Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "przez przez lord", znaleziono 31

Tak mi dopomóż Wielki Lord, Święty Spirytus i cały Trójnik.
Nawet najwyższe cnoty, jak to zauważył raz lord Henryk w rozmowie o tym przedmiocie, nie są w stanie okupić na pół zimnych potraw (...)
- Tak Quirrell to był świetny nauczyciel- powiedział głośno Harry- Miał tylko jedną wadę: z tyłu głowy wyrastał mu Lord Voldemort.
Czy ten ból i ta roz­pacz, które mnie ota­cza­ją, są skut­kiem raka, czy może rak je po pro­stu wy­zwo­lił?
Muszę po­zwo­lić, aby ten ból prze­ze mnie prze­pły­nął i prze­szedł dalej. Jeśli mu się oprę albo będę pró­bo­wa­ła go po­wstrzy­mać, wy­buch­nie we mnie, ro­ze­rwie mnie, roz­nie­sie moje strzę­py po każ­dej ścia­nie i po każ­dej oso­bie, któ­rej do­ty­kam.
Są dni, w któ­rych, gdyby go­rycz była oseł­ką, by­ła­bym ostra jak roz­pacz.
Jako ko­bie­ty je­ste­śmy wy­cho­wy­wa­ne do stra­chu. Skoro nie mogę się go cał­ko­wi­cie po­zbyć, mogę na­uczyć się mniej z nim li­czyć. Strach staje się wtedy nie ty­ra­nem, prze­ciw­ko któ­re­mu wal­czę, mar­nu­jąc swoją ener­gię, lecz to­wa­rzy­szem, nie szcze­gól­nie mile wi­dzia­nym, ale takim, któ­re­go wie­dza może się oka­zać przy­dat­na.
Skoro za­ak­cep­to­wa­łam umie­ra­nie jako część ży­cio­we­go pro­ce­su, któż miał­by mieć nade mną wła­dzę?
Nawet wobec wła­snych śmier­ci i god­no­ści nie po­zwa­la nam się okre­ślać na­szych po­trzeb, uczuć ani na­sze­go życia.
Nawet Bóg nie potrafiłby zatopić tego statku
Bo nie chodzi o to, czy tego chcę, ale czy po drodze nikogo nie zranię.
Ten człowiek niewątpliwie jest szalony — zaopiniował lord Caterham. — Nikt o zdrowych zmysłach nie wypisywałby takich bzdur. Biedny człowiek, biedny człowiek. Cóż za tupet! Jaka bezczelność! Nic dziwnego, że wzięli go do rządu…
- Ciało powiadam wam, chłopaki, jak alabaster! - cmoka wargami i głaszcze dłonią powietrze.
Lord nie wytrzymał i odezwał się:
- Tfu, psiakrew: alabaster! Pięty popękane! Między palcami gnój! Kolana jak szmergiel! Na pół wiorsty serem czuć! A on: a-la-bas-ter! Tfu, tfu!
- Być może – powiedział lord Russell – udało się tym ptasim synom sporządzić tę tak zwaną etykosferę, lecz jak drut na niebie, wykonali w ten sposób indywidualne więzieńka, niewidzialne kaftany bezpieczeństwa w ogromnej ilości. Każde byle dostatecznie potężne dążenie ku szczęściu powszechnemu kończy się budowaniem kryminałów. Sama ta idea jest irracjonalną fatamorganą rozumu...
Podobało mu się takie życie. Czuł się potrzebny. Stanowił część większej idei. Wierzył, że jego walka i umiejętności wspierają ład i równowagę na kontynencie Henny. Teo usłyszał ciche kroki Czarnego Lorda. Jego słuch był dużo lepszy niż u normalnego człowieka, tak jak i inne zmysły i pomimo że lord poruszał się cicho jak kot, to Teo odwrócił się i ukłonił.
Nie zaprzątałabyś sobie głowy nawracaniem mężczyzn, gdybyś nie mogła znaleźć takich, którzy są młodzi, przystojni i interesująco źli.
W życiu rodzinnym zakładaj aksamitne rękawiczki.
Ford wbiegł na trap, by objąć półkuzyna.
- Zaphodzie, jakże się cieszę, że cię widzę!
- Cieszysz się, że mnie widzisz? Musiałeś coś palić.
Jedyną rzeczą, która ludzkość dobrze chroni, to ruiny. Ochrona żywej przyrody w ogóle nam nie wychodzi. Przynajmniej dopóty, dopóki jej nie zniszczymy do cna i nie zamienimy właśnie w ruiny. Dopiero wtedy , kiedy jest już za późno, nagle wszystkim robi się smutno.
Religia nie jest jak nauka. Nauka rozwija się dzięki wątpliwościom, ale religia wymaga niekwestionowanej wiary.
Trillian - szepnął do niej Ford.
- Tak?
- Co robisz?
- Myślę.
- Czy zawsze tak oddychasz, gdy myślisz?
- Wcale nie zauważyłam, że oddycham.
- Właśnie to mnie zaniepokoiło.
- Myślę, że wiem... - powiedziała Trillian.
Wypił jeszcze jednego Pangalaktycznego Gardłogrzmota, drinka, którego określano alkoholowym ekwiwalentem napadu z bronią w ręku. Był podobnie kosztowny i tak samo szkodliwy dla zdrowia.
– Słuchaj, Ford – stwierdził Zaphod – wszystko jest luzowato i wrucetowo.
Kiedy zrozumiesz, że po śmierci niczego się nie boisz, przestajesz się martwić.
-(...) Co cenisz w innych?
- Prawdziwą cnotę, która krytyk się nie boi.
- A co powiesz o szczerości? - spytał Kac.
(...)
- Szczerość jest przereklamowana.
- Jak to?
- Człowiek szczery musi mówić przyjaciołom wszystko. A czasem lepiej tego nie robić.
- Podaj jakiś przykład.
- Na przykład przyjaciółka pyta, czy w jakichś dżinsach wygląda grubo. Jeśli potwierdzę, to mnie znienawidzi.
- Nawet jeśli mówisz prawdę?
- Zwłaszcza. Prawdziwy przyjaciel skłamie, że dżinsy leżą świetnie.
(str 128).
Dziwnie to brzmi: zabić się. Jakby człowiek chciał zamordować samego siebie. Ale zabijanie ludzi to coś złego, a samobójstwo według mnie - nie. To przecież moje życie, nie? Wolno mi je zakończyć, jeśli taka jest moja wola Nie uważam tego za grzech. [...] Dlaczego można kogoś skazać na śmierć, ale jemu samemu nie pozwala się o niej zadecydować? (str. 61).
Maura zerknęła przez ramię w kierunku, który wskazywał. Mały, podniszczony ford zaparkował właśnie za samochodem wypożyczonym przez Szarego Mężczyznę.
- Och, to Calla. Jedzie za nami do restauracji, aby upewnić się, że mnie pan tam zabierze, a nie zakopie w lesie.
- To niedorzeczne. - powiedział Szary Mężczyzna. - Nigdy nikogo nie zakopuje.
Głowa Nesbita do połowy wystawała przez okno, ślina spływała wzdłuż lewego policzka, a następnie w dół drzwiczek, tworząc małą kałużę nad literą "o" w słowie "Ford" na boku wozu policyjnego. Resztki piwa wylewające się z puszki zmoczyły mu spodnie w kroku. Po dwóch tygodniach sprawowania obowiązków ochroniarza adwokata tego czarnucha przyzwyczaił się do spania w aucie i nie zwracał już uwagi na komary.
Jednak nie te wiejskie rozkosze powodowały, że Artur czuł się wesoło. Radość brała się stąd, że wpadł mu do głowy bajeczny pomysł, jak poradzić sobie ze straszliwą samotnością, majakami sennymi, fiaskiem prób założenia ogrodu, absolutnym brakiem perspektyw i bezsensem życia na prehistorycznej Ziemi. Pomysł polegał na tym, by zwariować.
(...)
- Sedno sprawy tkwi w tym, rozumiesz - ciągnął Ford - że nie ma sensu doprowadzać się do szaleństwa bronieniem się przed szaleństwem. Tak samo dobrze można przestać się męczyć i zachować rozsądek na późniejszy użytek.
Artur z wahaniem sięgnął po owoc, który przypominał gruszkę. - Zawsze tak sobie wyobrażałem raj - rzekł Ford. - Co? - Raj. Drzewo. Jabłko. Pamiętasz tę historię? - Oczywiście, że pamiętam. - Wasz Bóg stawia na środku ogrodu jabłoń i mówi: „Róbcie, na co macie ochotę, ale nie jedzcie jabłek”. Fiku-miku, oczywiście zjadacie jabłko, a Bóg wyskakuje zza drzewa z wrzaskiem: „Mam was!” Byłoby tak samo, gdybyście nie zjedli jabłka. - Dlaczego? - Powinieneś wiedzieć, że ktoś, kto lubi kłaść na chodniku kapelusz, chować pod nim cegłę i czekać, by ktoś go kopnął, aż pokażą mu się gwiazdy przed oczami, nigdy nie popuści. Prędzej czy później cię dorwie.
Na swój własny, specyficzny sposób, lokal wydawał się bardzo oryginalny i stylowy. Nie pamiętam, abym kiedykolwiek widział taki wcześniej. Dominowały w nim ciemne barwy czerwieni i bordo. Wokół dość obszernego pomieszczenia na ścianach wisiały wyciskające łzy z oczu neony z markami i nazwami Bóg jedyny wie czego. Wytężając wzrok, po tym jak przyzwyczaił się już do panującego tu półmroku, zauważyłem również wiszące tu i ówdzie stare plakaty filmowe. Pozujące pod tytułami, roznegliżowane kobiety oraz ich rysowane, sztucznie ponętne miny sugerowały, z jakim gatunkiem dziesiątej muzy mamy do czynienia. Czytając tytuły i przerzucając wzrok z jednego plakatu na drugi, zauważyłem jedyną piękną rzecz w tej spelunie. Była nią elegancka, oryginalna szafa grająca na winylowe płyty, która wciąż działała.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl