Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "pelne matka", znaleziono 35

- Matką?
- Tak, matką.
-Wciąż żyje?
- Nie, zabrałem ją do preparatora zwierząt i kazałem wypchać, żeby mogła siedzieć na krześle przy kominku i dotrzymywać nam wieczorem towarzystwa. Pewnie, że wciąż żyje!
- Smakuje? - zapytała zabierając się za własna porcję
- Weź nic nie mów. Zepchnąłbym ze schodów własna matkę, żeby się dobrać do tego żarcia. O ile jeszcze mam matkę. (...)
- (...) Ja zabiłabym twoja matkę za coś świeżego z ogródka. Jakąś smaczną surówkę.
- To moja mama pewnie nie ma szans, jeśli kiedykolwiek znajdzie się między nami a sklepem spożywczym.
- Pewnie nie.
- Co z tego, że ojciec? – napuszyła się nagle Wanda. – Ojciec to ruchome święto. Jak Wielkanoc. Nigdy nie wiadomo, kiedy się go spodziewać. – Przerwała, żeby złapać oddech. – Matka to co innego. Matka to Boże Narodzenie. Zawsze pewna, zawsze w tym samym miejscu.
Przez pewien czas panował spokój i miałem nadzieję, że Czarny nigdy się nie odezwie. Ale jak mówi przysłowie, nadzieja matką głupich.
Zawsze fascynowały mnie twarze mojej matki. Miała ich tak wiele, a ja co pewien czas odkrywałem nową. Tę znałem jednak doskonale.
Przy kolacji na stole nie leży obrus, co - Tess jest pewna - bardzo nie spodobałoby się Helen. (Na bożonarodzeniową kolację Kate położy ten, który uratowała z domu matki).
Justyna nie miała zielonego pojęcia, skąd matka bierze te wszystkie swoje inwektywy, ale nie można było jej odmówić kreatywności. Zawsze gdy ktoś czymś jej podpadał, wymyślała go od raszpli, lafirynd, fląder albo saskich pierdół. Justyna była pewna, że wciąż nie zna całego słownika obelg używanych przez matkę.
My kobiety często zapominamy, że jesteśmy kimś. Małe dziecko do pewnego wieku nie wie, że jest odrębną istotą niż jego mama. Łączy je z matką bardzo silna więź i mówi się, że trzeba je odpępowić.
Twarda to lekcja, ale twardą ręką zostałem wychowany. Przez ojca, pewnie, niech będzie, że przez ojca. Przez Trzebora z Rybnicy. Choć wszyscy wiedzieli, że matkę moją, Bognę, posiadł przed nim Popiel.
Samotna matka i nauczycielka nie miała środków, aby zmienić mieszkanie na większe. Pogodziła się z tym i starała rozwijać w synu inne wartości niż posiadanie i szpanowanie drogimi gadżetami. Była pewna, że z powodzeniem.
Czy obowiązkiem matki jest kochanie swoich dzieci? - Nie - odpowiedziała mi, gdy pewnego dnia zebrałam się na odwagę i zwyczajnie zapytałam o to przy obiedzie. - Jest to swego rodzaju wynaturzenie, ale nawet w świecie zwierząt zdarza się, że matka odrzuca swoje młode, a w końcu też jesteśmy ssakami - powiedziała zupełnie normalnie, jakby nie wyczuwając aluzji. - Dlaczego pytasz? - Piszę wypracowanie - skłamałam machinalnie, czując skrępowanie pod ostrzałem jej chłodnego spojrzenia. Nie wiedziałam, jak to jest przytulić się do matki.
Dzięki miłości wszystko jest możliwe." Powiedzenie to wywodziło się ze starożytnych czasów, a przypisywano je jakiemuś bogu, którego nie mógł sobie teraz przypomnieć. Pewnie Cthonie, bogini matce, mającej pieczę nad takimi bzdetami.
Ona tylko chciała być najlepszą matką, jaką potrafi i nigdy nie zawieść swojej córki, choć pewnie zrobi to nie jeden raz. Pragnęła uchronić ją od losu, który sama wybrała, nie do końca wierząc, że jest to możliwe.
Pamiętam, jak pewnego dnia babcia nad kubkiem herbaty powiedziała, że bez zła nie byłoby dobra. Że każdy wyszedł z brzucha matki jako takie samo nieskazitelne stworzenie, które tylko społeczeństwo może zniszczyć. Powiadała, że rodzimy się jako czysta kartka i to otoczenie nadaje tej kartce barwy.
Jej tu nie ma, a Maze wychowuje się bez matki, więc masz poczucie, że nie możesz być szczęśliwy. Nie ważne, czy to dlatego, że dla ciebie pracuję, czy dlatego, że weszłam w twoje życie, ale nie chcesz przekroczyć pewnej granicy, bo to mogłoby cię doprowadzić do czegoś, co w twoim mniemaniu ci się nie należy.
"Pamiętam, jak w pewien weekend pomagałam ci w pracy. Bawiłam się z dziećmi, podczas gdy ty zajmowałaś się ich matkami. Jedna z kobiet stwierdziłam, że jestem piękna. Uderzając piękna. W samochodzie w drodze do domu powiedziałeś, że uroda daje siłę. I kamuflaż. Dawała mnie i będzie dawać tobie."
- Cukierek albo psikus- powtórzył diabeł.
- Zabieraj te widły, gówniarzu- warknąłem.
Matce diabła uśmiech spełzł z twarzy.
- Mógłby pan się grzeczniej odzywać do dziecka.
- Pewnie tak- przyznałem.- A dziecko mogłoby nie dźgać mnie widłami. Ale jak pani widzi, żadne z nas nie wykorzystuje w pełni swojego potencjału.
Wybór przyszłego kandydata na męża nie zależał od woli panny. Zarówno prawo świeckie, jak i patriarchalny model rodziny decyzję w tej sprawie pozostały w gestii ojca. Czasami zdarzało się, że pewien wpływ miała także matka, najczęściej jednak decydowała ona dopiero w przypadku wcześniejszej śmierci ojca.
Ojciec zmarł przy moim porodzie czterdzieści lat temu. Wyszedł po papierosy, bo nie mógł znieść jęków matki dochodzących zza zamkniętych drzwi porodówki, i wpadł pod samochód. Czy zginął przez nadmierną wrażliwość, czy przez jej brak? Nie wiem. Pewne jest tylko to, że wraz z nim bezpowrotnie odszedł ostatni pierwiastek męski z naszego domu.
Później twierdziła, że w czasie okupacji Żydów rozpoznawano nie po wyglądzie, a po lękliwym spojrzeniu (i pewnie dlatego żaden szmalcownik matki nigdy nie zaczepił, ojca zaś, mimo jego "dobrego wyglądu", parę razy wciągnięto do bramy, na szczęście zawsze umiał się wykręcić) - ale kiedy dorosłem, opowiadała czasem straszne rzeczy.
Ten cierpi, kto kocha bardziej. Kto kocha mniej? Kto kocha bardziej? Cierpi… Cierpi? Czasem tamte matki słowa odzywały się w niej. Ich to nie dotyczyło. Oboje kochali tak samo mocno. Była tego pewna. Na sto procent! Ich miłość będzie dojrzewać, ewoluować. Będą poznawać jej inne oblicza, nowe, nieznane. I będą nią zafascynowani, jak smakowitym, starym winem.
Rincewind musiał przyznać, że krzyczący człowiek ma rację. Nie w tym, ma się rozumieć, że ojciec Rincewinda był gnijącą wątrobą pewnej odmiany górskiej pandy, a matka wiadrem żółwiego śluzu. Rincewind nie pamiętał osobistych spotkań z żadnych z rodziców, przypuszczał jednak, że oboje byli przynajmniej w przybliżeniu humanoidalni, choćby i przez krótki czas.
Teraz wychodzi z ciebie... nie człowieczeństwo, tylko... człowiekowatość. Ten dziwny zestaw cech, będących mieszaniną błędnych pojęć, niemądrych przekonań i sztuki samookłamywania się. Zabiłbyś matkę tej dziewczynki, ale jej samej już nie. Bo dobrzy ludzie nie zabijają dzieci.Mogą je zostawić w głuszy na pewną śmierć z głodu, pragnienia i od wilczych kłów, ale przecież nie będą tego widzieć, więc nie obciąży to ich sumienia. Człowiekowatość w pełnej krasie.
Drzewo Matki Natury runęło na ziemię. Rozpętała się wichura i burza. Stara Cyganka wiedziała, że zdarzy się coś złego w najbliższych dniach. Miała rację, do Brzozowego Lasu zawitała śmierć. Tego dnia została zamordowana jej najlepsza przyjaciółka i siostra- Amanda Johanson. *** To był dzień jej ślubu. Sarah Libret długo czekała na tę radosną chwilę. Czy aby na pewno był to najszczęśliwszy dzień jej życia? Tego nie była do końca pewna.
drzewo Matki Natury runęło na ziemię. Rozpętała się wichura i burza. Stara Cyganka wiedziała, że zdarzy się coś złego w najbliższych dniach. Miała rację, do Brzozowego Lasu zawitała śmierć. Tego dnia została zamordowana jej najlepsza przyjaciółka i siostra- Amanda Johanson. *** To był dzień jej ślubu. Sarah Libret długo czekała na tę radosną chwilę. Czy aby na pewno był to najszczęśliwszy dzień jej życia? Tego nie była do końca pewna.
Rozpoczyna się pierwszy semestr klasy maturalnej. Już na początku roku zaczynam solidne przygotowania do egzaminu. Ucieczka w naukę pozwala mi choć na trochę zapomnieć o wszystkim, co mnie boli. Wciąż wymykam się z domu, nie mogę znieść ciężkiej jak ołów atmosfery i depresji matki. Sama padam w stan pewnego odrętwienia, Brakuje mi łez, żeby płakać. Znów tnę się regularnie, dając upust całemu napięciu, które teraz odczuwam codziennie. Brakuje mi już miejsca na kolejne rany.
- Cóż, moja mamuśka miała takie powiedzenie: ,,Wygląda jak kaczka, kwacze jak kaczka i człapie jak kaczka, więc to pewnie kaczka."
- Tkwi w tym głęboka mądrość - stwierdził Halt. - Tylko co wiekopomne słowa twej matki mają wspólnego z naszą sytuacją?
Gundar wyjaśnił niespiesznie:
- Wygląda to na kanał. Znajduje się we właściwym miejscu. Gdybym ja miał kopać, tutaj właśnie bym go wykopał. A więc...
- A więc to przypuszczalnie właściwy kanał? - podpowiedział Selethen.
Gundar zaśmiał się.
- No, chyba że kaczka - stwierdził.
Dla dziecka odkrycie, że ci, których się kocha, posiadają swoje ograniczenia, to prawdziwa zgroza. Wtedy, gdy okazuje się, że matka nie może zapewnić ci bezpieczeństwa, że twój nauczyciel popełnił błąd, że trzeba podążyć niewłaściwą ścieżką, ponieważ dorośli nie mają siły, aby obrać tę właściwą... każdy z tych momentów jest jak kradzież kawałeczka twojego dzieciństwa, każdy z nich to cios, który zabija pewną część dziecka, którym byłeś, obnażając kolejną część dorosłego człowieka, nowego stworzenia, znacznie twardszego i silniejszego, ale zahartowanego goryczą i rozczarowaniem.
Kiedy dzieci są małe, są pewne krytyczne okresy w rozwoju, kiedy dzieją się istotne rzeczy. Jednym z najważniejszych zadań jest przywiązanie do pierwotnego opiekuna. Psychologowie wiedzą, że jest to jedna z ważniejszych spraw w ciągu pierwszych 5 lat życia. Czasami, kiedy do tego nie dochodzi, dzieci nie są w stanie później nawiązać więzi z innymi osobami, bądź wytwarzają coś co nazywamy zdezorganizowanym przywiązaniem. Myślę, że w twoim przypadku, skoro doświadczyłaś tak strasznych nadużyć, wpłynęło to na umiejętność nawiązania wzajemnych więzi z postacią odgrywającą rolę matki.
Kiedyś, gdy swego czasu przechodziłem w Tarnowie ulicą Krakowską, usłyszałem w pewnym momencie straszny krzyk: „Matko Boska! Ratuj moje dziecko!". Obejrzałem się i zobaczyłem, że jakieś małe, może trzyletnie dziecko, wypadło z okna na parterze na kamienny bruk. Ktoś podbiegł natychmiast, podniósł je i okazało się, że dziecku nic się właściwie nie stało. Było jednak tak przestraszone i tak krzyczało, że trudno było je uspokoić. Zaraz nadbiegła matka i wyjaśniła wszystko. Gotując obiad postawiła dziecko na wysokim stoliku, obok okna, by mogło zobaczyć, co dzieje się na ulicy. W pewnym momencie niepostrzeżenie dziecko wdrapało się na parapet okienny, przechyliło się i wypadło na ulicę. Wystraszona matka, ucieszyła się jednak ogromnie tym, że dziecku w dziwny sposób nic się właściwie nie stało. Wolno więc wymawiać imiona Boże w potrzebie, nieszczęściu i chorobie - ale nie wolno tego czynić w śmiechu, żartach czy złości. Wymawianie ze czcią imienia Bóg lub Jezus jest hołdem składanym Panu Bogu, jest odwołaniem się do Jego potęgi i miłości. Wyrazem czci dla imienia Bożego jest również błogosławienie w tym imieniu. Wyrażają to chrześcijańskie zawołania i życzenia: „Boże błogosław!", „W Imię Boże", „Szczęść Boże", „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus".
© 2007 - 2025 nakanapie.pl