Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "zoje mimo", znaleziono 1365

Jestem pozłacaną maskotką króla. Ulubienicą pana na zamku Highbell i władcy Szóstego Królestwa Orei. Ludzie zjeżdżają się z daleka, by mi się przyjrzeć. Ciekawię ich na równi ze lśniącym królewskim zamkiem. Nie ma w królestwie cenniejszego skarbu niż ja.
Tak, żyję życiem więźnia.
Ale jakież piękne jest moje więzienie!
Ten widok, kompletnie nie wiem czemu, wlewa w moje serce potężną falę ciepła. Bije od niej niespotykana niewinność i wygląda zupełnie inaczej niż na co dzień. Znikła gdzieś ta jej waleczność i bunt. Jest zwyczajną dziewczyną, skrytą pod wymyśloną maską, którą ubiera w starciu ze światem zewnętrznym.
Byłem utalentowany, jestem utalentowany. Czasem patrzę na swoje dłonie i wiem, że mógłbym być wielkim pianistą albo kimś. A co robiły w życiu moje dłonie? Drapały jaja, wypisywały czeki, wiązały sznurowadła, naciskały spłuczkę od kibla itd. Zmarnowałem swoje dłonie. I swój umysł
Płakałam, bo zrozumiałam co by się stało, gdyby nie ty... Płakałam, bo zrozumiałam, że nie jestem na ciebie zła, natomiast bardzo wdzięczna, bo nikt inny nie odważyłby się na taki krok. Nikt inny nie zawalczyłby o moje dobre imię... Nikt inny nie przejąłby się tak jak ty... Nikt inny nie zrobiłby tego co zrobiłeś ty... Dla mnie.
Na początku się ciebie bałam. Mówiłam ci dlaczego (...) Potem... zaczęłam się bać samej siebie, bo wzbudzałeś we mnie pragnienia, które na zawsze miały pozostać w strefie marzeń. Gdy pomyślałam sobie, że moje jednak to się uda, to dowiedziałam się o czymś, co wszystko zmieniło. Chciałam postąpić właściwie i przy okazji zraniłam ciebie. I siebie.
Kobieta, która od czterystu pięćdziesięciu dwóch dni nie potrafi opuścić mojej głowy. Budzę się rano i myślę od tym, czy już wstała. Jadę do pracy i zastanawiam się, kiedy ją zobaczę. Zasypiam tępo wpatrując się w sufit, bo chcę usłyszeć, jak choć raz szepcze w moją stronę "dobranoc", leżąc tuż obok w łóżku.
Zmieniłem się, z tamtego wystraszonego, chudego mięczaka, jakim byłem, kiedy tu trafiłem nie pozostało nic. (...) Byłem silny, a moje ciało umięśnione i przede wszystkim pokryte dziarami. Podobałem się sobie, bo wzbudzałem w ludziach strach i dystans. W końcu nie musiałem się przejmować innymi, przestałem się bać i potrafiłem się obronić.
Ja uważam – kontynuowała - że wszystko, co określiłeś jako „przeciwne naturze” jest naturalne. To religie głoszą, że coś jest przeciwne naturze, Bóg tak nie uważa. Bóg kocha wszystkich ludzi. Każdy Bóg. Ja na przykład mam swojego osobistego Boga. On mnie akceptuje, nawet moje błędy. Ma do mnie zaufanie. Słucha mnie, ma dla mnie czas, jest ciągle ze mną, nie ocenia mnie – jest prawdziwym Bogiem, moim Bogiem. I nie mówi mi, że grzeszę – sama o tym wiem. I nie karze mnie za moje grzechy; to ja go za nie przepraszam. Myślę, że to ludzie stworzyli religie, żeby dyscyplinować społeczeństwa. Chciałabym wiedzieć, ile lat ma twoja druga żona? O której godzinie się modlisz? - zadała chyba trochę niedyskretne pytania, ale przecież ją zapewniał, że może pytać o wszystko i że jest bardzo liberalny. Okazało się, że to niezupełnie tak było.
W naszym świecie trudno znaleźć pustkowie, w którym nie będzie niczego oprócz przyrody, nieba nad głową i człowieka siedzącego na kamieniu. Człowieka, którego obowiązuje jedynie to prawo, jakie ma w sercu. Przez całe moje życie, gdziekolwiek bym się ruszył i cokolwiek bym robił, kontrolowały mnie miliony przepisów. Tysiące urzędników normalizowało każdą moją myśl i każdy postępek. Na wszystko mieli procedury. Przez cały czas usiłowali się mną opiekować i uchronić przed jakimkolwiek ryzykiem. Przez całe życie czułem się, jakbym miał dwanaście lat. I miliony rodziców. Tu nikt się mną nie opiekuje. Mogę się upić, skręcić nogę, wylecieć w powietrze dzięki własnemu ładunkowi termicznemu albo wpaść do jakiejś studni. Wszystko na własne ryzyko.
- To był najbardziej niebezpieczny szczyt, na który się wspięłaś? - spytał Zak.
- Nie. Najbardziej niebezpieczna była północa ściana Eigeru. Tylko stamtąd zadzwoniłam do mamy, żeby się pożegnać, bo myślałam, że już po mnie.
- I po tym wszystkim ona nadal pozwala Ci się wspinać? - rzucił Grant.
Elise wzruszyła ramionami.
- Nie ma wyboru. I tak zrobię, co chcę. Góry to moje życie.
Powiedziałem niedawno pewnej Łotyszce o mojej podróży do Moskwy, że spotkałem się z rosyjskim rządem, żeby podziękować mu za mocną pozycję prorodzinną w ONZ. Wyciągnęła w moją stronę stary kościsty palec i powiedziała: „Nie może pan im ufać. Jeśli w czymś panu pomagają, robią to z innych powodów. To są kłamcy". (s.185).
Nagle chłopak uniósł głowę i jakimś nieszczęśliwym trafem złapał moje spojrzenie. Uśmiechnęłam się zawadiacko, po czym pokazałam mu środkowy palec. Archer pokręcił głową rozbawiony zrobił to samo. Odwrócił się jednak szybko, ponieważ zawołał ich trener. Zaśmiałam się pod nosem i wygodniej usadowiłam na plastikowym siedzeniu.
Kiedy patrzę na naszą córkę, to myślę, że nie ma większej miłości na świecie jak ta, którą ja czuję. Musiałem połączyć dwie moje największe miłości w jedną, dlatego jest ona taka silna i… taka piękna. Nie przestałem Cię kochać, i nigdy nie przestanę, dlatego teraz dzielę się tym uczuciem z naszą Jadwigą.
- Zapamiętaj, że kobiet nigdy się nie krzywdzi, nie bije, nie okrada. A ty jeszcze trafiłeś na dziewczynę jakiegoś zbira z faveli. Kobiety należy szanować. A jeśli któraś potrzebuje pomocy, należy ją jak najszybciej wesprzeć. To jest święta reguła, która obowiązuje pod tym dachem, póki jesteś zdany na moją łaskę.
Mark nie był również niezrównoważony psychicznie. Pragnienie
śmierci nie jest czymś nienormalnym, kiedy człowiek nie ma już po
co żyć. A Mark nie miał. Po co miał się męczyć i dalej żyć? Po co ja
się męczę?
Nienawidzę takich dni jak ten, kiedy ogarnia mnie ciemność. Jest
taka ciężka. Próbuję wtedy myśleć o czymś radosnym, ale wszystkie
moje wspomnienia są teraz zbrukane. Nic nie jest czyste. Wszystko
jest splamione, jak ja.
Librus mi się zawiesił i nie mogłam odrobić lekcji. System pewnie nie wytrzymał takiego oblężenia i padł. Teraz już zupełnie nie mam co robić na tej kwarantannie. Leżę na łóżku i patrzę w sufit. Nie wychodzę na dwór od trzech tygodni. Jedyną moją aktywnością mogłoby być posprzątanie pokoju, ale nie, dzięki, już wolę poleżeć.
Ukryłam się w małej szkatułce wewnątrz własnej głowy, zatrzasnęłam niewidzialne wieczko, a całą resztę zostawiłam do jego dyspozycji. Panowałam nad sobą, dopóki nie wróciłam do domu. Weszłam pod gorący prysznic i rozpadłam się na kawałki, rozlałam w kałużę na kafelkach brodzika, moje łzy mieszały się z wodą.
To milczenie zaprowadziło mnie do jednej z klinik zdrowia psychicznego. Kilka dni później siedziałam więc w wygodnym fotelu pośrodku olbrzymiego lekarskiego gabinetu, a obcy człowiek opłacony przez moją przyjaciółkę zadawał mi kolejne pytania, które podobno miały na celu wyciągnięcie mnie z depresji czy też załamania nerwowego.
- Teraz zaczniesz rwać koszulę na pasy, żeby obandażować mi rękę? - zażartowała. Nienawidziła widoku krwi, szczególnie własnej.
- Jeśli chciałaś, żebym podarł na sobie ubranie, wystarczyło poprosić.
(...)
- Następnym razem, kiedy postanowisz się zranić, żeby przyciągnąć moją uwagę, pomyśl, że czułe słówka działają cuda.
(str 204).
- Co my tu mamy? (...) - Włożył rękę do środka i zmarszczył czoło. - Mam nadzieję, że nie ludzkie szczątki. - Wyjął wielki rogal z cynamonem i obejrzał go uważnie. - Och, caramba! Moja wieś nie będzie w tym roku głodować. Bardzo ci dziękujemy, koniku polny! (...) Spłacony dług jest błogosławieństwem dla całej ludzkości, moje dziecko.
Mówią jedni, że inny teraz świat, inni ludzie, inne życie. Nieprawda! Świat ten sam i ludzie, tylko się stępili jak, ot te moje szabliska od ciągłego rąbania, a rąbania po kamieniu. Szczerba nie wstyd, byle rdzy nie było, bo rdza zje najlepszą stal, a szczerbę odtoczysz w potrzebie!
-Gwiżdżę. Gwiżdżę sobie skoczną melodię.
- To nie jest gwizdanie. To pisk - odrzekł Halt.
Zwiadowca odwrócił się w siodle, by posłać rozmówcy pełne godności spojrzenie.
- Powinieneś wiedzieć, że moje gwizdanie jest przedmiotem licznych pochwał w hrabstwie Hogarth.
- Ponura to musi być kraina, w której ludzie uważają ten piskliwy skrzek za melodyjny.
Twoja siostra wpadła w nasze życie jak jakiś pieprzony granat ogłuszający. Wygląda niewinnie, ale nagle bum, detonuje, a ty jesteś ogłuszony, oślepiony i nie wiesz, co się dzieje. A potem, zanim zdążyłem się jakoś pozbierać, jej już nie było. Odeszła, zabierając ze sobą moje serce.
Rób, to co kochasz i co przynosi ci radość. Jeśli nie wiesz, ci przynosi ci radość, zadaj sobie pytanie: "Co jest moją radością?". I gdy znajdziesz to i poświęcisz się temu, prawo przyciągania uruchomi w twoim życiu lawinę radosnych rzeczy, ludzi, okoliczności, wydarzeń i okazji, a wszystko dlatego, że promieniujesz radością.
(…) Lecz to nie rewolwer wypalił, ale moje parabellum. I było mnóstwo krwi na śniegu, ciało trzepoczące się jak złowiona ryba. Czytałam, że ci, co pierwszy raz zadali śmierć, od jej widoku dostają torsji i neurozy, lecz ja byłam nietypową debiutantką, bo odczuwałam jedynie dumę z celnego strzału i wielką radość, że ten bydlak już nikogo nie skrzywdzi. (…)
Jestem szczęśliwa. Ale każdego dnia się szykuję do śmierci. Zrozumiałam, że umiera się łatwo. Mam poczucie, że śmierć może nadejść w każdej chwili. A nawet jestem pewna, że zaraz się zdarzy - dziś, jutro, pojutrze. Takie jest moje doświadczenie. Od jego śmierci czekam, którego to dnia. Robię sobie małe przyjemności, ale tak naprawdę to się zabieram.
-I co, dyplom jest takim zabezpieczeniem? - Anastazja w końcu nie wytrzymała. - Nieważne jaki, byle był? Tato, no i właśnie rozbijamy się o to życie! Moje i twoje! Teraz to wygląda trochę inaczej niż za twoich czasów. Dyplomy, tytuły ma prawie każdy! Spowszedniały, a co za tym idzie, nie mają juz takiej jak niegdyś mocy sprawczej, niczego nie gwarantują!
- Tak sobie myślę - odpowiadam szeptem - że chciałabym, byś była ze mnie dumna. I ja chciałabym być dumna z siebie.
- Zawsze jestem z ciebie dumna - mówi mama, oplatając mnie ramionami - i ufam ci. Jedyną osobą, której oczekiwaniami powinnaś się przejmować, jesteś ty sama - stwierdza, po czym ujmuje moją dłoń i ją całuje.
Dwoista istota Chrystusa, ta ludzka, nadludzka tęsknota człowieka do Boga, zawsze była dla mnie niezbadaną tajemnicą. Największą moją udręką, źródłem wszystkich radości i smutków już od młodych lat, była ta właśnie nieustanna, bezlitosna walka ducha z ciałem, a dusza moja jest areną, na której obie te armie spotykają się i ścierają ze sobą.
Dwoista istota Chrystusa, ta ludzka, nadludzka tęsknota człowieka do Boga, zawsze była dla mnie niezbadaną tajemnicą. Największą moją udręką, źródłem wszystkich radości i smutków już od młodych lat, była ta właśnie nieustanna, bezlitosna walka ducha z ciałem, a dusza moja jest areną, na której obie te armie spotykają się i ścierają ze sobą.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl