“Poziom oferty zaczyna się dostosowywać do niewykształconej większości. Do masy. do miernoty. ”
“Jak nie ma ofert, to nie ma, a jak się pojawią, to lawinowo, jedna za drugą. Jednakże los obsypuje nimi tylko wówczas, gdy to on zechce.”
“Być we Lwowie i nie odwiedzić kilku miejscowych lokali z wyszynkiem to poważny błąd. Lwowskie restauracje kuszą bowiem zróżnicowaną ofertą, a dla przybysza znad Wisły są do tego bajecznie tanie.”
“Sklepy to nie organizacje charytatywne. Dobrze wiedzą, że jeśli potem będą nas bombardować spersonalizowanymi ofertami czy specjalnym rabatem na urodziny, odrobią sobie te kilka procent zniżki z ogromną nawiązką.”
“A zatem kolejna fundacja szuka sponsora dla swojej działalności statutowej. Każda organizacja marzyła o tym, żeby być wspierana przez bank. Dostawał całkiem sporo ofert współpracy.”
“Mężczyzna zwraca uwagę oczami, ale kocha żołądkiem! A my nie. I jak te oczy wybiorą jednego czy drugiego, to dopiero pojawia się lista wymagań, ale co łon jest? Sklep? Jak nie ma czegoś w ofercie, to już nie będzie.”
“Przyszła pod mój dom z ofertą sprzątania, a piękne kobiety z reguły nie sprzątają cudzych mieszkań. Chyba że są zdesperowane. A jeśli są zdesperowane, to znaczy, że potrzebują forsy. I żeby ją zdobyć, są w stanie zrobić wszystko.”
“ "Lubiłem przeglądać katalogi z ofertami wakacyjnymi (…); a zwłaszcza ceniłem sobie system stawiania pewnej liczby gwiazdek, żebyśmy wiedzieli, jak intensywnego szczęścia mamy prawo się spodziewać. Ja nie byłem szczęśliwy, ale do szczęścia żywiłem wiele szacunku i wciąż dążyłem do jego osiągnięcia."”
“Szkoła, w której się znalazłam, była najnowszym odkryciem ciotki, a ja miałam nadzieję, że również ostatnim, choć jej gorliwość w poszukiwaniu coraz to lepszych ofert wręcz graniczyła z manią. Byłam już zmęczona wiecznymi zmianami i chciałam się gdzieś zadomowić, spokojnie zdać egzaminy i rozpocząć studia.”
“Zeszły tydzień wyglądał mniej więcej tak, jakbym narysowała ludzika z kresek i kółka, a potem otrzymała ofertę kupna od kuratora z Luwru - to coś tak nieprawdopodobnego, że nawet nie przyjdzie ci do głowy o tym śnić, dopóki nie pojawi się na horyzoncie, a wtedy każde mniej imponujące rozwiązanie wydaje się porażką.”
“- Wie pan, że każdy człowiek ma swoją cenę- powiedział.
- A jaka jest pańska?- spytałem.
- Już ją zapłaciłem. Straciłem wszystko, co miało dla mnie wartość (...). Miałem na myśli pańską cenę.
- Moją? Mnie nie można kupić.
- Jest pan więc tylko naiwnym patriotą? Robi pan to z miłości do ojczyzny?
- Tak.
- Słyszałem to wiele razy. Oznacza to tylko tyle, że alternatywna oferta nie była wystarczająco wysoka. ”
“Oferta księgarska zdecydowanie go rozczarowała. Bardzo niewiele nowych pozycji, dominowały wznowienia, w tym literatury socrealistycznej, o której zdążył zapomnieć, że istniała. Autorów nowych rodzimych powieści nie znał, zapewne przez cenzurę przechodzili tylko najgrzeczniejsi. Wśród kryminałów dominowała Chmielewska, czyli kryminał komediowy, zauważył natomiast dość duży wybór kryminałów z zagranicy. Miało to zapewne podkreślać, że jeśli u nas dzieje się coś niedobrego, to przez przypadek albo dla jaj.”
“Ludzie mówią, że podejmowanie nowych wyzwań wymaga odwagi. Sądzę, że jest odwrotnie. To rezygnowanie jest odważne. Rezygnowanie z nowych ofert, rzeczy, możliwości. W dzisiejszym świecie każdy chce więcej i niewielu ma odwagę rezygnować z nadarzających się okazji, a szkoda. Jeśli z czegoś rezygnujesz, zyskujesz spokój i masz czas, by zobaczyć to, co naprawdę ważne. Żaden nowy kurs, żadna nowa sukienka czy kolejna oferta pracy nie są tego warte.”
“Heidegger podobnych problemów nie miał-niemieckie uczelnie jego czasu nie musiały dbać o zainteresowanie własną ofertą dydaktyczną, nie trwoniono na nich sił przemyśliwując lepszą witrynę internetową, lepsze zakodomowanie do warunków wolnego rynku, nie szafowano nowymi rozwiązaniami w zakresie marketingu-miast myśleć o nauce i filozofii, roztkliwiając się nad reklamową szatą uniwersytetu. To wszystko było Heideggerowi zbyteczne. Gdyby żył w moich czasach, ukułby najpewniej fenomenologię akademickiej buchalterii i strachem organizowanej dobroci. Szczęśliwie, nie żył.”
“Normalna procedura w wydawnictwie Nowy Świt przedstawiała się jak poniżej.
Pracujący na zlecenie recenzent rzucał okiem na nadesłany tekst i jeśli ocenił, że jest z grubsza do przyjęcia, wysyłał autorowi standardową odpowiedź, że propozycja wydaje się interesująca i w imieniu wydawnictwa składał ofertę wydania książki ze współfinansowaniem ze strony autora. Kwota współfinansowania skalkulowana była tak, aby pokryła wszystkie koszty publikacji książki, w skład których wchodził zysk dla wydawnictwa, dzięki czemu wydawnictwo nie musiało się martwić tym, czy książka się sprzeda, czy nie. W wielu przypadkach mogło sobie nawet darować trud i wydatek związany z rozsyłaniem książek do księgarń, bo większość z nich i tak wracała, aby zaraz pójść na przemiał.”
“Sędzia Harry Ford powiedział mi kiedyś, że to właśnie ugody prowadzą do konfliktów między obrońcami i ich klientami. Oferta na początku oczywiście podoba się oskarżonym – rok w pudle zamiast ryzyka, że w sądzie dostanie piętnaście lat. Wybór jest jasny nawet dla tych klientów, których mózgi nie funkcjonują zbyt dobrze. Ale po sześciu miesiącach korzystania z gościnności Wydziału Zakładów Karnych w podwójnej celi w Sing Sing, z perspektywą spędzenia tam kolejnych sześciu, zaskakująco wielu klientów zaczyna się skarżyć, że to obrońca zmusił ich do ugody, choć są przecież niewinni. Niestety, wielu z nich mówi prawdę. W każdym mieście w Ameryce niewinni ludzie przyznają się do winy, bo prokurator wymachuje im przed nosem ugodą, na mocy której mogą odsiedzieć krótki wyrok, wyjść na wolność i żyć dalej normalnie. Zaliczyć rok w pierdlu czy ryzykować dwadzieścia pięć? Trudno się dziwić, że ludzie wybierają ugodę ”
“"Ludzie wydają pochopne sądy o pięknych dziewczynach. Wydaje im się, że ładnej i lubianej dziewczynie wystarczy zatrzepotać rzęsami, aby posypały się komplementy, ciekawe oferty, a także zaproszenia na randki od facetów pięknych jak Brad Pitt. W tym miesiącu oblałam końcowe egzaminy (żegnajcie studia!), dwa tygodnie przed balem maturalnym rzucił mnie chłopak (koniec z imprezowaniem i życiem uczuciowym!), a wkrótce przegram chyba szkolne wybory (do diabła z poczuciem własnej wartości!). Na domiar złego dawny chłopak wmanewrował mnie w paskudny zakład: przez tygodnie żadnych złośliwości ani przytyków. Czternaście dni! Chętnie powiedziałabym kilka gorzkich słów o Loganie, ale wtedy przegram. Mimo wszystko zamierzam wygrać zakład i zwyciężyć w wyborach, a także znaleźć partnera. Za wszelką cenę! Mówią przecież, że wszystko jest dozwolone w miłości, na wojnie i w liceum." - WSZYSTKIE CHWYTY DOZWOLONE.”
“Kobiety upadłej patron i promotor. Obojętnie na chłopską dziewkę, spod herbu spoglądać wielmoża nie umiał. Zalotne spojrzenie, polska marka w rulonik się zwijała, w nos wchodziła biała „dróżka”. Obok tańczyła „zielona wróżka”, ze spodni „as” wypadał…
„Stasia lubi, jak ją dotykam, czyż nie tak?”
Amant podchodził i badawcze palce pod brudny fartuch służącej wkładał. Hrabia flirtował, nowe przestrzenie dla żądzy odkrywał.
„Stasia interes mój ku sobie, nadzieję mam, docenia!”
Stasia zachwycona była cała, w każdym kawałku swego ciała radość tą niezmiennie odczuwała. Ofertę milcząco przyjmując, alternatywnych perspektywy nie miała. Chcąc nie chcąc, zdejmując więc swój brudny fartuszek, dawała się „zaskoczyć” przez jaśnie pana.
„Stasia grę naszą widzę doskonale rozumie!”
Stasia wyczucie miała doskonale, wytrawną pokerzystką była. W myślach płynąc, w znanej sobie tylko przestrzeni lekko się unosiła. Gdy pan hrabia pańską powinność pełnił, ona zamykając zmęczone oczy, szybowała. ”
“Po przedwojennych magazynach lodu na Czerniakowie zostały tylko betonowe ściany. Skąd pracownicy Ambasady Rosji iedzieli o tym miejscu, Wiktor wolał się nawet nie zastanawiać. Okolica była na tyle mroczna i podejrzana, że przeciskając się w kierunku ruin, powoli zaczął żegnać się z życiem. Tak na wszelki wypadek. Czy nie przeholowałem? Wejść na bezczelnego do domu ambasadora z taką ofertą? Chyba mnie do reszty porąbało.
Przed wojną na tych terenach funkcjonowała farma Wojciecha Zatwarnickiego. Było to obszerne, dziewięćdziesięciohektarowe eksperymentalne gospodarstwo, w którym postawiono cztery wielkie szklarnie z setkami inspektów i dwudziestoma tysiącami krzaków pomidorowych. Gospodarstwo zaopatrywało nie tylko Warszawę, ale i całą Polskę w wysokiej jakości cebulę, szparagi, chrzan, pomidory, karczochy, pieczarki czy wspaniałe mleko. Zatwarnicki sprowadził kilkunastu wybitnych europejskich instruktorów, specjalizujących się w uprawie chrzanu, pomidorów czy hodowli krów. Podczas okupacji Niemcy zgodzili się na zorganizowanie na terenie gospodarstwa kibucu. Ale tylko nieliczni Żydzi, którzy pracowali na czerniakowskiej farmie chalucowej pod kierownictwem dzielnej i pracowitej Leah Perlstein, przetrwali wojnę. Kibuc na Czerniakowie był w latach okupacji czymś wyjątkowym – jedynym poza Gettem miejscem na terenie Warszawy, w którym mogli przebywać Żydzi. I co istotne, mogli czuć się tu swobodnie, bawić się, śpiewać, konspirować i przechowywać prasę czy broń. ”
“W stronę wybrzeża wysyłał karawany z kością słoniową, złotem, skórami, kadzidłem, piżmem cywety i innymi wonnościami oraz kawą. W głąb lądu za jego sprawą zmierzały transporty indyjskiej bawełny, dzianych spódnic i tunik, toreb i bukłaków z koziej skóry, rozmaitych materiałów, takich jak flanela, wełna, aksamit, jedwab czy adamaszek, poza tym ozdób najróżniejszych, jako to naszyjników, bransolet, złotych galonów, paciorków, pereł. Praktycznie wszystko, co potrzebne do życia, można było znaleźć w jego ofercie. Ryż i mąka, sól i cukier, masło i oliwa, tytoń, chinina, wosk i świece, nożyczki i sznurek, skarpety i sandały – czego dusza zapragnie.
Raz przysłał mi karawanę złożoną z dwudziestu pięciu wielbłądów niosących na grzbiecie setki rondli z pokrywkami, tysiąc stożkowych pucharków, tysiąc szklanych karafek do miodu w różnych kolorach według jego projektu sporządzonych, ponad siedemset tac do pieczenia placków chlebowych. Narzekałem w liście do niego, aby był rozsądny i przysyłał mi tylko to, co mogę sprzedać, ale straszyłem go głównie po to, by obniżył cenę. Przyjaźń przyjaźnią, a interes interesem. Sprzedałem wszystko ze słusznym profitem, jeśli nie liczyć skrzyni różańców, krucyfiksów i figurek Chrystusa, których to wyrobów faktycznie nie dało się szybko upłynnić, podobnie jak ryz papieru do pisania, którego zastosowania miejscowi analfabeci nie znali.
Każdy robi błędy. Kiedyś sam nieopatrznie sprowadziłem ponad czterdzieści chromowanych litografii Madonn Rafaela i parę drewnianych Chrystusów naturalnej wielkości, które nie miały wzięcia.”
“Panie Filipowicz! Ta intrygantka obiecała pańskiemu Kotu żywą mysz chconc sobie zjednać Jego przychylność. Przezacny Kot pozostał głuchy na te oferte ale co będzie dalej nie wiem bo bardzo lóbi myszy a dawno ich nie jad.
Obserwator życia.”
“Kiedy przez całe lata czujecie się jak porażka wszech czasów, wasza samoocena zaczyna szorować brzuchem po dnie. Pojawia się poczucie rozpaczy, bo bez względu na to, jak bardzo się staracie, nie potraficie ułożyć sobie życia. Czujecie się osądzani przez rodzinę, jesteście czarną owcą, nieudacznikiem, ofermą która zawsze odpuszcza, zawsze się spóźnia i której nigdy nic się nie udaje.”