Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "stawarz sily", znaleziono 25

(…) stając wobec ciemności, stajemy się silni.
Prawdziwy mężczyzna to ten, który sprawia, że przy nim kobieta staje się silna. Nie ten, który żywi się jej słabościami.
Dwie silne kobiety w męskim świecie, pomyślała. Jeśli szybko nie staniemy się sojuszniczkami, będziemy skazane na nieubłaganą rywalizację.
,,Jeśli marzysz o tym, by być silną, stań się taką. Jeśli nie potrafisz obronić siebie i bliskich, naucz się, jak to zrobić. Wszystko jest wykonalne, pod warunkiem, że się tego naprawdę chce”.
To jest ten rodzaj ciemności, która cię zagarnia, tak, że stajesz się jej częścią. Nie spowija Lily, nawet jej nie pochłania, tylko sprawia, że w niej znika. Jest w tym coś uspokajającego. Nieistnienie może być kuszące.
Prawdziwa miłość nie może sprawić, że ktoś staje się słaby. Miłość powinna sprawiać, że jest się silniejszym. Bo jeśli kogoś kochasz, nie ma miejsca na strach.
I założę się, że będzie silniejszym człowiekiem z powodu tego, co dzisiaj straci. Mam wrażenie, że kiedy się przeżyje coś takiego, człowiek staje się trochę niezwyciężony
Zawsze miała czułe serce dla słabych. Vimes także. Nie dlatego, że byli czyści i szlachetni, bo nie byli. Ale trzeba stawać po stronie słabych - dlatego, że nie są silni.
Dwóch silnych ochroniarzy stanęło przy drzwiach, dwóch innych na końcu klasy, a piąty usiadł obok Udajja i prowadził za niego zeszyt.
Była silna, a zarazem pociągająca, i mogła przerazić cię tak, że stawała się wręcz ekscytująca. Bo ciemność, która posiadła Huntera Peala, nie miała swego źródła w ziemskim świecie.
Mówi się, że jesteśmy tak silni, jak przeciwności, które pokonujemy na naszej drodze. Bohater nigdy nie przyjdzie. Chmury nie odpowiedzą na nasze modły. Albo staniemy do walki, albo równie dobrze możemy się poddać.
- Odwaga jest cnotą - obwieścił Arthur. - Gdy stajemy w obliczu przeciwności losu, oddziela silnych od słabych.
- Albo głupich od mądrych - mruknęła Talia, ściskając dłoń Linusa. - Chłopcy są głupi.
Tell odkrył nagle. a może tak silne przeżycie należy nazwać objawieniem. że czasem można uwolnić ducha, który nawiedza ten świat. Trzeba tylko wykazać na tyle odwagi, żeby stanąć z nim oko w oko.
Ja jestem zdania, że na to, aby jakakolwiek grupa społeczna stała się silna, żywotna, twórcza, każdy z jej członków musi mocno stanąć na własnych nogach, nieustępliwie bronić autentyczności własnego, indywidualnego życia.
Dla każdego, kto znalazł się wewnątrz, stawało się jasne, że to książki posiadają sklep, a nie na odwrót. Kipiały z półek, zajmowały całą powierzchnię lad i stołów, tłoczyły się po kątach i wyraźnie potrzebowały silnej ręki, która by je poskromiła.
Jesteś inny, to nie ulega wątpliwości. Zamiast zrobić cię wysokim, pięknym i silnym, Pan Bóg stworzył cię niskim, pięknym i silnym. I twoje szczęście też będzie inne. Nigdy nie będzie szczęściem od pierwszego razu, tandetnym szczęściem z jarmarków, gdzie wszyscy zawsze wygrywają, czyli nie wygrywa nikt. Pan Bóg zarezerwował dla ciebie to, co najlepsze, jeśli chodzi o szczęście. Staniesz się człowiekiem drugiej szansy.
Po walce bowiem następuje pokój. Ludzkość była dawniej silna, energiczna, inteligentna i użyła swej bujnej żywotności do zmieniania warunków, w których żyła. I teraz nastąpiło oto oddziaływanie owych zmienionych warunków, bowiem wśród doskonałej wygody i bezpieczeństwa, niestrudzona energia, która w nas jest siłą, staje się słabością.
Co innego jest stanąć w szranki z najtęższym przeciwnikiem, bo tam cios miecza można odbić mieczem lub tarczą, sile przeciwstawić siłę, czy zręczność, podczas gdy w walce z chorobą [zarazą] nic człeka nie chroni. Nie osłoni przed nią pancerz ni hełm. Nie pomoże silna dłoń, czy bystre oko. Nie ostoi się przed nią najmocarniejszy mąż.
Nieważne,jak jesteś szybki,silny i grożny,zawsze znajdzie się ktoś szybszy,silniejszy i grożniejszy,a im częściej walczysz,tym szybciej go spotkasz.Nikt nie może wiecznie oszukiwać Wielkiego Rozjemcy. Glama Złoty poczuł,że pot na jego ciele staje się lodowato zimny,a ogień w jego wnętrzu zgasł,pozostawiając tylko popioły.
Zrozumiał,że to rzeczywiście jego ostatnia walka.
"W pewnym momencie dociera do mnie, że wcale nie trzeba być silnym, aby uniknąć upadku. Czasami wystarczy mieć przy sobie kogoś, na kim można się wesprzeć. Zaczekać, aż bijący od niego spokój wyciszy rozkrzyczane emocje, i spojrzeć na pewne sprawy z zupełnie innej perspektywy. Po raz kolejny odnaleźć w sobie nadzieję, a potem powoli stanąć o własnych siłach i zrobić krok do przodu."
Oto przekleństwo bycia śmiertelnym. Pierwszą część życia spędzasz na nauce, nabieraniu siły i umiejętności. A potem, bez twojej winy, ciało zaczyna odmawiać posłuszeństwa. Cofasz się w rozwoju. Silne kończyny słabną, wyostrzone zmysły zawodzą. Uroda więdnie. Narządy przestają działać. Pamiętasz siebie w kwiecie wieku i nie wiesz, gdzie się podziała ta osoba. Osiągasz szczyt mądrości i życiowego doświadczenia, a jednocześnie zdradliwe ciało staje się więzieniem.
Ludzka niechęć do bezdomnych była dla Rudnickiej niezrozumiała. Żebracy wywoływali w niej silne emocje. W wielu krajach bezdomność stawała się coraz powszechniejszym problemem. Ciężko się podnieść komuś, kto stracił dach nad głową. Osobom bezdomnym trudno znaleźć pracę, co sprawia, że niewiele wychodzi z bezdomności bez pomocy. Iwan Szewko należał do osób, które uważały, że bezdomni powinni zostać zamknięci w specjalnych ośrodkach, żeby społeczeństwo nie musiało patrzeć na ich krzywdę. W taki sposób najłatwiej zapomnieć o problemie. Ale ci ludzie nie byli więźniami. Posiadali wolną wolę i prawo wyboru.
Ale potrzeba zapewnienia spokoju zmarłym jest bardzo silna we wszystkich kulturach na świecie. Chińczycy palą na pogrzebach papierowe pieniądze, żeby zmarły był bogaty, kiedy znajdzie się w niebie. Na Nowej Gwinei smaruje się zwłoki błotem i popiołem, żeby ciało łatwiej mogło powrócić do ziemi, z której powstało. A jakie słowa wyryte są na chrześcijańskich nagrobkach? „Spoczywaj w pokoju”. To jest ważne, nawet jeśli wcale tego nie rozumiemy. To jest instynktowne. Wiemy, że kiedy nasi najbliżsi umierają, doświadczają po śmierci przeżyć krańcowo odmiennych od tego, co znali za życia, w sensie fizycznym i psychicznym, toteż odczuwamy silną potrzebę, żeby ich chronić, żeby nimi pokierować, żeby zapewnić im bezpieczeństwo. Dlaczego reagujemy w ten sposób? Logicznie biorąc to absurd. Ale może w dawnych czasach zmarłym groziło bardziej jawne niebezpieczeństwo, może rytuał pogrzebowy stanowił istotny i zrozumiały środek ostrożności przeciw zagrożeniu, któremu musieli stawić czoło, zanim mogli odejść na wieczny odpoczynek?
Człowiek jest maszyną stworzoną do zabijania. Nie oszukujmy się. Jeszcze przed kilkuset laty większa część populacji męskiej ginęła z ręki innych ludzi, nie na skutek chorób. Dwa wieki temu pojedynek na śmierć i życie był sposobem rozwiązywania sporów. Rozwój cywilizacji zawdzięczamy tylko chęci wynalezienia jak najbardziej śmiercionośnej broni. W którym momencie zerwał się ewolucyjny łańcuch zabijania dla przeżycia? Dla zaspokojenia popędu, rozładowania emocji czy oczyszczenia atmosfery? Umarł król, niech żyje król. To wcale nie hasło francuskich lojalistów, a zawołanie prehistorycznych plemion. Najsilniejszy eliminował dotychczasowego wodza i sam się nim stawał. Dopóki nie pojawił się silniejszy od niego. Albo równie silny,lecz z twardszą czaszką.
Na ogól alpinizmu nie uważa się za sport, chociaż wydaje mi się to dość dyskusyjne. Jakby nie było różni się on znacznie od innych sportów, tym przede wszystkim, że człowiek zamiast stanąć przeciw drugiemu człowiekowi, wiedziony pełnym próżności pragnieniem zapanowania nad bliźnim i roztrąbienia swej sławy, walczy z siłami natury i własną słabością. Z rzadkimi wyjątkami, alpinista nie ma co spodziewać się sławy, nie może nawet liczyć na widza, który dodałby mu otuchy. Jedynym świadkiem jest partner. W samotności i ciszy gór alpinista walczy o tę jedyną radość, jaką daje tryumf nad przeszkodami, które sam sobie narzucił, walczy o tę dumę, jaka płynie z poczucia, że jest silny i odważny. Żadna inna gra nie jest bardziej wolna od przyziemności ludzkiej natury, żaden inny typ działalności nie jest czystszy i bardziej bezinteresowny niż alpinizm w swej pierwotnej formie. Jego wielkość i nieprzeparty czas tkwią właśnie w tej prostocie i czystości. Chociaż alpiniści poruszają się blisko nieba, w nieskończonej czystości świata, światła i piękną, nie są przecież aniołami. Są tylko ludźmi i na sercach ich pozostają czarne ślady świata, z którego przyszli i do którego prędzej czy później powinno powrócić. Niewielu jest takich, którzy pozostają naprawdę nieczuli na uroki sławy, kiedy przypadkiem skrzydła jej przesuną się po nich pieszczotą. Trudno temu zaprzeczyć. Coś z ducha współzawodnictwa panowało zawsze wśród najlepszych alpinistów. I zdobycie pewnych szczytów i pewnych ścian, a nawet ich pierwsze lub drugie powtórzenie, było czasami przedmiotem namiętnej rywalizacji, równie gwałtownej i równie przyziemnej jak najgorsze walki na stadionie. Wielokrotnie widziano alpinistów miotających obelgi pod swoim adresem lub nawet biorących się za bary u stóp ścian. Niektórzy dla wyeliminowania konkurentów gotowi byli posłużyć się wszelkimi środkami, nawet najmniej szlachetnymi. Takimi jak udzielenie fałszywych informacji, ukrycie lub skradzenie sprzętu, a nawet przecięcie liny. s. 144-145
© 2007 - 2025 nakanapie.pl