Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "pouy musi", znaleziono 162

- Ale jest coś, czego nigdy do tej pory nie miałem - dodał Simon. - I to się zmieniło.
- Mianowicie?
- Brata.
(...) To nie ktoś, kogo wybierasz, ale ktoś, kogo daje ci los, ktoś, kto w innych okolicznościach może nie spojrzałby na ciebie po raz drugi ani ty na niego. Ktoś, za kogo oddałbyś życie i dla kogo zabiłbyś bez chwili zastanowienia, bo to rodzina.
Jest wtorek, Daria wylatuje dopiero w sobotę, w dodatku późnym wieczorem. Mam więc trochę czasu, żeby ją poznać i żeby z nią zaszaleć. Wierzę, że moja psychiczna blokada puści w momencie, w którym dowiem się o niej czegoś więcej. W końcu jest niesamowita, to najbardziej wyjątkowa kobieta, jaką do tej pory spotkałem. Nie mogę tak po prostu pozwolić jej uciec.
- Człowiek, koń, sterowiec, czołg - wszyscy tak samo są elementami wojny, nie mniej żywym i nie mniej nieożywionym niż jakikolwiek inny. Skoro filozofowie twierdzą, że ta wojna odebrała nam dusze i zamieniła w maszyny...
- ...to może tchnęła ducha i życie w martwą do tej pory stal - dokończył za niego Reinhardt. - Człowiek zajął miejsce Boga.
Jako pielęgniarz Szeremietiew przez lata wiele razy widział, jak ludzie umierają, czasem szybko, czasem powoli. Jedni poddawali się losowi, inni buntowali się przeciwko niemu, pierwsi umierali spokojnie, drudzy w bólu. Lecz do tej pory jego zdaniem najgorsza śmierć - poza konaniem w mękach dojmujących do szpiku kości - to umieranie samotnie.
Żyły otoczone śmiercią. Słuchały opowieści z frontu, przepisywały na czysto rozkazy ograniczania racji żywnościowych w obozach jenieckich. W lazaretach zamykały oczy zmarłym, w szwalniach zastanawiały się nad tym, czy rozerwaną granatem nogawkę da się jeszcze uratować. Do tej pory patrzyły na umieranie z boku, lecz może właśnie nadeszła pora, by stanąć na skraju dołu? (s.37)
Wiem, że niby nie ma ideałów, ale tak naprawdę, jeżeli ktoś nam się podoba, to właśnie nim się staje. Nagle wszystko w tej osobie wydaje nam się lepsze - oczy piękniejsze, tatuaże jakieś żywsze, usta doskonałe do całowania... Ale nie tylko wygląd się zmienia. Widzimy także wnętrze, delikatność i kruchość drugiej osoby, do tej pory ukryte pod maską. Wszystkie najlepsze cechy się potęgują, zapominamy o wadach.
Nic więc dziwnego, że młodzież z Warszawy czuła się od nas dwa, trzy oczka lepsza, rozumiesz. Nie tylko mieli więcej pieniędzy, eleganckie mieszkania i najmodniejsze ciuchy - ale też więcej od nas wiedzieli, mieli większy dostęp do informacji, do kultury, znali więcej plotek politycznych, cześciej wyjeżdżali za granicę... I strasznie się puszyli, strasznie! "Warszawka". Niektórym to nawet i do tej pory zostało.
Czy nigdy nie zastanawiał się pan nad tym, dlaczego chmury i drzewa, złotogniade jesienią, bure zimą, ten pejzaż deklinowany przez pory roku, dlaczego wszystko wali w nas pięknem jak młotem, jakim prawem się tak dzieje? Przecież powinniśmy być czarnym prochem międzygwiezdnym, strzępami mgławicy Psów Gończych, przecież normą jest huczenie gwiazd, potop meteorów, próżnia, ciemność, śmierć..
,,Jest najprzystojniejszym facetem, jakiego do tej pory oglądały moje oczy. Wygląda na dwadzieścia osiem, może dwadzieścia dziewięć lat i jest po prostu grzesznie piękny, jeżeli tak można określić faceta. Ma z pewnością powyżej metra dziewięćdziesięciu wzrostu, ciemne blond włosy po bokach krótsze, a na czubku dłuższe i zaczesane do góry. Do tego lekki zarost i ta muskularna, atletyczna sylwetka…”.
-Powiem ci coś: przekupią cię albo zastraszą. Może nawet jeszcze dzisiaj, jak tylko się dowiedzą, że ze mną rozmawiałeś. Tak na wszelki wypadek.
-Nie znasz mnie.
-Znam tych, którzy byli tu przed tobą. Wszyscy tak samo niezłomni. Wszyscy mówili, że ich nie znam. Od tamtej pory nie słyszałem o nich ani o sprawach, które prowadzili. Nie mam pretensji. Takie po prostu jest życie, że jak się ma prywatnie dużo do zyskania lub dużo do stracenia, łatwo zmienić zdanie.
Lubię wracać i lubię ciebie, Tad. Od tej pory będę chyba wracał co noc i za każdym razem podejdę trochę bliżej twojego łóżka... i jeszcze trochę bliżej... aż którejś nocy usłyszysz warczenie. Czyjeś warczenie tuż obok, Tad, i to będę ja, i zanim zdążysz ich zawołać, rzucę się na ciebie, a potem pożrę, i znajdziesz się we mnie.
- Wypuściliśmy tylko sześćdziesiąt tysięcy egzemplarzy, więc straty nie są zbyt wielkie.
- Mówiłaś, że planujecie siedemdziesiąt milionów - przypomniałem jej.
- Tak, ale zmieniliśmy zdanie po zasięgnięciu opinii naszej SI.
Odniosłem wrażenie, że fotel zapada się pode mną.
- Nawet Sztuczna Inteligencja uznała "Pieśni" za szmirę?
- Sztuczna Inteligencja uznała "Pieśni" za arcydzieło - odparła Tyrena. - Dzięki temu wiedzieliśmy już na pewno, że to będzie całkowita klapa.
-Jak się masz Puchatku?- powiedział Prosiaczek.
-Co robisz?
- Próbuję dosięgnąć kołatki- odparł Prosiaczek.-Właśnie przechodziłem tędy...
- Pozwól, że cię wyręczę- rzekł uprzejmie Puchatek. (...)- Jak długo ten, co tu mieszka, każe nam czekać pode drzwiami?
I zakołatał znowu.
-Ależ, Puchatku! - zawołał Prosiaczek. -Przecież to twoje własne mieszkanie.
-Prawda, zupełnie o tym zapomniałem- powiedział Puchatek.- Więc wejdźmy.
- Posłuchaj, Camille- przemówił wreszcie Le Guen (...)- nie mam lepszej hipotezy. Ale to nie oznacza, że twoja na tym zyskuje. Bo co? Znalazłeś książkę, która opowiada o podobnej zbrodni?
Od zarania dziejów mężczyźni mordują kobiety, zdążyli już do tej pory wyczerpać wszelkie możliwe kombinacje. Gwałcą je, ćwiartują, znajdź mi faceta, któremu nie chodziłoby to po głowie. (...) Nie ma potrzeby szukać w bibliotece, spektakl masz przed oczami.
Każdy boi się zmian. Budujemy wokół siebie kokon, który ma zapewnić nam bezpieczeństwo. Chowamy w nim wszystkie rzeczy stałe, bo nie chcemy, aby ktoś nam je odebrał. Przytulamy je do siebie tak mocno, że w końcu tracą swoją moc i całe nasze życie ulega zmianie. Wychodzimy z kokonu, który do tej pory nas chronił, i musimy od nowa poznawać świat, otwierający przed nami kolejne drzwi.
Frank jest poniżej dwóch złotych. Przychodzi do mnie znajomy, chce kredyt frankowy. Mówię mu: "Nie bierz, frank pójdzie w górę i stracisz". "Daj mi spokój, wypełnij wniosek i się nie odzywaj!". Pan prezes, rozumiesz, znał się na wszystkim, choć nie pracował w kredytach. On wie lepiej. No, ale skoro mam się nie odzwywać! To się nie odzywam. Wziął równowartość 4 mln zł. Dziś jest bankrutem, choć do tej pory mieszka w tej rezydencji, jeszcze go nie zwindykowali.
Dziwna rzecz – odezwał się milczący do tej pory Dębicki. – Bismarck jest artystą, ponieważ należał do tych, co budowali państwo niemieckie; ale organizator fabryki nie jest artystą, ponieważ tworzy tylko – fabrykę. Wypadłoby stąd, że większy honor – złapać wieloryba aniżeli – stworzyć wróble. Mnie się zaś zdaje, że drugie zadanie jest trudniejsze i że ten, kto zbudowałby porządnego wróbla, byłby artystą godniejszym podziwu aniżeli łowca wielorybów...
Do tej pory była jak morze pokryte taflą lodu. Uczucia i emocje kotłowały się niczym woda pod grubą warstwą zmarzliny, komuś z zewnątrz trudno się było jednak do nich dostać. (...) Czuła, że skorupa, którą pokryła swoje emocje, powoli pęka. Już kolejnego dnia ujrzy te pęknięcia na powierzchni morza, kiedy to południowe słońce skruszy lód, a wiatr poruszał będzie wodę widoczną pod jego pozostałościami.
Nie mając wyboru, rodzice niechętnie pogodzili się z decyzją córki. Zaślubiny Charlesa Fryderyka Stuarta i Elisabeth Anne Lightbody odbyły się trzeciego maja roku tysiąc sześćset trzydziestego dziewiątego w królewskiej kaplicy zamku Windsor. Para natychmiast opuściła dwór królewski i nieczęsto go od tej pory odwiedzała, za­dowalając się życiem na wsi w majątku Charliego, Queen's Malvern.
Mary wtrąciła się zdecydowanym tonem:
– Jak ty to sobie wyobrażasz? Mam zabronić jedynemu synowi odwiedzić mnie i ojca, żeby potajemnie zajmować się córką jego byłej żony? Co mam wymyślić? Że nas nie ma w domu,
że wyjeżdżamy na urlop, w podróż służbową? Mam kłamać?
– Do tej pory nie mówiłaś mu prawdy, więc chyba dodatkowe kilka tygodni nie zrobią ci różnicy. – Leanne od razu pożałowała tych słów, ale było już za późno, by je cofnąć.
- Czy można cofnąć czas tak, aby ich uratować? Masz taką moc?
- Nikt nie ma takiej mocy, by pokonać czas. On rządzi się swoimi prawami i nikomu do tej pory, odkąd świat istnieje...
- ... ale ty go stworzyłaś...
- Tak mówią, ale wiesz, nie należy wierzyć plotkom. - Bożka uśmiechnęła się szelmowsko. - Więc odkąd świat istnieje, nikomu nie udało się cofnąć czasu ani posunąć go do przodu. Ja nie mam takiej mocy. Wszystko dzieje się w jakimś celu.
ycie kobietą jest gorsze od bycia rolnikiem - mamy tyle roboty z plewieniem i pryskaniem upraw: trzeba depilować nogi woskiem, golić pach, skubać brwi, ścierać pumeksem stopy, złuszczać i nawilżać naskórek, oczyszczać pory, farbować odrosty, malować rzęsy, piłować paznokcie, masować cellulitis, gimnastykować mięśnie brzucha. W dodatku te wszystkie zabiegi są tak precyzyjne, że wystarczy kilka dni, aby się całkiem zapuścić.
Kiedy tak na mnie patrzyła, w głowie jak na złość odtwarzały mi się sceny naszego dzikiego seksu. Zawsze miała to kocie spojrzenie. Błagała, bym ją zniszczył i niejednokrotnie to robiłem. Najpierw ją dusiłem do utraty tchu, a później pieprzyłem przywiązaną do łóżka, dopóki nie rozpadała się pode mną w szaleńczym orgazmie. Była kobietą, dla której gotów byłem rzucić wszystko. Straciłem dla niej głowę. Wpadłem w wir pełen uzależnień. Prawie umarłem. Zniszczyła mnie bez mrugnięcia okiem.
Tybald do tej pory nie mógł uwierzyć, że za kilka minut odpłynie tą łodzią z innego świata na swe pierwsze jesienne ferie. Nie miał jednak czasu zastanawiać się nad niezwykłością sytuacji, gdyż wzywano ostatnich pasażerów, a jednocześnie za plecami Tybalda rozległ się głośny tupot i ktoś uczepił się jego rękawa.
– Myślałem, że już nie zdążę! – wysapał listonosz, wyrównując oddech. – Spadłaby efektywność doręczania... Z premii nici... A tak dobrze szło...
nowi malarze pokazywali nie tylko blask słońca i zielone pola, lecz także śnieg dokonując rewolucyjnych osiągnięć w zimnym plenerze. Stała pełna pokory przed płótnami, którym w gazetach nie szczędzono obelg. Śnieg osiadający na ziemi ma w sobie płatki szarości. Ma też w sobie błękit, w zależności od światła, pory dnia, nieba; ma w sobie ochrę, a nawet brąz czy lawendę. Rok temu przestała już widzieć śnieg jako biały; pamięta niemal ten moment, kiedy to sobie uświadomiła, patrząc na ogród.
Trudno uwierzyć, że to jest Notting Hill, a ta atramentowo czarna i cicha otchłań pode mną to Londyn. Niegdyś za tym oknem widziałem milion świateł oraz Bayswater Road i Oxford Street przeszywające serce Londynu niczym lśniący diamentowy miecz. Niegdyś przez to okno szum ulicznego ruchu wpadał jak pomruk morza przy cichnącym sztormie, lecz teraz zdaję się zawieszony na tym połamanym drewnianym krześle w nieprzeniknionym mroku i złowieszczej ciszy.
Otóż moja matka, przewidując nadejście przypadłości, właściwych jej latom, nalegała, bym się ożenił. Wiesz, jak wytrwałe bywają matki w takich przypadkach i jakie pokłady emocji mogą uruchomić. Dwa razy podpaliła mieszkanie, raz skoczyła w przepaść klatki schodowej, a wreszcie, gdy owe próby targnięcia się na własne życie zawiodły, poszła do zoo i rzuciła się do klatki z lwami, gdzie znajdowałaby się zapewne do tej pory, gdyby zwierzęta te nie zwróciły uwagi strażnika rozpaczliwym rykiem i gestykulacją.
Na czym polega mind control? Podsumowując to, co do tej pory przedstawiłem można dojść do wniosków tj.: duchowi ludzie posiadają sprzęt do tortur, który wykorzystują przeciwko niewygodnym ludziom; być może kierują się względami ludzi bogatych tak jakby inteligencja podlegała kontroli i wpływom silniejszych ludzi; istnieją również mikroskopijni ludzie zwani przez duchy jednostkami, którzy to wykonują skomplikowane operacje na mózgu człowieka; najprawdopodobniej człowiek słabszy pod względem finansowym lub z kredytem jest przeznaczony przez ludzi jako dawca pamięci.
Zamarłam, ze zgrozą spoglądając przed siebie. Widziałam dwa ogromne, puste oczodoły, błyszczące barwą szkarłatu. Sącząca się z pyska gęsta piana kapała na ziemię, tworząc w niej drobne wgłębienia. Poczułam gorąco od płonącego żywym ogniem cielska; nogi ugięły się pode mną, gdy zauważyłam wystające nagie kości. Ogar wypuścił parę z nozdrzy i poruszył ogonem, a ja podskoczyłam z przerażeniem, kiedy ostry szpikulec roztrzaskał rosnące obok drzewo na pół.
Widocznie głęboko w każdym ludzkim sercu ukryte jest pragnienie przeszkadzania bliźnim w robieniu tego, co lubią. Prawa, przepisy - zawsze dla i n -n y c h. Jest w nas takie mroczne coś, coś, co mieliśmy, zanim zeszliśmy z drzew i czego do tej pory nie zdołaliśmy strząsnąć. B o a n i j e d e n z nich nie powiedział: “Uchwalcie to, żebym nie mógł robić rzeczy, których nie powinienem”. Niet, towariszczi, z a w s z e chodziło o coś, co robili inni. Trzeba ich było powstrzymać “dla ich własnego dobra” - nie dlatego, że ponoć szkodziło to w czymś projektodawcy.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl