Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "roku i jakub", znaleziono 472

- Jakub, a nie mógłbyś po starej znajomości odczynić uroku? - zapytał przywódca gromady.
- Nie ma potrzeby. - Pokręcił głową. - To nie jest prawdziwe.
(...)
- A jeśli się mylisz?
- Cicho - syknął sołtys. - Wędrowycz nie myli się nigdy. A nawet jakby się czasem pomylił, to lepiej nie zauważać... - Przesunął dłonią po gardle.
"W czasie pierwszych wypraw zacząłem zauważać, jak bardzo osobliwym tworem jest lód. No bo tak: jest jednocześnie żywy, choć martwy, może być biały lub niemal czarny, trwa od wieków mimo, że jest niezwykle wrażliwy. Twardy jak beton, choć plastyczny jak miód i kruchy jak szkło. Milczący, ale tylko z pozoru, bo cierpliwym może opowiedzieć historie o tym, co było i będzie." - Dr Jakub Małecki
Ale teraz tak mówi Pan,
Stworzyciel twój, Jakubie,
i Twórca twój, o Izraelu:
«Nie lękaj się, bo cię wykupiłem,
wezwałem cię po imieniu; tyś moim!
Gdy pójdziesz przez wody, Ja będę z tobą,
i gdy przez rzeki, nie zatopią ciebie.
Gdy pójdziesz przez ogień, nie spalisz się,
i nie strawi cię płomień. [Iz 42,1-2]
Z bliżej nie wyjaśnionego powodu najpierw długo wodzili spojrzeniami po jego ubiorze.
Jakub był tym nieco poirytowany, tym bardziej że nie rozumiał ich zainteresowania. Ubrany
był tak jak zwykle. Miał na sobie waciak z doszytymi dodatkowymi kieszeniami, portki z
płótna workowego z kawałem sznura zastępującym pasek, podgumowane walonki, a na
głowie karakułową papachę.
Jakub wpatrywał się w lśniącą czernią karoserię. W okrągłe ślepia reflektorów i wyszczerzoną paszczę chłodnicy. Nawet rdza oraz szczerby przy krawędziach nadkoli nie były w stanie zatrzeć piorunującego efektu, jaki wywoływał samochód. Chromowane części nadal lśniły niczym kły bestii wyczekującej okazji, by pożreć ofiarę.
Macki w galarecie wyglądały bardzo wykwintnie, jak z chińskiej restauracji. Semen i Józef zasiedli do stołu, nalali sobie do szklanek mętnego samogonu i nałożyli na talerze egzotycznej zagrychy.
- Jakub, skąd wytrzasnąłeś taką ośmiornicę? - zapytał stary kozak - U nas w rybnym przecież tego nie ma?
- Siedziało w studni, mówiło,że nazywa się Ktulu - wyjaśnił.
- Mówi się... że my, przemyślanie... stale chodzimy albo pod górę... albo z górki... - odezwała się podczas jednej z takich przerw, rozpaczliwie próbując wyregulować oddech. - Kiedyś pod tę... górkę się wbiegało... teraz ledwie człowiek... daje radę się wdrapać... idąc noga za nogą... Lata lecą, drogi panie Jakubie... Niech pan korzysta z młodości.
– Ja, komisarz policji Jakub Laskowski, dwadzieścia lat służby w psiarni na karku, z odznaczeniami, z sukcesami, nawet, kurwa, z odniesionymi dla Najjaśniejszej ranami, mam jechać jutro w teren, bo jakieś smarkuli tak pasowało? To ma być serio? A co ona później będzie robić, czym będzie zajęta? Maturę będzie zdawać czy jakąś sprawność zuchenki zdobywać?
-Homeopatia to bzdura na kółkach - mruknął kozak. - Sam pomyśl, gdyby to była prawda, że lek rozcieńczony milion razy działa równie mocno albo i mocniej niż nierozcieńczony, to przecież cały przemysł farmaceutyczny by splajtował.
-Czemu? - nie zrozumiał Jakub.
-Bo jednym opakowaniem aspiryny wyleczyłbyś milion luda! I co wtedy zrobić z resztą?
-Ludzi? Wystrzelać może...
- Ty inspektora z Urzędu Skarbowego rabował - wyjaśnił Ihor - a Urząd Skarbowy wynajął nas...
Jakub już dawno podejżewał, że urzędnnicy są w stanie wymyślić każdą bzdurę, ale teraz wreszcie zdobył jednoznaczny dowód.
- Polski urząd skarbowy wynajmuje ukraińską mafię?
- Inaczej by tych wyrąbanych w kosmos podatków w ogóle nie ściągnął - mruknął Mykoła.
Semen obudził się godzinę później. Uchylił sklejone ropą powieki. Przed oczyma latały mu zielone cienie, spostrzegł jednak swojego przyjaciela. Jakub gadał do czegoś małego, czerwonego od góry. Staruszek założył okulary. Przed egzorcystą, na pieńku, tańczył sambę zataczający się krasnal w wysokiej, spiczastej czapce.
- O kurde, delirium - jęknął stary kozak.
- Egipt leży w Afryce. Są tam piramidy i mumie.
Paru co bardziej nerwowych gości bluznęło wiązankami, bo o tym, to już słyszeli w telewizji. Kumple Jakuba zaczęli ich lać po mordach. Wywiązała się ogólna bijatyka. Gdy wreszcie emocje opadły i można było słuchać dalej, okazało się że Jakub przywłaszczył sobie cztery butelki i zniknął w zamieszaniu. Wiąchy poleciały znowu, ale tym razem obyło się bez rękoczynów.
W tej chwili drzwi uchyliły się. Stanął w nich wysoki, chudy jak szczapa typ w długiej szacie.
- Hy, transwestyt - ucieszył sie Semen.
- Nie transwestyt, tylko czarodziej - poprawił go Jakub. - Coś mi się wydaje, że nie trafilismy tu przypadkowo.
- Witajcie, przybysze z innego świata - usmiechnął się stojący w drzwiach gospodarz.
W nastepnej chwili uśmiech zgasł mu razem ze świadomością, bo Wędrowycz zamalował go w mordę.
Policjant po chwili ze skruchą przyznał mu rację.
-Obawiam się, że będę musiał o tym zameldować gdzie trzeba-wastchnął Semen.-Tak rażące naruszenie norm europejskich, i to w instytucji rządowej...
Po chwili kozak zadowolony wyszedł z posterunku. Wsiadł do klatki.
-Jedziemy-polecił Józefowi.
-Dużo musiałeś dać łapówki, żeby nas puścili?-zapytał Jakub.
-Nie tylko nie dałem, ale nawet wziąłem-Semen pokazał stuzłotowy banknot.
- To jest instytut osteologii - syknął Jakub. - Sam mówiłeś, że osteologia to nauka o gnatach. Czyli w tym magazynie mają kości. Mumie trzymają na pewno gdzie indziej, w instytucie mumiologii na ten przykład. A zombiaki to można spotkać na Akademii Teologii Wudu, jeśli w ogóle jest taka w Warszawie. Jesteśmy bezpieczni. Z samego szkieletu nie powstanie zombiak, bo mięsa nie ma. Poza tym zamknięte są w pudełkach, a bez mięśni pokrywek nie podniosą. Dotarło?
- To jest instytut osteologii - syknął Jakub. - Sam mówiłeś, że osteologia to nauka o gnatach. Czyli w tym magazynie mają kości. Mumie trzymają na pewno gdzie indziej, w instytucie mumiologii na ten przykład. A zombiaki to można spotkać na Akademii Teologii Wudu, jeśli w ogóle jest taka w Warszawie. Jesteśmy bezpieczni. Z samego szkieletu nie powstanie zombiak, bo mięsa nie ma. Poza tym zamknięte są w pudełkach, a bez mięśni pokrywek nie podniosą. Dotarło?
Był zwyczaj, że gdy kobieta nakryła skazańcowi głowę chustką
i krzyknęła, że bierze go sobie za męża, uwalniano go.
Pewnego razu mieli powiesić zbója. Stał już pod szubienicą, gdy jakaś kobieta, mocno posunięta w latach, przedarła się przez tłum, nakryła faceta chustką i zaczęła krzyczeć, że bierze go sobie za męża. Koleś zdjął chustkę z głowy, popatrzył na babę, a potem zwrócił się do kata: "Wieszaj, mistrzu Jakubie".
- Więc żeby dać im choć cień szansy, kuję sobie takie nindżowskie gwiazdki do rzucania - Wędrowycz ponownie zaczął walić w kowadło.
Kozak ujął jeden z głównych egzemplarzy. Sprawdził krawędzie tnące opuszką palca. Poczuł nieprzyjemne mrowienie siedmiu starych blizn na plecach...
- Sześcioramienna - mruknął - Żydzi się nie obrażą? Może lepiej pięcioramienną zrób?
- Toż nie będę w nindżów walił sowieckimi!- zirytował się Jakub. - Rozumiem, wróg to wróg, ale to by już było przegięcie.
Mam dość takiego porządku. Ten porządek mnie dobija. Zabiera mi życie. Nie mogę już dłużej, duszę się. Podchodzę do okna, chcę je otworzyć, żeby trochę świeżego powietrza dostało się do środka. Ale okno nie chce się otworzyć. Szarpię mocniej, ale to nie pomaga. Jakub podchodzi do mnie, odsuwa mnie i mówi: – Nawet okna nie potrafisz otworzyć – syczy ze złością. Łapie za klamkę. Szarpie z całej siły. Nadyma się i odłamuje plastikową część. Myślę o sile nagle pojawiającej się w mężczyźnie, który łamie plastikowe klamki, niszczy ogrody, wysusza rzeki, zabija narody, gwałci, dusi, zabiera dowody istnienia. Obok niej (a może nie obok, ale poza wszelkimi kierunkami, na dnie czy na obrzeżu, nie wiadomo gdzie) jest też taka siła, która tworzy dobre rzeczy. Nie wiem. Mój mąż tworzy tylko plany wojen, mapy podległych krain, buduje fortyfikacje, umacnia swoje wojsko – rośnie w siłę, żeby skuteczniej panować nad swoim ludem, którym jestem ja
Wewnątrz było ciemno i duszno, a gdy żona miewała koszmary, Jakubowi zdawało się, że ta niepokojąca atmosfera jeszcze się zagęszcza. Jakby przez jej łapczywe chwytanie ustami powietrza zaczynało brakować go dla niego.
Chyba zakląłem. Nawet jestem tego pewien. Ale w sumie zachowuję kamienny spokój. Normalnie w takich okolicznościach denerwowałbym się; co tam "denerwował" - trafiłby mnie szlag. A tu nie. Nie mam wyjścia. Wiem, że nerwy nic nie pomogą, i staram się myśleć zimno. (Dlaczego na co dzień nie udaje mi się zachowywać takiego spokoju, czy ten "stoicyzm" to korepetycje od świętego Jakuba?).
Polgarski poeta przewidział, że sen w amoku uśpi czujność narodu, i ze złotego rogu, czerep rubaszny ostanie się gawiedzi. Uśpionej, zlęknionej, nic niewiedzącej, że nad dom śmierć nadchodzi. I wyrywać każą dumnej ziemi synów Polgaru kęsy ciała, z rąk do rąk prowadząc. Na oślep. I taką hałastrę na śmierć powłóczą. Bo kurwa, złodziej i gnida zasiądzie na polgarskim tronie. I wsza wszelka z domu Jakuba niewierna przywleczona będzie, by napoić swoją nienawiść. I wbrew swemu Panu w Polgar wymierzy rękę skrwawioną ciałem. I Pan pobłogosławi Polgarowi, bo ujrzy nadzieję i siłę w nowym wybranym narodzie. Polgar pośród wszystkich ujrzy Pana słowo i zadrży ziemia, gdy ten powróci.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl