Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "pana te a", znaleziono 83

- Ma pan nakaz? (...)
- Nakaz, żeby pójść do pana gabinetu? A może pieczęć królewską?
- No bo...
-No bo co? Chcę zadać panu kilka pytań. Ale jeśli pan woli, mogę zawieźć pana w tym celu na komisariat śliczną białą furgonetką z niebieskim kogutem. My nazywamy ją suką. Użyje pan jak pies w studni! Wybór należy do pana.
Nie należy spychać wszystkiego na Pana Boga. A już astrofizyk na pewno nie powinien być takim spychaczem...
- A teraz?
- Na razie musi jaśnie pan pozostać in statu quo.
- Co to takiego?
- Łacina, proszę jaśnie pana.
Bo co to jest prawda, proszę pana? Prawda, to jest to, co my przeżyliśmy, a nie to, co nam ktoś po latach na ten temat powie.
-A wiec czy jest dla pana literatura - odważył się po dłuższej chwili spytać Stefan.
- Dla czytających jest próbą zapomnienia. A dla twórcy - próbą ratunku...jak wszystko.
A ja jestem, proszę pana, na zakręcie. Moje prawo to jest pańskie lewo. Pan widzi: krzesło, ławkę, stół, a ja – rozdarte drzewo.
- Na szczęście, ja mogę zmieniać kapelusze - powiedział Wayne z akcentem sprzedawcy precli - a pan, psze pana, utknął z tą facjatą.
Nie, nie uważam pana za człowieka szalonego, ale za nieszczęśliwego. A jeśli nieszczęścia się nie pohamuje, nasz biedny pomyślunek zostaje wystawiony na bolesną próbę.
Dalej zrzu­caj wagę. A je­że­li ci się nie uda, pa­mię­taj o sło­wach pana Ro­ger­sa… „Lubię cię takim, jaki je­steś”.
My nie zostaniemy na kolacji, partia wzywa.
- Myślałem, że ojczyzna.
- Mówimy partia, a w domyśle...
- Lenin?
- Żartowniś z pana! - Olczak roześmiał się nieszczerze. - A w domyśle naród.
Oni cały czas pytali: - A proszę pana, czy pan był agentem? To był długi dzień i wychodząc rzuciłem:
- Tak, byłem agentem, co oni wzięli za przyznanie się.
-Jezu widzieliście? Mina pana Hollanda mówiła "Och nie, przyszyjcie mi jaja z powrotem", a Cole wyglądał tak, jakby chciał powiedzieć "Stracisz coś jeszcze, lewusie".
Zepsute jajo w każdym gnieździe może się znaleźć, taka widać była wola Pana Boga. A z Panem Bogiem to nam dyskutować nie wypada, bo zawsze mogło być gorzej.
Pamięć to dziwna kurwa. W latach, które nastąpiły po zabójstwie mego syna, rzeczy ważne i nieważne zlewały mi się w jedno. Pan był tą rzeczą nieważną, a jednak zapamiętałem pana.
PANI POMMERAY Ja ją tylko wydałam na świat a potem wychowałam. Jestem jej matką, a więc osobą, która zna ją mniej niż ktokolwiek inny. RICHARD Jak może pani tak mówić? PANI POMMERAY Richard, chce pan powiedzieć, że pańscy rodzice pana znają? RICHARD (rozbawiony) Nie. PANI POMMERAY To ludzie, którzy mają najdawniejsze wspomnienia związane z pana osobą, w pobliżu których przeżył pan najwięcej czasu, niewątpliwie, ale o których nie może pan twierdzić, że pana znają. RICHARD Kochają mnie. PANI POMMERAY Właśnie! Ale kochać to nie to samo co znać. RICHARD (przyznaje jej rację) Kochać to woleć od innych, przedkładać ponad innych. To uczucie nie ma nic wspólnego z wiedzą, to coś w rodzaju zaślepienia.
Mama mówi, że nikt nie powinien bać się śmierci, bo przecież tu na ziemi jesteśmy tylko na chwilę, a potem ciąg dalszy nastąpi. Już bez bóli i cierpienia, w miłości. U Pana Boga za piecem.
Historia pana Marka stanowiła dla Zemsty koronny dowód, że nie każdy jest kowalem własnego losu. A nawet jeśli, to dużo zależy od tego, czy na początku dostaje nowocześnie wyposażoną kuźnię, czy musi ukraść pierwszy młotek.
"Nigdzie chyba chłopcy nie uczą się tak chętnie, jak w Akademii pana Kleksa. Przede wszystkim nigdy nie wiadomo, co pan Kleks danego dnia wymyśli, a po wtóre – wszystko, czego się uczymy, jest ogromnie ciekawe i zabawne."
Nad grobem profesora Marka Kaczorowskiego...
- Jeszcze żyję, panie profesorze,
a żyjąc, czuję się czasem, jakbym pisał wypracowanie.
I wtedy słyszę pana głos:
Duet!
Ty znowu żyjesz nie na temat...!
Coś zaczęło się w dniu, gdy Gildia Skrytobójców przyjęła pana Herbatkę, który widział rzeczy inaczej niż inni ludzie, a jednym ze sposobów,w jaki widział rzeczy inaczej niż inni ludzie, był ten, że w innych ludziach widział tylko rzeczy.
- Jeśli pan sądzi, że będę się z tym gościem... nie wiem... całował z języczkiem, to pan chyba oszalał! Po pierwsze, on nie żyje... Czy to do pana nie dotarło?
- Owszem, Jamie, sądzę, że dotarło.
- A poza tym jak miałbym to zrobić? Co bym mu powiedział? Ken, kochanie, chodź tu do mnie, będziemy się lizać?
To było jakieś takie nieszczęsne, miało biust, ale tego rozmiaru nie znalazłby w żadnym katalogu biustonoszy. Chyba że jak w tym kawale: "Jaki biust ma pana żona? Melony? Grejpfruty? Jabłka? A może jajka?
- Tak, sadzone".
Było chude, brzydkie i teraz już chyba wściekłe.
- Nie chcę pana obrazić, a nie mam doświadczenia w podróżowaniu, więc zapytam wprost: czy mogę wręczyć panu napiwek, czy to jednak nie wypada? -Nie czuję się obrażony, ale na moim stanowisku nie mogę przyjmować żadnych prezentów. To mogłoby zostać źle odebrane.
Pewien mężczyzna otwiera drzwi, a za nimi przebiera się naga kobieta. Człowiek dobrze wychowany natychmiast zamyka drzwi i mówi: "Przepraszam panią". Człowiek taktowny także natychmiast zamyka drzwi, ale mówi: "Przepraszam pana".
A pana nie chcę mieć. Ani pani. Nie chcę prowadzać ludzi na smyczy, nie podoba mi się to. Kocham wolność i swojego człowieka też zostawię na wolności. Zaopiekuję się nim, chociaż nie będę go trzymał na smyczy. Zostanę z nim, żeby nikt go nie skrzywdził. I zawsze przy nim będę.
- Wasza narzeczona już płaciła za pana terapię. Za dziesięć spotkań. Z góry.
- A ile?- zainteresowałem się.- Chętnie przebiję stawkę. Ile chce pan za to, żebym nie musiał tu przychodzić?
- Nie wiem, czy u was tyle pieniędzy, profiesor Ybl.
- Wezmę kredyt- burknąłem.
…wartość współcześnie żyjącego Polaka nie może być mierzona wartością wybitnych Polaków z przeszłości – innymi słowy, to że król Sobieski zwyciężył pod Wiedniem, a Mickiewicz napisał Ballady w niczym nie przesądza o poziomie i kulturze współczesnego pana Majewskiego czy Kozłowskiego….
- Dobry wieczór (...). Zapewne jesteście gniewnym tłumem. Ktoś z tyłu, kto nie nadążał za rozwojem wydarzeń, rzucił kamieniem. (...)- Widły są w porządku - uznał. - Lubię widły. Jako widły z pewnością spełniają wymagania. I pochodnie, to się rozumie samo przez się. Ale kosy... Nie, stanowczo nie. Zupełnie się nie nadają. Zapewniam was, że kosa nie jest właściwą dla tłumu bronią. Możecie mi wierzyć. Zwykły sierp jest o wiele wygodniejszy. Spróbujcie wymachiwać kosami, a szybko ktoś straci ucho. Postarajcie się o tym pamiętać. Zbliżył się do potężnego mężczyzny z widłami. - Jak się nazywasz, młody człowieku?
- Br... Jason Ogg, proszę pana.
- Kowal?
- Tak, proszę pana.
- Żona i rodzina w dobrym zdrowiu?
- Tak, proszę pana.
- To dobrze. Macie wszystko, czego wam trzeba?
- Eee... tak, proszę pana.
- Zuch chłop. Kontynuujcie. Byłbym wdzięczny, gdybyście w porze kolacji mogli krzyczeć trochę ciszej, ale oczywiście rozumiem, że macie do odegrania tradycyjną rolę.
- To bluźnierstwo, nazywac psa ,,Mohammed".
- Próbowałem wołac na niego inaczej, ale nie słucha. Pokażę panu. Steve, ugryź pana w nogę. Widzi pan? Nic. Spot, ugryź tego pana w nogę. Nic. Równie dobrze mógłbym mówic po persku. Rozumie pan, do czego zmierzam?
- No, a ja nazwałem swojego psa ,,Jezus". I co pan na to?
- W takim razie bardzo mi przykro. Nie wiedziałem, że zaginął panu pies.
- Wcale nie zaginął.
- Naprawdę? Widziałem w całym mieście ulotki z napisem ,,Czy odnalazłeś Jezusa?". Widocznie niejednemu psu Jezus. ...
- Czy po rozwodzie utrzymywała pani jakieś kontakty ze swoim byłym mężem Karolem Brodzkim?
- A cóż to, mojej dupy milicja będzie pilnować? - warknęła - Co pana to obchodzi?
- Tak się składa że obchodzi, chociaż pasjonować na pewno nie będzie w tak precyzyjnie określonym przez panią zakresie...
© 2007 - 2024 nakanapie.pl