Jechali powoli, bez wyjącej syreny i błyskającego na dachu koguta, na desce rozdzielczej zamiast policyjnego radia z mikrofonem i tak dalej był zamont...
Nie chcę za wiele zdradzać, jednakże pewne wydarzenia, które nastąpiły w „Zakrętach losu”, spowodowały że kontynuacja stała się niezbędna.
Porośnięty wysokimi drzewami, z daleka wyglądał jak park i ciągnął się aż do torów i stacji na rogatkach.
Jedna z luf karabinu znajdowała się na wyciągnięcie ręki od mojej głowy.