Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "ze mamy galois", znaleziono 33

Wojna bru­ta­li­zu­je nas wszyst­kich, Gabe [...]. Nawet bo­ha­te­rów.
Jesli zdzblo trawy bylo dla mrowki drzewem, czym musialo byc prawdziwe drzewo albo caly trawnik? Moze, pomyslal, morowki po prostu nie byly swiadome tego ogromu, a nie majac pojecia o wlasnej nieistotnosci, radzily sobie jakos z zyciem, a nawet byly szczesliwe? Cala sztuczka polegala na tym, ze nalezalo miec wsteczne aspiracje, spogladac na swiat z punktu widzenia dziecka, a im wiecej sie widzialo, tym mniej czulo sie szczesliwym? Moze Rachel byla mrowka, ktora widziala drzewa i miala swiadomosc tego, jak daleko jest do szczytu, jak daleko do krawedzi?
To był abstrakcyjny widok. Jakby oglądał swoje życie z zewnątrz: śledził przemykające między pokojami cienie bliskich osób, widział światło, gasnące i tlące się w wymarłych dotąd wnętrzach.
Starzy mają taką samą wartość jak wszyscy, nawet jak się zmniejszają. Czują tak samo jak wy i ja i czasami nawet jeszcze bardziej przez to cierpią, bo już nie mogą sobie dać rady. Atakuje ich natura, która potrafi być wstrętna małpa i wykańcza ich na wolnym ogniu.
I tak wielką owego dnia złączyli się miłością, że cesarz mianował go bratem i sprzymierzeńcem narodu rzymskiego.
Mnie tam na szczęściu specjalnie nie zależy, jeszcze wolę życie.
(...) ludzie zawsze są dużo lepsi dla psów niż dla ludzi, którym nie wolno dać umrzeć bez cierpienia.
To, co nosi pom­pa­tycz­ną nazwę „sza­cow­ne­go wieku”, każe żyć w at­mos­fe­rze pro­stac­twa, którą każda ozna­ka sza­cun­ku tylko pod­kre­śla: przy­no­szą ci laskę, choć o nią nie pro­si­łaś, po­da­ją ci ramię za każ­dym razem, gdy chcesz zro­bić krok, na twój widok od razu za­my­ka­ją okna, szep­czą: „Uwaga, sto­pień”, jak­byś była ślepa, mówią do cie­bie fał­szy­wie ra­do­snym tonem, jakby prze­wi­dy­wa­li, że jutro umrzesz, i pró­bo­wa­li to przed tobą ukryć.
Czasem wystarczą sekundy, by stwierdzić, że chcesz kogoś w swoim życiu.
Po pierwsze: nie do twarzy ci z dyskryminacją ze względu na pochodzenie. To się chyba nazywa ksenofobia. Po drugie: taka sytuacja się więcej nie powtórzy. Gwarantuję ci to.
Teraz chyba już możesz mi zaufać, co? Moja psina stanęła w twojej obronie, a ty przecież też pomogłaś. Czemu nagle się wycofujesz?
Zapamiętał moje imię. Naprawdę zapamiętał moje imię. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Skłaniam się ku temu drugiemu.
A co to twoich wątpliwości, to pozwól, że je rozwieję brutalną szczerością. Po prostu akurat się napatoczyłaś. I to dwa razy. Nie wszystko musi mieć jakieś drugie dno. Nudziło mi się, a ty okazałaś się dość zabawna.
Gdy nieufnie mruży oczy,
Ta złośnica kochana,
Wiem, że czymś mnie zaskoczy,
Już z samego rana.
Zgadywać sobie pozwolę,
Że pewnie wybuchem złości,
O kurde, ja pitolę!
Stąd krok do miłości!
Za dnia czysta i pachnąca,
W deszczówce wykąpana,
Nocą brudne sny śniąca,
Fantazjami zbrukana.
(...)
O białowłosym demonie
O ognistym spojrzeniu
I jego ogonie
Wijącym się w cieniu!
Z jakiegoś powodu to wyznanie sprawia mi przykrość i nie, nie czuję się lepiej. Być może liczyłam na coś więcej, na jakiś okruch sympatii w tym ograbionym z uczuć świecie.
Dla serca mego nie zna żadnej litości,
Drwiąc perfidnie z mych umiejętności.
Błękit jej oczu jest lepszy od nieba,
Niestety mych kulek jej nie potrzeba.
Wiesz, rozumiem, że ten rozmiar XXL mocno cię zaintrygował, i normalnie powiedziałbym, ze dla ciebie wszystko, ale może bez takiej widowni?
Po pierwsze: tobie nie do twarzy z wymądrzeniem się. Po drugie: jesteś irytująco pewny siebie.
Czuję zarówno radość, jak i niepokój, słysząc jego głos. To chyba prywatna rozmowa, której raczej nie powinnam słuchać, ale nie mogę tego odmówić.
Po pierwsze w tej twojej twórczości kłamiesz na swój temat, bo z pewnością twoja egzystencja nie jest przykładem skromnego żywota, a po drugie skąd pomysł, że miałbyś przyjmować ode mnie uwielbienie?
Pewnie samym wyglądem mógłby sprawić, że zaufałaby mu większość kobiet. Ja jednak widzę w nim też inne piękno niż to zewnętrzne. Demon z piękną duszą nie mógłby mnie skrzywdzić.
Jestem przeszczęśliwa, że znowu się ze mną droczy. Czuję się, jakbym wróciła z dalekiej podróży. To cholernie pokręcone, ale w pewnym sensie właśnie tak jest.
No nie wiem, pomyślmy... Poczucie humoru, dziwaczne pomysły, no generalnie wariat.
Jesień w Atlancie jest magiczna, temperatura spada, ale słońce wciąż mocno grzeje, drzewa w tym czasie stroją się w najwytworniejsze szaty, aby godnie pożegnać świat gasnący wraz z nadejściem mrozów.
Nad rozlewiskiem w Jemiołkach zmrok zapadał później niż między zagrodami. Było tam więcej przestrzeni dla gasnącego powoli światła. Prawie nic nie stawało mu na drodze, dlatego docierało dalej niż gdzie indziej i o wiele dłużej jaśniało.
- Dlatego nienawidzisz zakupów?
Gabe skinął głową.
- Jeśli kolejka jest długa, czasem muszę wyjść.
- Czemu?
- Z powodu straszliwego naporu ludzkości na moją duszę. Nigdy tego nie czułaś?
- Chyba tak. W Walmarcie.
- Właśnie! Tam jest najgorzej!
To koniec.
Jestem ofiarą. Zostałam uwięziona.
Nie wiem jeszcze, przez kogo, ale wygląda na to, że stałam się właśnie jedną z tych młodych kobiet, o których pisze się, że uciekły swoim oprawcom, o ile oczywiście ucieknę, albo że zaginęły spod domu i rozpłynęły się jak smużka dymu znad gasnącej zapałki.
Bóg daje wpływowym ludziom żony po to, by sprowadzały one swoich mężów na ziemie. Gdy nieustannie słyszymy same pochlebstwa, niezbędna nam jest osoba, która będzie postrzegać nas takimi, jakimi naprawdę jesteśmy.
Jeśli będę cię miał za takiego, jaki jesteś, takim pozostaniesz. Jeśli zaś za takiego, jakim możesz być, takim się staniesz.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl