Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "sobie easy", znaleziono 43

Argue with anything else, but don't argue with your own nature.
Suffering is like anything else. Live with it long enough, you learn to like the taste.
Jego twarz była jak maska, nie wyrażała kompletnie nic. Jakby zamienił się w robota. I to lodowate spojrzenie, które doskonale pamiętałam. Nie wiedziałam nigdy skąd się bierze, ale teraz coś zaczynało mi świtać
Ja się nie bałem, byłem przerażony. Byłem przerażony uczuciem do niej. Byłem przerażony, bo nawet nie wiedziałem, jak człowiek potrafi być słaby.
Dlaczego Mojżesz przez czterdzieści lat błąkał się po pustyni? Bo nie chciał nikogo spytać o drogę.
Łysina i zarost to dla kobiety dość wysoka cena za poprawienie zdolności postrzegania przestrzennego.
Gdyby kobiety były burmistrzami, parkowanie tyłem i równoległe byłoby zakazane.
Kobieta uważa za oczywiste, że wie, kiedy inna kobieta jest zdenerwowana lub urażona. Natomiast mężczyzna musi być naocznym świadkiem łez, ataku histerii lub dostać w twarz, zanim do niego wreszcie dotrze, że coś się dzieje.
Każdy ma cechy, które uważa za wady, za słabości. Prawdziwą siłą jest, by zmienić je w wartość, by odwrócić je na swoją korzyść. A jeżeli to nam się uda, stajemy się wielcy.
I tu, tutaj właśnie zatrzymuje się światło, choć pewnie brzeg rzeki gdzieś płonie pięknie i płonie brzeg morza, którego nie widać, ognia nie widać, który to morze wyrzuca na brzeg. – I pewnie pająk tu do nas się zakradł. Źródło: Zasypia sieć
Tego jeszcze nie wiemy, ale te miejsca, z których odeszliśmy, łączą się w to jedno, do którego idziemy. Twoja matka już czeka, by nas powitać, a potem się obrazić, i Dragon, terier najwredniejszy, znów będzie mnie śledzić. Tak będzie. Ogień, z pokoju do pokoju, do środka i na zewnątrz będzie za nami biegał.
W ostatnim dniu wojny pękały worki z piaskiem i szliśmy plażą szliśmy do domu pełnego ludzi których musieliśmy ukryć przed światem ale nie było nikogo kto mógłby ukryć przed światem że przecież przestaliśmy kochać i świat się poddał.
W górze są białe statki, o których nie może nikomu powiedzieć, choć trąd zjada żagle. Białe ciało kochanki nie leczy tym bardziej.
Tutaj odwiedza mnie smuga. Odwiedza mnie rzeka, co pierś ma stalową, zawsze chciałem zamieszkać nad wodą.
Gdy fala żarłoczna uderza o brzeg jesteś tą dłonią która łagodzi siłę przyboju
To są sprawy światła niepewne i jasne, tak jak moje miejsce, moje nowe miejsce.
A teraz patrzę, jak tańczysz
przy disco polo z psem pod pachą
i płaczesz, bo chwilę wcześniej ci powiedziałem,
że do czegoś takiego, to możesz sobie zatańczyć z psem,
a potem próbuję przeprosić, ale jesteś zajęta i tylko patrzę,
jak ten pies w twoich rękach rośnie i ogromnieje.
Niedaleko od nas jest wojna.
Czytam stare gazety znalezione na strychu.
Czytam ze strachu
przed nowym,
a w domu martwią się o mnie.
Tymczasem przychodzą ludzie,
przychodzą wciąż nowi.
ojciec powtarzał że kiedy kupujesz samochód
to tak naprawdę myślisz o motocyklu
a motocykl to śmierć
tak właśnie
ojciec nigdy nawet nie miał samochodu
tylko od zawsze motocykl
A potem wstaną zorze (biegnij przez chwasty, dopóki jest jasno, nie pójdziesz po wodzie) i rzucą czarnoziem, i rzucą czarnoziem (nie pójdziesz jak lód, nie pójdziesz po pas, ja śniegi odgarnę ci z drogi), już w szklankach fusy pleśń przepowiadają (ja ci zapalę światło)
A kiedy - wspiąłeś się wyżej i skała zaczęła jaśnieć - skała stała się gładsza, wiedziałeś, że wiatr, chociaż przynosi skrzydła, nie on je powija. I wiatr - przykazał ci, by mocniej przylgnąć do skał.
Jest zmierzch czerwony pory suchej. Noc będzie chłodna. Widziałaś? Chwasty uwiły swe gniazda. Coraz więcej kamieni - kamień na kamieniu powija. A dalej jest komin, stos drewna na opał. Jest ogień.
Spytałem Ojca, który właśnie wchodził: - Kogo spotkałeś na drodze? - Płaczące dziecię, dziecię płonące. Wiesz, upadło na rozżarzone kamienie. Śpiewały anioły: Wracaj, Ojcze, może ugasisz oddechem!
Ach, chyba budzi się, połyka i wypluwa wodę. Wiesz, czasem wydaje mi się, że słyszę, jak ty i ono kłócicie się z sobą: ty bardziej go kochasz, tak, tak, ty bardziej, a właśnie, że nie.
Na końcu najgorętszej drogi po jakiej ci przyszło się czołgać napotkasz kobietę która umawiała się z tobą czasem że od teraz będziecie dla siebie coś znaczyć.
Daleki szczyt sezonu. Wysokie białe zboża. Poniżej, pod zrębem skalnych sosen bieleją domy siewców. Zupełnie w dole, w jeziorze woda czysta jak kryształ kwarcu.
I zaczniesz wierzyć w anioły. I dowiesz się że dwa spośród wszystkich są miłosierne. I płochliwy jest Anioł Eutanazji. I leniwy jest Anioł Anestezji.
w moim śnie s t r a s z n i e kłóciłeś się
ze mną…
i
na co czekasz?
przeproś
przeproś.
A potem szliśmy nad rzekę ze śmiercią na plecach,
depcząc ślimaki, bo przecież byliśmy śmiercionośni.
Wrzucaliśmy śmierć do rzeki.
A jak według ciebie powinnam na niego patrzeć? – spytałam wyzywająco, kładąc łokcie na stole. Również się zbliżył i ułożył dłonie tak jak ja. – Jak na zakazany deser, który mama zabroniła ci zjeść przed obiadem. Jak na kogoś, przez kogo brakuje ci tchu, robi się gorąco w podbrzuszu, a uda drżą niecierpliwie. Twój oddech robi się płytki, a ty zapominasz języka w gębie. Powinnaś chcieć być na miejscu tej laski. Marzyć, by to tobie wsuwał język do gardła, a ręce pod sukienkę. I chcieć wyrwać wszystkie kłaki z głowy tej suki.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl