Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "to farba takie ja na", znaleziono 32

Farba nie brud, a drukarz to półtora księcia.
Farba nie brud, a malarz to półtora księcia.
Jego ogromna miłość własna pokrywała go jak farba odblaskowa,nie było szans wyszorować go z tego.
Farba nie gryzie, a wyrazisty kolor potrafi odmienić każde wnętrze.
Zwątpienie jest jak farba; z chwilą gdy rozleje się po utkanej przez ciebie tkaninie złudzeń, nigdy nie pozbędziesz się plamy.
Tam, gdzie wisiały obrazy i krzyż, farba wyglądała na nietkniętą. Żółty kolor wciąż był jaskrawy i nie pasował do pokoju.
Gdyby w jakiejś grocie umieścić duży przełącznik z tabliczką: "Przełącznik Końca Świata! NIE DOTYKAĆ", farba na niej nie zdążyłaby nawet wyschnąć.
Gdyby w jakiejś grocie umieścić duży przełącznik z tabliczką: "Przełącznik Końca Świata! NIE DOTYKAĆ!", farba na niej nie zdążyłaby nawet wyschnąć.
Ogromna miłość własna pokrywała go jak farba odblaskowa. nie było szans wyszorować go z tego. prawdą nic by się nie zdziałało. tacy nie mają pojęcia jaka jest prawda.
Bramka nie jest zamknięta. Skrzypi, kiedy ją popycham, jakby wyrażała pretensje, że tak dawno mnie nie było. Biała farba odpadła miejscami, odsłaniając oryginalną czerń.
Dajmy im farbę - wrzeszczał w czasie jednej z przemów - a przemalują kotwicę. Dajmy im scenę, a wykrzyczą zdradę. Dajmy im pióro, a zmienią prawo.
Teraz budynek przypominał zjawę z przeszłości. Zaniedbaną kobietę, która od lat nie przeglądała się w lustrze. Okna, choć czyste, nie doczekały się wymiany na nowszy model i z drewnianych ram odchodziła biała farba.
Stara farba na starej tabliczce niewyraźnie wzbraniała mu wstępu. Tę tabliczkę widocznie ktoś odwrócił, bo teraz napis odnosił się do świata zewnętrznego. Mimo to poszedł dalej. Powiedział, że tylko tędy przechodzi.
Staram się powiedzieć Mirabelle, jak trudno jest artyście pozostać niewinnym. Przez sam fakt, że artysta zwodzi ludzi, każe im wierzyć, że rozmazana na płótnie farba przedstawia coś zupełnie innego, niebo, światło, powietrze, przestrzeń, nie może pozostać niewinny.
Nieszczęśliwa właścicielka pustej skarbonki wpatrywała się w nędzne ściany nieprzytulnego pokoju. Początkowo biała, a teraz brudnoszara farba była popękana i złuszczona. U góry kolor stał się prawie czarny z powodu długotrwałego używania tanich, smolących świec i dymiącego pieca.
Szarzeliśmy nagle, dosłownie. Żaden kolorowy ciuch nie wytrzymywał dłużej niż do pierwszego prania, blakły obrazy na ścianach – czy raczej plakaty (kogo stać było na obraz?!; najwyżej fototapeta jaśniała u najbogatszych lub jakaś odporniejsza na odbarwianie farba). Tęczówki nam również popielały, a z pomalowanych paznokci po godzinie odłaził lakier.
Trzymała książkę przy sercu, zamykała oczy i przechylała głowę, a na jej twarzy malował się wyraz zakochania lub rozpaczy, czasami jednocześnie. Laura kochała papier, farbę drukarską, klej, każdy produkowany masowo egzemplarz w miękkiej oprawie,który kiedyś przeczytała. Usychała z tęsknoty do tych książek, tuliła je niczym najukochańsze dzieci, niemowlęta.
Większość ludzi nie może zacząć wszystkiego od nowa. (...) Bez całkowitego wymazania wspomnień nie ma mowy o nowym początku, co najwyżej o zmianie. Nawet gdyby spaliło się dom, w którym stało się coś złego, ten dom nadal tkwiłby w naszej pamięci. Przez ostatnich kilka dni Reni wiele razy wyobrażała sobie, że jedzie na pustynię i zamalowuje wyrytego w skale ptaka. Dobrałaby farbę tak, że nikt nie dowiedziałby się o jego istnieniu.
Ale ona wiedziałaby, że ten szkic tam jest pod warstwą farby.
– Był pan kiedyś na polowaniu?
– Nie – przyznałem.
– Wie pan, dlaczego myśliwy zawsze mówi „farba”, a nie „krew”?
– Nie.
– Bo jesteśmy hipokrytami. Opowiadamy, że zwierzę przyjęło kulę, jakby dostało prezent. Kładziemy, zamiast zabijać, kłujemy, zamiast dobijać, a konstrukcję, z której strzelamy do zwierzyny, nazywamy amboną, jakbyśmy byli w jakimś kościele, a nie w lesie.
– Do czego pani zmierza?
– Tylko do tego, że kiedy człowiek przyzwyczai się do takiego dwójmyślenia, to naprawdę niewiele trzeba, by przy zmrużonych powiekach zobaczyć dzika, a nie człowieka.
... nie da się bez przerwy śledzić reperkusji zbrodni, unikając uśmiechu, który prędzej czy później mimowolnie pojawi się nam na ustach.
Nazywanie jest decydowaniem o przeznaczeniu, słuchanie to posłuszeństwo.
... świat pełen jest nieszczęśliwych rodzin o identycznych rysach i szczęśliwych rodzin zszytych z łat.
Nie ma nic groźniejszego niż szaleństwo ludzi z natury rozsądnych. W przeciwieństwie do tych skłonnych do przemocy ludzie rozsądni, których ogarnie szaleństwo, zatracają się w nim zupełnie.
Czytelniku, wybacz mi niedoskonałości warsztatu. Przecież chodzi tu o relację pewnych wydarzeń. Najkrócej o książce można powiedzieć, że to kontynuacja opowieści Pilota. Obejmuje niecały ostatni rok jego życia, czyli 1943/44. Szukając Małego Księcia zaprzyjaźnia się z Liskiem i dopytuje się o dalsze losy jego i Małego Księcia. A te są oczywiście mocno pobudzające do refleksji. Akcja mojej książki toczy się na granicy światów. Trochę na Ziemi, trochę w międzyświecie stworzonym przez Króla królów. Zresztą teraz już niech ta opowieść broni się sama. Dodam tylko, że chyba nie jest adresowana do wszystkich pokoleń. Jest zbyt poważna.
Dlaczego napisałam tę książkę? Nie jestem pisarką. Porwanie się na stworzenie dalszego ciągu arcydzieła światowej klasy wydać się może szczytem grafomaństwa. Jednak daremnie szukałam w innych utworach, co było dalej? Jaki mógł być wpływ Małego Księcia na życie Liska? Dalsze losy Pilota są znane, bo to postać realna. A Lisek?.
Kredki, farbki, abecadło, wszystko mi się już przejadło. Zamiast uczniem z kajecikiem, chcę wędrownym być muzykiem.
- Marcos… - Pogłaskała go po policzku.
- Co czujesz, kiedy jesteś ze mną?
- Spokój.
- Czułaś się już tak kiedyś?
- Nie.
- Nawet z Juanmą?
- On uciekł w podskokach.
- Frajer. Ja jestem inny.
- Nie rozumiesz, że tego właśnie się boję?
- Nic mnie to nie obchodzi. Nie pozwolę ci uciec.
Miał trzy opcje. Po pierwsze, mógł sobie pójść. Josema nawet nie zauważy jego nieobecności, chyba żeby próbował go szukać, ale to mało prawdopodobne, zważywszy, że przyszedł z Maru. Po drugie, mógł wmieszać się w tłum i usiłować zwalczyć to przeklęte uczucie dyskomfortu. Trzecim, najbardziej oczywistym wyjściem, było zacisnąć zęby, usiąść z boku i stać się niewidzialnym. To mu najlepiej wychodziło.
Przez otwarte okna widać było rytmicznie falujące ciała, zanurzone w rozwibrowanym katharsis, splątane ze sobą i uwięzione w muzyce, którą nieco stłumioną słychać było także w ogrodzie. Po prawej w przeszklonych drzwiach mijali się ci, którzy wracali po więcej alkoholu, z tymi, którzy wychodzili zaczerpnąć świeżego powietrza, choć natura uparcie skąpiła chłodniejszego powiewu. Pomyślał o Patricii, nie mógł nic na to poradzić. To go jeszcze bardziej przygnębiło.
Jeśli odlecisz za daleko, możesz połamać skrzydła.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl