranych, należących do innych narodowości, o innym kolorze skóry, ale to ci sami, ciągle ci sami. Wszystko jest echem i powtórzeniem; nawet żal stanowi tylko nawrót czegoś dawno wyrzuconego z pamięci, co wyraża się niewiarygodnym bólem, przepłakanymi dniami, samotnością, świadomością zdrady.
Tutejsza ludność uważa to miejsce za przeklęte. Opuszczony, leżący na skraju lasu cmentarz, na którym leżą dawno zmarli wyznawcy jakiejś tajemniczej odmiany protestantyzmu - nic dziwnego, że tak o nim myślano. Dlatego ludzie przychodzili tu się zabić. Gdy ktoś chciał odebrać sobie życie, wybierał właśnie ten las. tak naprawdę nie wiadomo do końca dlaczego. Może po to, żeby nie być w tych ostatnich chwilach tak do końca samotnym? Albo żeby mieć bliżej do piekła, gdzie jak wiadomo smażą się dusze wszelkich heretyków. (s.70)
Bardzo rzadko w życiu zdarzają się chwile, gdy otwierają się drzwi, a na progu stoi książę z bajki, w którego istnienie dawno przestałaś wierzyć. Pojawia się ktoś, kto okazuje się twoją drugą połową, kto akceptuje cię taką, jaką jesteś, w całości, kto odgaduje i przyjmuje twoje wewnętrzne konflikty, strachy, żale, złość, cały ten strumień ciemnego błota, który płynie w twojej głowie. I ten ktoś potrafi to wszystko uspokoić. I podaje ci lustro, w którym nie boisz się już przejrzeć.
– Dzię­ku­ję za ten wie­czór – po­wie­dział po­waż­nie, pa­trząc jej głę­bo­ko w oczy.
– To ja dzię­ku­ję – od­po­wie­dzia­ła rów­nie po­waż­nie. – Dzię­ki tobie znowu po­czu­łam się…
– Pięk­na? – wtrą­cił. – Nie­zwy­kła? In­te­re­su­ją­ca?
Pa­trzy­ła na niego przez chwi­lę.
– Tak. Chyba tak.
– Po­win­naś pa­mię­tać, że taka wła­śnie je­steś. Za­wsze. Że nie mu­sisz sobie tego przy­po­mi­nać. To po pro­stu ty.
Znowu za­mil­kła.
– Cóż. Dawno nikt mi tego nie mówił – szep­nę­ła w końcu z opusz­czo­ną głową.
– Nie cho­dzi o to, żeby ktoś mówił. Cho­dzi o to, żebyś ty to wie­dzia­ła.
Kiedy byłem gówniarzem, park stanowił zakazane miejsce, małomiasteczkowy odpowiednik czarnej wołgi, którą matki straszyły dzieci. Liczba zbrodni, jakie miały się tu dokonać, dawno uczyniłby z nas czarny punkt na mapie Polski (...). Ale przekaz ustny czyni cuda, więc park zawsze jawił mi się jako Eldorado, gdzie można jarać szlugi i obalać flaszki bez obawy, że jakiś praworządny obywatel się do ciebie przyczepi.[...]
Park był też miejscem, gdzie można było komuś dać w mordę albo, w zależności od rozwoju sytuacji, samemu oberwać.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl