Od zarania dziejów ludzkości towarzyszy... nie, nie mam na myśli tego, co to Leon Niemczyk tłumaczy młodemu Lasce w filmie „Chłopaki nie płaczą”…
Broń.
Ludzkości towarzyszy broń.
Począwszy od kamienia, którym Kain zdzielił Abla po bardziej skomplikowane konstrukcje w postaci maczugi, dalej, w epoce zagospodarowania metali, miecze i tu już fantazja nas ludzi ponosi, aż do najwspanialszego wynalazku ludzkości, czyli broni palnej. Nie będę się rozwodził nad historią jej powstania, ale tak mniej więcej od XIX wieku w zakresie broni palnej niewiele się zmienia jeśli chodzi o zasadę działania.
Książki. Powód, dla którego codziennie po kilka (opcjonalnie "naście") razy wchodzicie nakanapę.pl, są też bezdyskusyjnie wspaniałym nośnikiem wiedzy o wspomnianej broni palnej, choć przyznam szczerze, że z uwagi na istotę tematu, literatura w tym względzie skupia się raczej na albo wydanych już chwilę temu albumach ze zdjęciami i opisami danych jednostek broni lub już w formie fachowego opracowania jakiegoś zagadnienia. Jest to też dla osoby zainteresowanej daną tematyką wygodne - książki z zebraną fachową wiedzą, do kształcenia się czy poszerzania wiedzy w danym kierunku. Są też konkretne zagadnienia problemowe, ale te niestety nie zawsze tłumaczone są na język polski. Broń, podobnie jak w życiu, w realnym, prawdziwym świecie, jest też obecna w światach kreowanych dla nas przez pisarzy książek, a ich obecność mniej lub bardziej oddziaływuje na wyobraźnię czytelnika.
Co zatem o broni palnej "mówią" książki?
I. Broń palna w książkach
1. Это сталкер!
Literatura fantastyczna pod marką PostApo jest dość popularna wśród polskich czytelników fantasy. W dużej mierze trend ten siłami Fabryki Słów zapoczątkował Michał Gołkowski – człowiek o niesamowitej wiedzy militarystycznej, który świat PostApo oparł o cykl znanych gier komputerowych S.T.A.L.K.E.R. Jego cykl rozpoczyna „Ołowiany Świt” i opowiada o losach samotnego stalkera przemierzającego ziemie Zony – strefy po wybuchu reaktora jądrowego w Czarnobylu. Poza Michałem Gołkowskim mamy oczywiście innych twórców obracających się w tym uniwersum takich jak Wiktor Noczkin, Bartek Biedrzycki, Krzysztof Haladyn, Sławomir Nieściur czy nowe nabytki pisarskie jak Jacek Kloss, Joanna Kanicka czy Roman Kulikow. Poza samą Zoną w tzw. Fabrycznej Zonie publikowano też inne cykle, w ramach których mamy takich autorów jak Andriej Lewicki, Paweł Kornew, Jan Walentow czy Dominika Węcławek. Fabryczna Zona to już 33 książki!
Wymienieni wyżej autorzy w swoich książkach, co jest też cechą gatunkową tego typu powieści, szczególną uwagę zwracają na uzbrojenie swoich bohaterów czy szerzej ujmując – wyposażenie. Z racji umiejscowienia akcji są to głównie karabinki z rodziny Kałasznikowa, ale nie brakuje też innych „zachodnich” konstrukcji jak różnego rodzaju karabinki typu AR (z rodziny sławnej amerykańskiej M16) czy strzelby jak ukochany zbawiciel, czyli strzelba samopowtarzalna SPAS12 przy Miszy (to ten od Gołkowskiego). Oprócz tego szeroka gama innej broni od pistoletów, aż po cięższe karabiny. Do tego dorzucić szczegółowy opis takiego bohatera i bum! Możemy tworzyć rekonstrukcje stalkerskich postaci, co też ma miejsce na konwentach fantastyki i kolejnych premierach książek spod znaku Fabrycznej Zony.
Nie sposób jednak nie wspomnieć o źródle całego zamieszania, mianowicie serii Metro Dmitry Glukhovskiego (pierwszy tom „Metro 2033”) oraz całym uniwersum tworzonym w tym świecie przez innych autorów. Jest to świat po apokalipsie atomowej, gdzie akcja toczy się (głównie) w podziemiach moskiewskiego metra. Tutaj również bardzo dużą rolę odgrywa uzbrojenie postaci. Chociaż na uwagę zasługuje fakt, że w takim Metrze walutą są… naboje. W tej serii mamy do czynienia z szerokim wachlarzem uzbrojenia od poradzieckich rewolwerów, przez strzelby, aż po różnego rodzaju karabinki, także z rodziny AK (Kałasznikowa). W grach komputerowych, do których przeniesiono świat Metra, mamy wizualizację tych wszystkich zabawek, z których w czasie gry korzystamy.
Autorem zasługującym na wyróżnienie jest również Denis Szabałow, który pisząc swój trzytomowy cykl, który rozpoczyna książka „Prawo do użycia siły”, z niemalże encyklopedyczną dokładnością omawia uzbrojenie występujące w książce. Do tego stopnia, że czytając poszczególne recenzje czy opnie o tym tytule, można natknąć się na czytelników narzekających na pisarza, który „zrobił” ze swojej książki wykaz jednostek broni z ich bardzo szczegółowymi opisami.
Świat stalkerski jest oczywiście tak wielki, jak wiele jest powieści poświęconych tej tematyce. Wskazane wyżej książki to jedynie próg wejścia w niezwykle dokładnie i starannie zmilitaryzowany świat postapokaliptycznej rzeczywistości. Myślicie, że pisarze PostApo to miłośnicy broni? Sam Michał Gołkowski uczestniczy w rozgrywkach ASG, gdzie gracze posługują się pneumatycznymi replikami broni na podobieństwo prawdziwych odpowiedników (wizualne).
2. Nie tylko Stalker.
Idąc dalej, w rodzimym fantastycznym środowisku natrafimy na popularny cykl Magdaleny Kozak Wampiry w ABW. Czterotomowa seria, rozpoczynająca się tytułem „Nocarz”, opowiadająca o… walce wampirów z wilkołakami w rzeczywistości Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, to bardzo dobra propozycja dla miłośników Urban Fantasy. Do tego mamy naszą polską rzeczywistość, walki wampirów i pasję strzelecką autorki, która znajduje jej ujście na kartach powieści w różnorakich opisach wyposażenia naszych bohaterów.
3. My name is Bond. James Bond.
Dając spokój fantastyce przejdźmy do bardziej sensacyjnych klimatów. Któż z Was choćby nie słyszał o przygodach Jamesa Bonda? Zapewne poprzez niezliczone filmy z udziałem naszego bohatera. Nie byłoby jednak ani jednego filmu, gdyby nie zapoczątkowana książką Iana Fleminga „Casino Royale” seria powieści i opowiadań o najsłynniejszym agencie Jej Królewskiej Mości. I choć autorów wszystkich publikacji było aż dziewięciu (!), każda z książek obfitowała w akcję i intrygę, a James – jak każdy wzorowy agent - musiał przecież mieć narzędzia pracy. Początkowo James nie rozstaje się z Berettą w kalibrze .25 cala czy .35 calowym rewolwerem Colt, aż po „czterdziestkę piątkę” umieszczoną w swoim samochodzie. W miarę upływu czasu i historii naszego agenta wchodzi w posiadanie legendarnego już „pistoletu Bonda” czyli 7.65mm Walthera PPK. Nie są to oczywiście jedyne zabawki Bonda, ale najbardziej widoczne, choćby w adaptacjach filmowych.
Pistolet Walther PP
4. Kryminał po polsku, thriller po angielsku i dlaczego tłumacz też powinien robić research.
W polskich kryminałach niestety nie bardzo mamy się czym chwalić, ponieważ rodzimi autorzy nie przykładają zbyt dużej uwagi do modeli czy nazewnictwa broni używanej czy to przez antagonistów, czy też pozytywnych bohaterów. Różnego rodzaju dziennikarze śledczy czy komisarze policji używają służbowej broni, nie zwróciłem jednak uwagi, by gdzieś szczególnie zwracano uwagę na to, czym strzela dana postać. Gdzieniegdzie pojawi się glock, ale pisarze chyba uważają, że pistolet „pistolet” wystarczy, a szkoda. Ja bym chętnie poczytał z czego "się strzelają". Jeżeli jednak zbyt uogólniłem, bądź bezczelnie kłamię – wyprowadźcie mnie proszę z błędu i to szybko!
Co do zagranicznych wydawnictw, rzecz się ma podobnie, choć na przykład taki Chris Carter w serii o Robercie Hunterze (pierwszy tom „Krucyfiks”) wspomina o jednym z używanych przez komisarza pistoletów – HK USP Tactical, natomiast Maxime Chattam w cyklu o Joshua Brolinie (pierwsza część to „Otchłań zła”) wkłada mu w dłonie Berettę (zakładam, że w wydaniu modelu 92F lub M9). Jeśli chodzi natomiast o robotę tłumaczy, w tym względzie wydawnictwo obu panów – Sonia Draga kuleje. Na przykład w „Rozmówcy” Chrisa Cartera przetłumaczono pistolet kalibru 40mm. To jest 4 cm średnicy pocisku i jest to raczej kaliber granatnika, czy inna wpadka w postaci „rewolweru glock” we wspomnianej „Otchłani zła”. Glock to pistolet, rewolwer to co innego – posiada charakterystyczny bębenek. Jak te w westernach...
5. O westernach zatem...
Czymże byłoby zagadnienie o broni palnej w książkach bez westernów? A już na pewno nie można o nich mówić bez serii o „Winnetou” Karola Maya. Widoczna na filmowej adaptacji, zdobiona blaszkami strzelba samego Winnetou („Silberbeuchse”) czy rewolwery Colt 1851 Navy. Do tego wspaniałe w swojej konstrukcji action-levery (polegające na odciągnieciu charakterystycznej dźwigni po każdym strzale celem przeładowania), jak używany przez Old Shatterhanda Winchester 1982 – broń wówczas bardzo popularna. Chociaż nie wszystko wygląda tak kolorowo, podobno Karol May w Stanach był jeden jedyny raz i to dopiero w 1908 roku, w 15 lat po napisaniu sagi. Natomiast jeśli chodzi o strzelbę Winnetou – jak donosi Internet: „(May) dla potwierdzenia swojej autentyczności zlecił rusznikarzowi Fuchsowi w Dreźnie wyprodukowanie „strzelby Winnetou”, a potem jeszcze jednej na niedźwiedzie. Srebrna Rusznica ważyła 6 kg i nie była zdolna do strzelania, ale na zdjęciach prezentowała się świetnie i do tej pory można ją oglądać w muzeum Karola Maya w Radebeul. Została zbudowana na podstawie literatury, bo wraz z zamówieniem May wręczył rusznikarzowi trylogię o Winnetou oraz udzielił kilku ustnych wskazówek." [1]
Winnetou z Silberbüchse
Innymi ciekawymi pozycjami westernowymi, gdzie broń palna też jest wyszczególniona (choć wyobraźni czytelnikowi bardziej pomagają ich obrazy kinowe) to „Syn” Philippa Meyera, czy „Rącze konie” Cormacka McCarthiego.
Jestem pewien, że każde z powyższych zagadnień gatunkowych w dziedzinie broni palnej w literaturze można jeszcze bardziej rozwinąć, postanowiłem jednak ograniczyć się do znanych mi pozycji (bądź to przeczytanych, bądź poleconych do przeczytania). Chciałem też ująć podejście danego pisarza do tematu i sposób umieszczenia zagadnienia broni palnej w książkach, czy też jej znaczenie dla bohatera danej powieści.
II. Książki o broni. Merytorycznie.
Na początek proponuję skupić się na samym zjawisku postrzegania broni palnej przez ludzi na świecie, ze szczególnym uwzględnieniem kraju, który najczęściej się w tym kontekście pojawia (czy to medialnie, czy w rozmowach prywatnych), czyli Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Nie jest tajemnicą poliszynela, że broń palna wywołuje zgoła skrajne emocje, tak u przeciwników z naręcznem argumentów nie korespondujących z żadną logiką, jak i u fanatycznych zwolenników przeginających też w drugą stronę. I choć, jako osobie posiadającej i regularnie robiącej użytek z broni palnej, bliżej mi do tych drugich – fanatyzm w każdym wydaniu jest po prostu patologiczny. Zjawisko broni palnej w rękach cywilnych strzelców pomaga zrozumieć Dan Baum w książce „Wolność i spluwa”, gdzie ten lakoniczny, acz wiele mówiący, tytuł wyjaśnić ma nam istotę tak bronionej przez republikanów drugiej poprawki do konstytucji, gwarantującej Amerykanom powszechny dostęp do broni palnej. Autor w prostym języku relacjonuje nam swoją podróż przez Stany Zjednoczone, w których dostęp do broni stanowi podstawę wolności obywatelskiej. Rozmawia ze sportowcami, filmowcami, kobietami i mężczyznami, których pasją jest strzelectwo, kolekcjonerami i działaczami społecznymi, którzy walczą o odczarowanie złej sławy „kultury strzelania”.[2]
Zgłębiwszy już nieco temat można skręcić w stronę konkretnych poszukiwań, czego chcemy dowiedzieć się o samej broni?
Podstawy.
Ciekawą pozycją jest „Broń palna. Ilustrowana encyklopedia” autorstwa Martina J. Dohertiego wydawnictwa Vesper. W encyklopedii umieszczono opisy ponad 800 typów broni z całego świata: pistoletów i rewolwerów, karabinków i karabinów szturmowych, strzelb, karabinów maszynowych, a nawet broni zupełnie niecodziennej. Nie zabrakło w niej żadnego ze sławnych modeli broni strzeleckiej, takich jak M-16, Colt .44 Magnum, czy MG42. Każdy opis opatrzono barwną ilustracją, przedstawiającą broń w szczegółach oraz tabelą z danymi technicznymi, zawierającą kraj produkcji, masę, rozmiary i kaliber.[3] Jest to typowy encyklopedyczny przegląd. Co do zastosowania czy historii poszczególnych egzemplarzy (w przypadku, gdy coś czytelnika szczególnie zainteresuje) polecam poszukiwania w Internecie lub fachowej prasie, której pełno w salonach prasowych w działach „hobby”. Żeby jednak nie było kupowania w ciemno, ten filmik pokazuje zawartość albumu . Autor publikacji to uznany pisarz książek o tematyce militarnej, ma w swoim dorobku wiele książek o tej tematyce.
Jeśli chodzi o rodzime wydawnictwa, też nie mamy się czego wstydzić. Przez wielu czytelników uważany za autorytet w dziedzinie współczesnej broni palnej, czy w ogóle historii uzbrojenia jest Marek Czerwiński, który ciekawie ujmuje strzelectwo sportowe i cywilne w ogólności. Nie będę tutaj przytaczał całego jego dorobku, wskażę te książki, które mogą czytelnika szczególnie zainteresować.
Pierwszą z nich jest „Broń strzelecka XX i XXI wieku.” Wydanie stanowi wybór tekstów Marka Czerwińskiego dotyczących broni palnej, zarówno wojskowej, jak i myśliwskiej. Intencją wydawcy jest, aby opowieści o starych karabinach, często opracowanych jeszcze w końcu XIX wieku, stanowiły swoistą lekcję historii oręża. Broń palna jest często perfekcyjnym dziełem sztuki użytkowej. I powinna być traktowana jak prawdziwe dzieło sztuki, z szacunkiem.[4] Inną książką jest „Broń precyzyjna”. Jak donosi wydawca grupę docelową stanowią tu strzelcy sportowi posługujący się bronią długą, zwłaszcza ci stojący u progu kariery zawodniczej.
Level Up!
Dla osób szerzej zainteresowanych tematyką, nie tylko już samej broni, ale jej praktycznego użycia (oczywiście mówimy o strzelectwie sportowym, a jeśli na bojowo – to w formie szkoleń pod okiem wykwalifikowanych instruktorów) rynek wydawniczy też ma coś do zaoferowania. Oczywiście jest tego trochę. Przytoczę wybrane pozycje, które moim zdaniem mogą zainteresować.
„Strzelectwo Bojowe” autorstwa nieco enigmatycznie brzmiącego Mad Leaf’a – byłego operatora jednostki antyterrorystycznej, strzelca wyborowego, zawodnika wielu prestiżowych zawodów strzeleckich: ABW, Policji, Służb Specjalnych i wielu innych. Etatowy instruktor strzelectwa pracujący z bronią od ponad 20 lat. Książka stanowi świetny poradnik, podręcznik dla zainteresowanych czymś więcej, niż niedzielnym pykaniem do tarczy (choć to też jest super!). Praktyczny przewodnik po rodzajach broni, amunicji, tak ważnych pozycjach strzeleckich i co najważniejsze technikach posługiwania się bronią w sytuacjach zagrożenia. Co ciekawe, książka nie zawiera żadnej płyty z filmikami „jak to się robi”, natomiast oryginalnym rozwiązaniem są tu QR kody, które przeskanowane aparatem telefonu odsyłają nas do konkretnego filmu w Internecie.
Jak pisze sam autor na wstępie – książka jest również próbą ukierunkowania procesu szkolenia strzeleckiego zarówno na poziomie podstawowym, jak i poszerzenia użycia broni palnej w samoobronie.
Książka, która być może nie nadaje się na „podstawowe” ujęcie tematu, jest jednak świetnym źródłem wiedzy i ciekawostek dla bardziej doświadczonych strzelców to „Taktyka strzelecka - Modus Operandi Sił Specjalnych Tom V wyd. 2”. 540 stronnicowa kobyłka to bardzo obszerne podręcznikowe opracowanie tematyki strzeleckiej skierowane głównie do praktyków, instruktorów, operatorów sił specjalnych. Jestem w stanie pokusić się o stwierdzenie, że również do aktywnych pasjonatów strzelectwa. Okraszone niesamowitą liczbą ilustracji i konkretnych danych poszczególne rozdziały opisują zagadnienia broni i amunicji, taktyk, podstawowych czynności strzeleckich, obsługi broni, oporządzenia, wyszkolenia i (co ważne!) zasad bezpiecznego użytkowania broni oraz aspektów prawnych. Za wydawcą: Podręcznik winien być traktowany jako swoiste kompendium pomocne w ugruntowaniu, usystematyzowaniu i poszerzeniu wiedzy z zakresu wyszkolenia ogniowego we współczesnym środowisku taktycznym. Nie mogłem się powstrzymać przed wylistowaniem tej książki tutaj, bo na ostatnich stronach, poza reklamami, jest odesłanie do hobbystycznej ekipy, w której rozwijam niniejszą pasję :)
Po naoglądaniu się filmów American Sniper, Wróg u bram, czy innych gdzie bohaterem jest niewyobrażalnie uzdolniony strzelec – zapewne zapragniecie strzelań długodystansowych. 25 metrów? 50 metrów? 100? Dlaczego nie 500 albo 1000? Jak się okazuje, to nie takie proste jak w grach komputerowych czy filmach, a na celność nie wpływa po prostu dobra broń. Wiele zależy od strzelca czy szeregu innych czynników, choćby atmosferycznych. O zależnościach i istotnych informacjach w strzelectwie długodystansowym możecie poczytać w „Balistyka dla snajperów. Praktyczny poradnik” prof. Jerzego Ejsmonta. Poradnik ten w przystępny i praktyczny sposób opisuje zagadnienia związane z balistyką zewnętrzną, wewnętrzną oraz końcową. Rozszerzono niektóre zagadnienia, opisane we wcześniejszym wydaniu książki – np. te dotyczące strzelania na bardzo duże odległości, przedstawiono także szereg wcześniej niepublikowanych zagadnień, związanych przykładowo ze strzelaniem pod przeszkodami.[5]
Poza wyżej wymienionymi książkami oraz wieloma innymi obecnymi na rynku wydawniczym, polecam fachowe pisma, magazyny strzeleckie zarówno te wydawane tradycyjnie papierowo jak Strzał.pl czy Broń i Amunicja, jak i cyfrowo – Frag Out!
Niestety w Polsce wydaje się bardzo mało tłumaczonych, zagranicznych pozycji w tej tematyce, tutaj możecie znaleźć nieco więcej pozycji:
Można o współczesnej broni palnej czytać w postaci zmagań bohaterów literackich, można złapać się za fachową literaturę merytoryczną. A najlepiej jak pójdziecie na najbliższą strzelnicę i kto wie, może znajdziecie w sobie nową pasję?
Świetny artykuł, który spowodował lawinę wspomnień. W moim życiu z bronią, oprócz literatury, miałam do czynienia w dwóch przypadkach. W szkole średniej był taki przedmiot PO-Przysposobienie Obronne. Lekcje typowo o tematyce wojskowej musztra, broń, strzelanie na strzelnicy, udzielanie pierwszej pomocy ……… itp . I tak po kilku latach los sprawił, że rozpoczęłam pracę w jednej z większych instytucji finansowych, w której to oto było coś takiego jak samoobrona. Tzn. podczas ośmiogodzinnego dnia pracy, miałam broń w biurku, zawsze w środkowej szufladzie. Oczywiście nie wszyscy …. Najpierw przechodziło się specjalistyczne badania np. okulista, neurolog, laryngolog, psychiatra, wywiad środowiskowy przeprowadzony przez dzielnicowego ……. Następnie zdawało się egzaminy( teoria i praktyka) przed komisją wojewódzką, no i raz w kwartale ćwiczenia na strzelnicy. Nie chodziło tu o to, żeby zabić człowieka ale podczas napadu unieszkodliwić napastnika (strzelać tylko w okolice genitaliów), umieć obronić siebie i współpracowników. Teraz z perspektywy kilku lat jak to wszystko wspominam, to brzmi to jak jakaś abstrakcja. Dziś zachodzące zmiany, spowodowały, że to wszystko wyparła elektronika i całe szczęście.
Sama się dziwię, ale niestety @Johnsonie taka prawda. Tamta strzelnica niczym nie przypominała dzisiejszych. Była to polana położona gdzieś w głębokim lesie, tunel usypany z ziemi a na końcu tego tunelu stała atrapa rosłego faceta z bronią skierowaną wprost na ciebie. Na całym jego korpusie była rozrysowana tarcza a sam środek tarczy niestety był umiejscowiony w najbardziej wrażliwym miejscu jakie rodzaj męski posiada, no oczywiście oprócz serca. A najciekawsze było to, że dostawałeś broń, magazynek z ostrą amunicją i tak w czwórkę prywatnym maluchem instruktora jechaliśmy na pseudo strzelnicę. Zresztą w tamtym czasie działo się dużo różnych ,,ciekawych'' rzeczy o których można by było opowiadać, opowiadać i opowiadać, z perspektywy czasu przerażających.
Świetny artykuł, a ja właśnie w ubiegłym tygodniu wykupiłam szkolenie z instruktorem na strzelnicy. Pewnie żaden ze mnie American sniper nie będzie, ale zawsze chciałam to zrobić.
Oj, Johnson, Johnson... Łykłam ci ja tekst jak przysłowiowy gąsior kluski i okiem przy tym nie mrugłam. No, może raz czy dwa. I takie spojrzenie na literaturę to ja lubię. :-)
Jeśli chodzi o broń: mam cztery typy w literaturze: beletrystyka - Paweł Kornew i jego cykl o Soplu i bohater cyklu Mroczna wieża - rewolwerowiec Roland, niefikcja - broń niemieckiego Afrika Korps, komiks - Frank Castle, czyli Punisher. Trzej fikcyjni bohaterzy to koneserzy broni. A opis obsługi MG 40 przez żołnierzy feldmarszałka Erwina Rommla to czysta poezja. Serdecznie pozdrawiam.
No więc tak : sporo broni mamy u Nesbo w " Czerwonym gardle" przede wszystkim karabin Marklin w roli głównej. Po drugie tak : parę lat temu udałam się na strzelnicę spróbować. Pierwszy raz w życiu, frajda niesamowita, a oto wynik. I co Pan na to?
Co do wypadu na strzelnicę i tarczy - bardzo ładnie, tylko dlaczego aż kilka lat temu?! Proszę odświeżyć wrażenia podczas jak najszybszej wizyty na takim obiekcie (w Warszawie polecam FSO). 🤗
Temat bardzo ciekawy, szczególnie dla pasjonatów broni. Kiedy nasz ulubiony bohater sięga po spluwę, dobrze by było wiedzieć jak ona wygląda, choćby dla podsycenia wyobraźni.
No, panie Johnson! Chapeau bas. Z wymienionych w treści, moją szczególną sympatię budzi cały cykl o Nocarzu, smakowity, moim zdaniem. W kwestii teorii, dałam poczytać panu Mężowi, bo zajmuje się tematem, co skutkuje obowiązkową dla całej rodziny wizytą na strzelnicy przynajmniej raz w miesiącu i taszczeniem góry replik na wakacje, by młodziaki i starszaki postrzelały... No i,reakcje pozytywne, a On okrutnie wybredny. Gratuluję i czekam na więcej...
Mamy, jak widać mocno sczytane - dokładnie to syn ma, ale dzieli się wiedzą na bogato, czy chcemy czy nie;) Interesuje się historią, więc to może być dla niego ciekawe „Broń strzelecka XX i XXI wieku". Ciekawy tekst, dzięki!
Przeczytałem ten artykuł późno, dopiero na niego trafiłem. Chciałbym się odnieść do filmów, w których broń stanowi podstawowe wyposażenie głównych postaci: sensacyjnych, filmy akcji czy westerny. Twórcy tych filmów często, niestety nie zadają sobie trudu aby skorelować wzory broni z epoką, miejscem akcji itd. W westernach króluje Colt Peacemaker czy karabinek Winchester niezależnie od czasu w który dzieje się akcja filmu. A IXX wiek to czas wielkich przemian w konstrukcji broni zaczynający się odprzodowymi "skałkówkami" poprzez "kapiszonówki" a kończąc na karabinach maszynowych. Filmy na podstawie książek Karola May'a również wprowadzają rozgardiasz. Nie mówiąc o wiedzy na temat broni samego Karola May'a. Karabin rewolwerowy na 25 naboi nie miał prawa praktycznie istnieć. No ale nie wszyscy widz owie znają się na broni.