O jego twórczości profesor Grzegorz Leszczyński powiedział: „Tworzył grafiki przepełnione subtelną atmosferą lirycznej, poetyckiej baśniowości (…) skupionej na wyzwalaniu w dziecięcym odbiorcy z jednej strony zaciekawienia, zapowiadającego emocje lekturowe, z drugiej – skłaniającej do własnego, samodzielnego budowania wyobrażonego świata przedstawionego, poddania się poetyckiemu nastrojowi i emocjom, które obraz wywołuje.”
Dziś prezentuję wam sylwetkę jednego z najwspanialszych polskich ilustratorów. Przedstawiam artystę, który w swych dziełach ożywia czas i przestrzeń, zabiera nas w podróż do odległych zakątków naszej wyobraźni i uczy uczuć. Mimo iż jego twórczość w większości jest bardzo kolorowa i radosna, zachwycająca detalami i malarskością, to również przepełniona nostalgią i wzruszeniem, doprawiona szczyptą sentymentu i okraszona nutką delikatnej ulotności. Natomiast dla mnie na zawsze pozostanie już panem „od tych dużych, ciemnych i smutnych oczu”.
Życie:
Jerzy Srokowski urodził się 25 września 1910 w Warszawie. Należał do najstarszego pokolenia artystów, którzy współtworzyli polską ilustrację w jej najbardziej oryginalnym wydaniu. Był wszechstronnie uzdolniony, a swój talent realizował jako grafik i rysownik, ilustrator książek, plakacista (polska szkoła plakatu), ale też scenograf i pedagog. Naukę rysunku i grafiki rozpoczął w Miejskiej Szkole Sztuk Zdobniczych i Malarstwa (1931-34), a w 1935 rozpoczął studia w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych pod kierunkiem prof. Miłosza Kotarbińskiego. Ukończył je w 1939 roku. Karierę artystyczną rozpoczął będąc jeszcze na studiach (1936) jako karykaturzysta debiutując na łamach „Szpilek”. Współpraca ta trwała przez cały okres nauki aż do wybuchu II wojny światowej oraz ponownie od 1945, kiedy to Jerzy Srokowski został kierownikiem graficznym tego czasopisma.
Podczas studiów jego rysunki ukazywały się również w „Kurierze Porannym”, „Prosto z mostu” i na łamach „Muchy”. Po 1945 współpracował z „Nową Kulturą”, „Problemami”, „Życiem Warszawy” oraz z „Wieczorem”, gdzie od 1947 do 1948 tworzył cykl rysunkowy zatytułowany „Pani Dziuba”. Po wojnie nawiązał kontakty z teatrami i telewizją. Dla Teatru Lalki i Aktora Guliwer, którego był też współzałożycielem, tworzył oprawę plastyczną spektakli, a dla Kabaretu Starszych Panów scenografię telewizyjną:
„Jego wspaniałej wyobraźni i wielkiemu poczuciu humoru trzynaście kolejnych „Wieczorów” zawdzięcza pełnię swego charmu i nonszalanckiej elegancji z przymrużeniem oka, ale w starym dobrym stylu.”
Jako scenograf posługiwał się dostępnymi w tamtych czasach środkami. Oszczędność wyrazu i humorystyczne podejście do tematu pozwalało mu tworzyć niezapomniane dekoracje do Kabaretu Starszych Panów.
Wasowski i Przybora złożyli mu głęboki ukłon w podzięce zawartej w słowach Pana A na początku trzynastego wieczoru: „Cudownie… cudownie, no, wiesz, krajobraz… po prostu… dekoracja Srokowskiego.” Uznanie zyskał też jako autor polskich pawilonów targowych w Paryżu, Londynie, Stambule, Mediolanie i Barcelonie.
W latach 1945-48 piastował stanowisko kierownika artystycznego w „Czytelniku”, by następnie ustąpić je Oldze Siemaszko, koleżance z roku. Równolegle pracował w redakcji periodyku „Miesięcznik Polski”. Pełnił też rolę rzeczoznawcy w Komisji Ocen Ministerstwa Kultury i Sztuki (1958-60) oraz Filmów Krótkometrażowych (1962-63).
W 1965 wyjechał na trzy lata do Damaszku, gdzie był profesorem wydziału sztuk pięknych na tamtejszym uniwersytecie oraz założycielem pracowni grafiki. Po powrocie w 1968 powrócił do pracy w teatrze i zajął się również projektowaniem plakatów teatralnych.
Srokowski to również konserwator sztuki, ceramik, sporadyczny aktor, a nawet, jak pisał w swojej książce Szymon Kobyliński, poeta:
„…będąc wybornym plastykiem był Jerzy nadto poetą. Długo się z tym nie zdradzał, ot, pogodny i nawet rubaszny chwilami pan plakacista, okładkowicz, ilustrator na zamówienie, sztamgast* środowiskowych kawiarni, bystry kierowca volkswagena –i nagle zaczęły się ukazywać jego wiersze. Zdumiewające wiersze, tak właśnie przemglone i tak słodko smutne, jak nierealne dzieci w akwarelach.”
Jego prace można podziwiać w Muzeum Narodowym, Muzeum Plakatu w Warszawie oraz w Barcelonie i Berlinie. Artysta zmarł w 1975 roku i spoczywa na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie.
Twórczość:
Jerzy Srokowski należy do najbardziej znanych i cenionych ilustratorów książek wielokrotnie nagradzanych za swoją twórczość w Polsce i za granicą, a jego dorobek jest bardzo obszerny. Artysta, poza tworzeniem ilustracji do bajek, baśni, legend oraz powieści dla dzieci, młodzieży, ale też dla starszych odbiorców, scenografii i grafik, zajmował się również wystawiennictwem i projektowaniem plakatów.
Najwięcej książek dla dzieci zilustrował w latach pięćdziesiątych. Do klasyki ilustratorstwa przeszły jego rysunki zdobiące wydania W pustyni i w puszczy czy Króla Maciusia Pierwszego. Te pierwsze spotkały się niestety z krytyką:
„Powtórzenie pomysłów z Króla Maciusia osłabiło oddziaływanie plastyczne. Z jednej strony nie miało siły nowatorstwa, z drugiej towarzyszyło tekstowi o zgoła odmiennym charakterze, jakim niewątpliwie jest powieść przygodowa Sienkiewicza.”
„(…) tutaj żyje istotnie jakiś Mały Książę, jakiś Król Maciuś, jakieś baśniowe łowy na nierzeczywiste lwy, na gazele z tysiąca i jednej nocy."
„Są to ilustracje obiektywnie piękne, ale niestosowne do tej książki.”
W dowód uznania za pracę ilustratora grafika i plakacisty otrzymał:
w 1955 za całokształt osiągnięć artystycznych Złotym Krzyżem Zasługi,
w 1956 i 1957 Nagrodę Prezesa Rady Ministrów,
w 1962 Nagrodę Ministra Kultury i Sztuki,
w 1973 został uhonorowany Złotą Szpilką z Wawrzynem.
Styl:
Jego twórczość odznaczała się siłą malarskiej swobody, niesłychaną precyzją rysunku, prawdziwą elegancją formy, dbałością o detal oraz, co podkreśla w swej pracy Anita Wincencjusz-Patyna, znakomitym wyczuciem koloru oraz humorem :
„To z niego wypływa skrót myślowy, niosący ze sobą zaskakujące zestawienia bohaterów i sytuacji, liczne antropomorfizacje, a z nimi z kolei całą galerię fantastycznych zwierząt, roślin, przedmiotów o ludzkich cechach, gestach czy minach, w ubraniach, z typowymi gadżetami, w ludzkich pozach.”
W pracach kreował liryczne nastroje i poetyckie światy. Wspaniałym przykładem jego graficznych zdolności jest opracowanie średniowiecznego poematu z gatunku Chansons de geste „Rzecz o Alkasynie i Nikolecie”. Ilustracje, które wykonał, nawiązują do średniowiecznych ksiąg oraz do Tkaniny z Bayeaux**, a przedstawione na nich zwierzęta przypominają te z XII i XIII-wiecznych bestiariuszy.
„Rysunek został celowo pociesznie uproszczony, przekazuje naiwną wiedzę o świecie i zdarzeniach „jak to wieść niosła”. Inicjały i niewielkie rozmiarami ilustracje przypominają mediewalne drzeworyty.”
Nie znalazłam niestety nigdzie ilustracji do wydanego przez PIW utworu, ale możecie je sobie mniej więcej wyobrazić patrząc na poniższe fragmenty francuskiego zabytku.
W twórczości skierowanej do dorosłego odbiorcy, której w dorobku artysty jest mniej, pojawiają się rozwiązania czysto graficzne, np. jak w przypadku Listów z podróży Jeremiego Przybory jest to rysunek piórkiem przy użyciu czarnego tuszu.
„W jego rysunkach odnajdziemy piekną, miekką i swobodnie prowadzoną, miejscami wręcz ulotną linię”
Był wierny ilustracji realistycznej, ale używał wielu technik i eksperymentował w obrębie faktury, np. wycinając fragmenty ilustracji i malując farbami wodnymi, czasem wydrapywał w temperze lub malował piórkiem. Stosował też kolaż.
„Stworzył typ poetyckiej postaci dziecięcej o wielkich, zdziwionych oczach, która od ponad półwiecza w świadomości dziecięcych czytelników panuje jako Król Maciuś Pierwszy. Z bohaterami o ogromnych, ciemnych , często czarnych lub atramentowych, ale niestety zawsze niemal smutnych oczach.”
Ten typ postaci pojawia się już w początkach jego twórczości ilustratorskiej. Skąd pomysł na takie przedstawienie? Sam Srokowski miał powoływać się w tej kwestii na rysunki swojej córki Elżbiety, również malarki i artystki, której ilustracje możecie znaleźć w książce Adama Bahdaja „Pan Piramido z trzynastego piętra” (poniżej).
Zresztą na tych kilku obrazkach widać te charakterystyczne „migdałowe” oczy.
Jak wspominał Szymon Kobyliński:
"Jerzy Srokowski, głosząc zresztą otwarcie i dokumentując rzecz całą dowodami rzeczowymi, zaczerpnął z rysunków swojej paroletniej wtedy córeczki typ dziecka ważki, baśniową i subtelną postać idealnie pasującą do literackiego aforyzmu Korczaka, "utrafioną" bezbłędnie"
„Król Maciuś (powyżej i poniżej) już na zawsze będzie miał twarz i kształt, jakie artysta wymodelował dlań w 1954 roku. Poziomo ustawiony owal nieproporcjonalnie dużej głowy na cieniutkiej szyi, filigranowe ciało, wreszcie wielkie mokre sarnie oczy stały się znakiem rozpoznawczym stylu Srokowskiego. Wszystkie te cechy przywodzą na myśl pacynki, lalki znane ze sceny, które zdarzało mu się projektować. Tłumaczyłoby to wyrazistość twarzy i specyficzne proporcje postaci.”
Postać małego króla na ilustracjach Srokowskiego doskonale scharakteryzowała w swojej pracy doktorskiej Anita Wincencjusz-Patyna:
„Już nie dziecko, jeszcze nie dorosły, obarczony problemami ponad miarę Maciuś prawie zawsze jest gdzieś z boku, sam, w innym planie niż wydarzenia rozgrywające się wokół niego. Kapitalna kompozycja obrazków jakby kadrów filmowych z postaciami w planie amerykańskim lub ogólnym, widzianymi od tyłu, to znowu celowo uciętymi z boku albo z góry, z grupami postaci ustawianymi kulisowo, z wielowątkowością prezentowanych scen.”
„Co istotne. Jerzy Srokowski stworzył nie tylko sam typ postaci, ale cały Maciusiowy kraj, ukształtował pejzaż, nadał tonację, która nie wiedzieć kiedy i w jakim stopniu słusznie uznaliśmy za korczakowską. Pejzaże są z lekka surrealistyczne, o dalekich, sennych perspektywach, niejako opowiedziane łagodnym, powściągliwym jak szept kolorem, niemal statyczne, uciszone. Czy taki właśnie był Stary Doktor? Czy aż tak dyskretne były jego przenośnie? Nie miałbym tu pewności, gdyby w owo królestwo prowadził ktoś inny niż artysta skali Srokowskiego, natomiast jeśli Jerzy – sam poeta najsubtelniejszy tak pędzlem, jak piórem - stwierdził, że mamy mu wierzyć - wierzę mu posłusznie”
pisał o ilustracjach do Króla Maciusia Szymon Kobyliński w Nowych Książkach.
To właśnie za ilustracje do książek Korczaka został odznaczony srebrnym medalem na Międzynarodowej wystawie Sztuki Edytorskiej IBA w Lipsku.
W listopadzie 1962 roku, w Roku Korczakowskim, Poczta Polska wydała serię znaczków pocztowych. Ta seria była w obiegu aż do roku 1994, a znaczek o nominale 60 gr przedstawiający wjazd króla do stolicy w pierwszym wydaniu miał ponad dwa miliony nakładu.
„czaruje kolorami, egzotycznymi strojami, wprowadza małych czytelników w tak bliski, istniejący obok, a przecież bardzo tajemniczy świat cygańskiej kultury, tradycji i sztuki, podczas gdy z obrazów patrzą na nas tak charakterystyczne dla jego sztuki okrągłe twarze z migdałowymi, tym razem czarnymi oczami.”
„Jeszcze mniej cielesne, lecz za to obdarzone wielkim ładunkiem liryzmu są postacie z Piotrusia Pana.”
Anna Boguszewska podkreśla znaczenie liryczności i delikatności w jego pracach:
„Linearne, subtelne podkreślenia formy konturem wypełnia barwa bez gwałtownych kontrastów, a przecież bogata w niuanse natężeń i różnic temperatury.”
Jednym ze źródeł inspiracji była dla artysty sztuka ludowa z jej:
„barwnością, syntetycznym rysunkiem, prostym, czytelnym przekazem treści. Nie zdradzając swojego stylu, zaczerpnął chętnie z tej bogatej malowanej skrzyni rodzimego folkloru, naśladując wycinanki, glinianki, stroje, ornament, wykorzystując frontalny typ prezentacji i śmiałe zestawienia jaskrawych barw.”
Jak wspomina Anita Wincencjusz-Patyna najpełniej zabawę formą zaprezentował artysta w kolażowych ilustracjach do „Sto bajek” Jana Brzechwy:
„Oszczędna kolorystyka sprowadzona do błękitów, zieleni i ciemnego różu, towarzyszy szarościom i czerni. Syntetyczne, wycinane kształty doskonale charakteryzują bohaterów wierszy i opisywany krajobraz. (…) Wszystkie zaś ilustracje są nieodparcie komiczne dzięki zabawnej deformacji, ale nade wszystko celnej charakterystyce wynikającej z bystrej obserwacji autora.”
Żałuję, że tak niewiele informacji udało mi się znaleźć o nim samym i jego prywatnym i rodzinnym życiu, ale w przypadku tego artysty może właśnie o to chodzi, żeby w jego imieniu przemawiała doskonała, ponadczasowa sztuka? A wspaniałym podsumowaniem artystycznego geniuszu Srokowskiego niech będą słowa Barbary Garwryluk:
„Wejść w świat dziecka, poddać się jego wrażliwości, nieograniczonej wyobraźni, wierze w – mogę wszystko –potrafią tylko nieliczni artyści. Ponadczasowość sztuki Srokowskiego pokazuje, jak ważne jest to w twórczości dla dzieci.”
*Sztamgast – stały gość w zakładach jadłodajnych. ** Tkanina z Bayeux– ręcznie haftowane płótno przedstawiające podbój Anglii przez Wilhelma I Zdobywcę i bitwę pod Hastings w 1066 roku; dzieło sztuki świeckiej; cenne ikonograficzne źródło historyczne. Ma prawie 70 metrów długości o pół metra szerokości. Niektóre źródła datują jej powstanie na okres przed 1092 rokiem. Za angielskim pochodzeniem dzieła przemawiać mają błędy w inskrypcjach łacińskich oraz użycie imion anglosaskich. Początkowo była wystawiana raz do roku w różnych miejscach – kościołach i klasztorach na terenie Normandii i Anglii, pod koniec XVII trafiła do Luwru (również tu przetrwała okres II wojny światowej), by w połowie XIX wieku powrócić do Bayeux. W 2022 roku będzie możliwość podziwiania jej w Anglii, na co zgodziły się władze francuskie, które we wcześniejszych latach kilkakrotnie odmawiały wypożyczenia zabytku. W roku 2007 została ona wpisana na listę UNESCO „Pamięć Świata”.
Jak zwykle niezmiernie serdecznie dziękuję pani Urszuli Jarmołowskiej, autorce bloga „To dla pamięci” (https://jarmila09.wordpress.com/), za możliwość korzystania z jej bogatych zbiorów ilustracji.
Dziękuję. Jeden z moich ulubionych ilustratorów. Jak się nie zakochać w tych oczach. Posiadam "W pustyni i puszczy" i "Piotrusia Pana" z jego ilustracjami.
× 4
Komentarze (2)
@8dzientygodnia · prawie 4 lata temu
Ja mam Piotrusia, ale zanim go przeczytałam, wiele lat spędziłam właśnie na oglądaniu ilustracji z tego wydania.
Pierwsza ilstracja: "O żabkach w czerwonych czapkach", uwielbiałam we wczesnym dzieciństwie :)
× 2
Komentarze (1)
@8dzientygodnia · prawie 4 lata temu
Dokładnie druga, pierwsza pochodzi z książki Zofii Kossak „Puszkarz Orbano”. "Żabki..." były jedną z pierwszych książkek z jego ilustracjami, jaką miałam okazję czytać.
Dlatego chyba czas zrobić sobie przerwę. W czerwcu ostatni artykuł z tego cyklu. Wrócę z nim za jakiś czas, a ten okres pomiędzy wypełnię czymś innym, co od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie. Muszę tylko „zapukać” do kilku drzwi. Zobaczymy co z tego wyjdzie, jeśli zgodzą się mi otworzyć. A jak wyjdzie, to widzimy się z kolejnym projektem już we wrześniu.