Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "powiew tu i", znaleziono 23

Prawdziwe szczęście to czuć powiew wiatru pomiędzy uszami konia i niczym nieskrępowaną wolność.
Żałoba to dom, który znika ilekroć ktoś zapuka do drzwi, dom, który wzlatuje w powietrze przy najlżejszym powiewie, który wkopuje się w ziemię, kiedy wszyscy śpią.
Przybywam w pełnej mocy, Trzeźwiejącym ku pomocy! Niosę gwałt i pożogi, Łeb mój porosły rogi. Otacza mnie powiew gorzałki.
Umieram - szepnąłem I cały świat umarł. Stałem samotnie na brzegu morza, czując powiew bryzy. To samo miejsce, w którym byłem wcześniej, jakże jednak inne bez słońca i bez kwiatów.
Czasami po prostu nas to spotyka. Nie spodziewamy się zmian, a one w nas uderzają. Są jak powiew świeżego powietrza, zmieniają nasze myślenie, zmuszają nas do rzeczy, których nigdy wcześniej nie bylibyśmy w stanie zrobić ...
Siedział tuż obok mnie, więc widziałam, jak jego podbródek drży. Po raz pierwszy zrozumiałam, że zbrodnia jak słowa, które zostaną wypowiedziane, nigdy nie znika. Nie przemija jak powiew wiatru, który pojawia się nagle, pozostawiając jedynie znikomy ślad.
- Na myśl o tym, że znowu będę musiała umawiać się na randki, robi mi się słabo. Mam dwadzieścia siedem lat, jestem za stara, żeby zaczynać od początku.
- To prawda, jesteś sędziwą staruszką. Czuję powiew mogiły.
Wydaje mi się, że się zmieniłam, wyrosłam z tamtego czasu, ale wystarczy powiew wiatru, który przynosi stary zapach, bym poczuła lęk i rosnący we mnie ciężar. Groza starych dni, ponure, nikomu nieopowiedziane przerażenie.
Wiedział, że szczęście bywa tak kruche i delikatne, że każdy silniejszy powiew wiatru może je bardzo szybko zdmuchnąć jak świeczkę. Ale wiedział również, że nawet ze słabo tlącego się płomyczka po jakimś czasie może rozpalić się wielki, gorący ogień.
Dokładnie pół roku przed moimi czterdziestymi urodzinami mój świat rozpadł się jak domek z kart, zdmuchnięty przez silniejszy powiew wiatru. Runął tak po prostu, z dnia na dzień, nie ostrzegając mnie ani nie dając wcześniej żadnych znaków.
Masyw Giewontu, mimo iż nie był widoczny w całości, robił ogromne wrażenie. Jego czubek, otulony pierzyną z chmur, wyglądał bardzo tajemniczo. Rozciągający się u stóp góry las szumiał i kłaniał się obserwatorom przy każdym mocniejszym powiewie halnego.
Nadzieja istnieje zawsze, do ostatniej chwili. Dlatego właśnie jest nadzieją. Nie możemy jej zobaczyć, ale ona jest dostatecznie blisko naszych twarzy, byśmy poczuli powiew poruszonego powietrza. Jest zawsze tuż obok i niekiedy udaje się nam ją schwytać i przytrzymać na tle długo, by wygnała z nas piekło.
Cała Polska to jest taka bouillabaisse, taki bigos, że czasem można to znienawidzić. Rasowo Słowianie, kulturalnie łacińscy, z temperamentem bizantyjskim (polski bizantynizm, czyli buntownicza czołobitność nadawałaby się do osobnego studium), intelektualnie mieszanina niemiecko-francuska z powiewami do Rosji – jakiś piekielny konkokt, w którym my sami gubimy się bardzo często.
Aniele mój, co skrzydłami swymi dajesz mi cień, powiew wiatru ożywczy i ochronę przede mną samym. Nie wiem, czemu twój wybór padł właśnie na mnie i co lub kto sprawił, że zostałeś obarczony strzeżeniem akurat mnie. Dziękuję. Za każdy dzień, szczyt i drogę, za oddech i kroplę potu, za pocałunek i pieszczotę słonecznego promienia.
I chociaż każdy z nas ma swoją własną opowieść o czekaniu na schodach, jej sednem zawsze jest uczucie, jakie towarzyszy przebywaniu poza przynależnością. Nieznośne przekonanie, że nikt cię nie potrzebuje. Życie nie uważa, że jesteś niezbędny. Kiedy nikt nie przychodzi za tobą z zaproszeniem, potwierdza to najgorsze twoje obawy i sprawia, że jeszcze bardziej zapuszczasz się na terytorium wygnania, aż czujesz zimny powiew śmierci.
Zewsząd otaczał go mrok. Jedyne światło sączyło się z ulicznych latarni, których nikły blask nie był w stanie się przebić przez ciemną zasłonę nocy. Chłodne powietrze przyjemnie muskało mu skórę, ale każdy silniejszy powiew wiatru sprawiał, że po jego plecach rozchodziły się zimne dreszcze. Wszechogarniająca pustka i niczym nie przerwana cisza budziły w nim lęk, lecz rodząca się w duszy determinacja nie pozwalała mu się zatrzymać.
Przez otwarte okna widać było rytmicznie falujące ciała, zanurzone w rozwibrowanym katharsis, splątane ze sobą i uwięzione w muzyce, którą nieco stłumioną słychać było także w ogrodzie. Po prawej w przeszklonych drzwiach mijali się ci, którzy wracali po więcej alkoholu, z tymi, którzy wychodzili zaczerpnąć świeżego powietrza, choć natura uparcie skąpiła chłodniejszego powiewu. Pomyślał o Patricii, nie mógł nic na to poradzić. To go jeszcze bardziej przygnębiło.
Żyjemy w światach odchodzących. Jeden przychodzi, drugi odchodzi, jeden świat zastępowany jest przez świat kolejny, inny i zupełnie niepodobny do tego, który minął. Wszystko płynie i nic nie trwa w czasie dłużej niż życie jednego człowieka. Bo to właśnie z życiem jednego człowieka odchodzą te światy niepojęte, które już nigdy nie staną się zrozumiałe. Jedyne, co po nich zostanie, to tęsknota za tamtym powiewem wiatru i zapachem innej rzeczywistości. Z jednego świata wchodzimy w następny, tu zostawiając coś, tam zaś odszukując nową własność. Żyjemy, mimo że wszystko bezustannie umiera.
Powstające uczucie jest podobne do gmachu nowo wznoszonych murów. I dobrze jest, gdy cegłą jest sama miłość, oparta na cemencie szacunku. Tylko na cemencie – glina wyłączona.
Żelazne wiązania – to stałość.
Kielnia – to zaufanie, łączące miłość z szacunkiem.
Krokwie i sklepienie – to warunki i okoliczności. Mogą być one bardzo wyniosłe lub też dość niskie.
Tynkiem jest wiara. Powinna posiadać wielką siłę, chcąc uchronić mur od ruiny.
Wapno – to opinia świata. Szczęśliwie, jeśli pokrywa mur już zlasowane – nieszczęśliwie, jeśli przed zlasowaniem, czyli przed ustaloną reputacją, bo wówczas byle zły powiew łamie wapno i kruszy.
Fundamentem – pociąg zmysłowy.
Powstałe na nim gmachy uczuć bywają najwspanialsze, jeśli zaś istnieje bez przerwy, wówczas są najtrwalsze. Ale fundamentem może być również jedność duchowa, wspólność myśli i zapatrywań. (...)
A może istotnie bez pociągu zmysłowego nie ma szału w miłości i sama miłość za blado by wyszła, jak obraz cenny artyzmem, bogaty w technikę i koloryt, lecz pozbawiony odpowiedniego światła.
Posiew Hiroszimy jest skażony i będzie unosił się ponad światem przez całe stulecia.
Zdenerwowałam się do tego stopnia, że aż mi znowu zaczęła drgać prawa powieka.
Jego lewa powieka poruszyła się, potem prawa i wreszcie te niebieskie oczy otworzyły się, by popatrzeć prosto na mnie. Czyżby usłyszał, jak go przyzywam?
— Wild — wychrypiał tę jedną sylabę, moje imię.
— Tak?
— Istnieje coś takiego jak przestrzeń osobista, serio.
Spojrzałem na A. Bettika.
- Ja o tych planetach nawet nie słyszałem, a ty?
Androidowi nie drgnęła powieka.
- Wszystkie wymienione nazwy, jak sądzę, wiążą się z dziejami Starej Ziemi, M. Endymion.
- No nie pierdziel!
- Zapewniam, że w najmniejszym stopniu nie pierdzielę - odparł beznamiętnie.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl