Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "mienie darek", znaleziono 6

Dzielnicę, w której mieszkał, Darek nazywał gettem. Tymon poznał to miano przy okazji wyprowadzki z wieloosobowej kwatery, w której musiał regularnie znosić pijatyki. Udało się wynająć kawalerkę i zajął ją na wyłączność.
Agata weszła do kancelarii i popatrzyła z obrzydzeniem na kieliszki wypełnione winem.
– Znów tu chlejecie?
– „My to, my to… patointeligencja”– zanuciłam z przejęciem.
Darek parsknął śmiechem, a Agata zaczerwieniła się ze złości.
– Nigdy nie dorośniesz, prawda? Wiesz, ile masz lat? Ja w twoim wieku miałam już troje dzieci!
Popatrzyła na mnie z wyższością.
– Mam trzydzieści cztery lata i wiem, jak się robi dzieci. Jak będę chciała, to sobie zrobię. Nie jest to najbardziej skomplikowana rzecz na świecie. – Uwielbiałam, kiedy ktoś wartościował moje życie faktem nieposiadania bąbelków. – Może idź do jakiejś pracy albo coś… Od dwóch dekad jesteś na macierzyńskim, trudno się dziwić, że złość paruje ci uszami, a dupa co sezon rośnie o jeden rozmiar.
– FIGHT – syknął Darek głosem narratora z Tekkena.
– Nie będę się z tobą kłócić. – Agata uniosła wysoko brodę. – Jestem ponad te podłe insynuacje, bezdzietna lambadziaro. Przyszłam w konkretnej sprawie.
– Słucham cię, madko!
Czułem ciężar na swoich barkach. Chciałem zjeść ciastko i jednocześnie je mieć. Wizja spotkania z Elizą była bardzo kusząca. Chęć oderwania się od rzeczywistości również.
- Z trupem na barkach w koronę nie pójdziecie. Ale dożywotkę macie jak w banku. Zatem jak sami widzicie, wasze życie jest teraz w moich rękach. To ja decyduję o waszej przyszłości, a wasza przeszłość mnie nie obchodzi. I żebym, kurwa, miał psie gówno wjebać, jeśli skłamię, nie przyjmę tłumaczenia, że coś się wam wymsknęło po koksie czy wódzie, jasne?
Kiedy się obudziłam, było ciemno. Nie mialam pojęcia, gdzie jestem. Miękkie łóżko, czysta pościel. Nie wiedziałam, czy jestem sama, ale czułam czyjąś obecność. - Darek? Ktoś leżał obok mnie. Zaczęłam na oślep macać zgrubiałą pościel. Nie wyczułam jednak niczego pod moimi dłońmi. Nikogo nie było. Czynność tę powtórzyłam kilkakrotnie, szybko i gwałtownie. Nadal nic. Na łóżku wciąż leżałam sama. Wrażenie czyjeś obecnośći obok mnie było tak silne, że czułam się sparaliżowana ze strachu. Prosiłam Boga o sen.
"Podobno Bóg zrzuca na nasze barki tyle cierpienia, ile jesteśmy w stanie udźwignąć – niewięcej. Jeśli jednak się przeliczy i ból, jakim nas obarcza, okazuje się silniejszy, wysyła na
pomoc anioła. Może nim być przyjaciel, który zawsze odpowie na wiadomość i wesprze wmomentach kryzysu, siostra zapewniająca, że cię kocha, czy zupełnie obca osoba, ofiarująca pomocną dłoń. Ważne, by mieć przy sobie kogoś, kto udzieli nam wsparcia i dzięki komu
poczujemy się silniejsi."
© 2007 - 2025 nakanapie.pl