Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "przy przez lochy", znaleziono 40

Camille miał za sobą dzień wypełniony ciosami noża, burzliwymi zatrzymaniami, wrzaskami w lochach Brygady Kryminalnej. Otwarta, jątrząca się rana świata.
- Jest zbyt skomplikowana - mruknąłem. - I chyba zbyt nerwowa. Co jej komplement powiem, obraża się na tydzień albo i dłużej.
- Mówisz nie te komplementy, co trzeba. Człowieku, gdy dziewczyna usłyszy, że ma oczy jak jałówka albo pęciny jak rasowa kobyła, to nie dziw się, że strzela focha.
Każdy z nas popełnia błędy, czasem nawet upada, ale wszystko da się naprawić, a najważniejsze jest to, żeby wstać.
Przeszłość nie jest wyrokiem. Zawsze można zacząć zapisywać nową kartkę.
Może dlatego, że jestem potworem. Może dlatego, że chciałem cię ochronić. Może dlatego, że jestem egoistą i postanowiłem cię mieć. Może dlatego, że nie wierzę w miłość i kiedy zobaczyłem was na przyjęciu, to zapragnąłem zepsuć wasze słodkie wyobrażenie o byciu razem.
Rozbiorę mur, który kiedyś zbudował. Każdego dnia, cegiełka po cegiełce, aż w końcu trafię do serca tego cudownego mężczyzny. Mam nadzieję, że wyrwę go z mroku, w którym część niego ciągle tkwiła.
Opowiem o moich pierwszych zwłokach. Miałam 36 lat, a one 81. Myły to zwłoki mojej matki. Łapię się na tym, że używam formy dzierżawczej „mojej matki”, jakbym chciała powiedzieć, że należały do mojej matki, a nie nią były. Moja matka nigdy nie była trupem, nikt nim nie jest.
Ten związek z góry nie miał szans na powodzenie. Gdy tylko nasza relacja była wystarczająco rozświetlona, my przez swoje zepsucie powodowaliśmy, że gasła. Problemem było to, że nie potrafiliśmy jej na nowo zapalić.
Pasażer 2: - Weźmy tę gwiazdę, po lewej... Tak pięknie świeci. Nastraja mnie romantycznie... A ciebie?
Kelnerka: - Nie... Tym bardziej, że od dawna nie istnieje.
Pasażer 2: - Co takiego?
Kelnerka: - Zgasła.
Pasażer 2: - Jak to? Kiedy?
Kelnerka: - Kilka milionów lat temu.
Pasażer 2: - Niemożliwe, przecież ją widać! I skąd to w ogóle wiesz?
Kelnerka: - Mój były chłopak... Studiował astronomię i czasem opowiadał mi o gwiazdach, kwazarach, czarnych dziurach i innych takich rzeczach.
Dla Ludzi to brzmi może dziwnie, może nawet trochę obrzydliwie, ale w zapachu ciała nie ma nic obrzydliwego, zwłaszcza takiego ciała, które należy do ukochanej osoby.
Jak się ucieka zbyt głęboko w siebie, to okazuje się, że na końcu drogi jest tylko odbyt. Niezbyt ciekawe miejsce pobytu, nawet tymczasowego.
Wstyd lubi samotność. Wstyd nie chce być dzielony w nikim. Podobnie, jak rozpacz.
„Czasami sobie myślę, że chyba każdego z nas chwilami ogarnia szaleństwo.”
"Agresja przypomina wirus, staje się epidemią, ogarnia powoli cały świat i być może nie ma na nią lekarstwa."
"Niewiele wiemy o innych ludziach... Przecież właściwie niewiele wiemy o nas samych!"
"Czasem jednak, jeśli chcesz dotrzeć na szczyt, musisz zejść najpierw w piekielne otchłanie." 
"Coś się kryło za tymi poprawnymi manierami i przyjacielskim uśmiechem, i nareszcie pojęła co to jest. Agresja."
"Muzyka jest po to, by się nią dzielić."
Jeszcze zanim ekipa strażaków dojechała na miejsce zdarzenia, odezwał się głos w radiotelefonie. Zgłosił się dyżurny, aspirant Robert Koteras. - Co tam znowu? – rzucił Rogucki. – Czyżby samo zgasło i możemy wracać do remizy? - Tak dobrze w straży to jeszcze nie ma, panie kapitanie. Dzwonię tylko, żeby poinformować, że oprócz was, do akcji zadysponowaliśmy ochotników. - Tak? Skąd? - Z Janowic, bo to najbliżej, no i mają drabinę mechaniczną. Pewnie się wam przyda druga drabina, bo podobno trzeba prowadzić ewakuację. - W porządku. Od przybytku głowa nie boli, ale. Zaraz, zaraz, nie przypominam sobie żebym prosił o takie wsparcie. - To jest decyzja zastępcy komendanta powiatowego. - Brygadiera Sokolnickiego? - Powiedział, że ten pożar wybuchł na trzecim piętrze poniemieckiej kamienicy, więc trzeba się liczyć z dodatkowymi trudnościami – relacjonował Koteras. - I jeszcze żeby wam przekazać, że on zna ten budynek. Są tam drewniane i wąskie klatki schodowe. Dlatego możecie mieć problemy z podciągnięciem węży klatką schodową. Zwłaszcza, że podobno jest duże zadymienie, więc trzeba będzie działać w aparatach. - Sam wiem, co należy robić – warknął Rogucki, który w jednej chwili stracił dobry humor. - A Sokół skąd niby ma te informacje ? - Nie wiem, nie zwierzał mi się. Ale zapowiedział, że przyjedzie do was. - A nie mówił przypadkiem po co? Chce nam pomagać trzymać sikawkę?
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że już poprzedniego dnia wieczorem w jednym z mieszkań w tym budynku wybuchł groźny pożar. Z relacji mieszkańców wynika, że strażacy zlekceważyli to zgłoszenie, a lokatorzy sami ugasili ogień. Kilka godzin później, w tym samym mieszkaniu, ponownie pojawiły się płomienie. Tym razem jeszcze groźniejsze, są ofiary śmiertelne. W pożarze śmierć poniosło małżeństwo – wyrecytował spiker pełnym powagi głosem, po czym przeszedł do kolejnych krytycznych uwag.
Także sama akcja ratownicza pozostawia sporo do życzenia. Osoby poszkodowane, które opuściły palący się budynek, bezskutecznie oczekiwały na jakąkolwiek pomoc. Niestety, przez długi czas nie dostarczono ani gorącej herbaty, ani ciepłej odzieży, ani wreszcie nie zapewniono żadnego pomieszczenia, gdzie mogliby się schronić przed dokuczliwym zimnem. Do tej bulwersującej sprawy będziemy, oczywiście wracać na naszej antenie.
Zaraz będą podawać wiadomości – zwróciła się do Grażyny. – Słuchaj uważnie, może coś jeszcze powiedzą o tym pożarze, a ja w tym czasie podzwonię żeby poszukać Sokolnickiego. Pewnie już wrócili z tej akcji. Muszę go łapać, bo Marczak znowu gotów się pieklić, a ja nie mam ochoty tego wysłuchiwać. Rzeczywiście, spiker już na początku serwisu poinformował o tragicznym pożarze i pozostawiających sporo do życzenia działaniach służb ratowniczych. Grażyna zamieniła się w słuch chłonąc każde słowo.
Dobrze się stało, że źle się stało.
Jestem za, a nawet przeciw.
Są plusy dodatnie i plusy ujemne.
To pan w niedzielę wszedł tu jak do obory, i ani be, ani me, ani kukuryku.
Takiego mamy prezydenta, na jakiego sobie zasłużyliśmy.
Otóż prawda jest taka, że narratorzy babilońscy konstruując opis dialogu nowego bóstwa Judejczyków zapożyczyli zdanie z Awesty, w którym bóg odpowiadając na pytanie kim jest, powiedział, że jest Ahura Mazdą. Do BH zaplanowano inne bóstwo, więc imienia, Ahura Mazda narratorzy nie mogli wstawić i je pominęli, z tego to powodu, nad tym skopiowanym przez nich, niekompletnym zdaniem z Awesty wciąż znajdują się dyskutanci.
W Awescie, w Ohrmazd Yasht, w pytaniach o kolejne Imiona, Mazda powiedział:
(awest.) «vîsãstemô ahmi ýat ahmi mazdå nãma», tzn. «Dwudzieste: Jestem który jestem Mazda Wszechwiedzący» [Avesta, Khorda 1898, Ormazd Yt I,8]. W języku angielskim spotykane jest również takie tłumaczenie: «Twentieth: I am that I am called Mazdâ»
Niosący boga ... Tak Żydzi, w okresie tzw. Drugiej Świątyni, nazywali takiego goya, który przyrzekł swoje oddanie dla Żydów we wszystkim i wyparł się boga swoich przodków. Mimo tego, nie uznawano go za Żyda, ale musiał przestrzegać Siedmiu Praw Noego, stąd nazywany był noakhydą. Symbolem noakhydów jest tęcza . Żydzi uważają, że noakhydzi wejdą do Edenu jako ich słudzy.
Obcy to po nasemu jest niepilec. Górole to som my ze Skalnego Podhala, dalej są wsioki, lachy, no i cepry. Taki, co daje dutki, to jet pon. A ceper to wiadomo, ze w cymś od górola gorsy, ba ino nie wiadomo jesce, cy daje dutki, cy nie.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl