Przyjaciół ten może mieć, co sam przyjacielem umie być.
Zawsze uważałam, że przyjaźń to najpiękniejsza relacja na świecie. To dzięki niej przeżywamy cudowne chwile, które dają nam wspomnienia na całe życie. To bez niej prawdziwa miłość nie ma szans na przetrwanie. To ona nadaje sens życiu człowieka.
Pamiętam, gdy byłam zakompleksioną, tęgą nastolatką, moim najskrytszym marzeniem wcale nie było powodzenie u chłopaków czy super figura. Ja chciałam mieć przyjaciół, takich prawdziwych przez naprawdę wielkie P. Moje marzenie się spełniło, mam ich i codziennie zadaję sobie pytanie, czym sobie na nich zasłużyłam. Oczywiście nie wszystko w życiu jest proste i przez te kilkadziesiąt lat zdarzyło mi się na przyjaciołach zawieść i zweryfikować pewne poglądy. Niektóre więzi się rozpadły, ale też zawiązały się relacje, których bym się nigdy nie spodziewała. Dzięki przyjaźni przeżyłam najpiękniejsze chwile swojego życia i wierzę, że jeszcze wiele takich przede mną.
Już widzę Wasze miny, kiedy czytacie ten tekst. Portal o książkach, a ona wypisuje tu jakieś psychologiczne bzdety o uczuciach. Co jej się stało? – spytacie. Już się Wam tłumaczę.
Do refleksji nad przyjaźnią natchnęła mnie wypowiedź Remigiusza Mroza, który w wywiadzie udzielonym jakiś czas temu na pytanie redaktora, dlaczego w jego przedostatniej książce „Osiedle RZNiW” bohaterowie w wieku szkolnym nie mają przyjaciół, odparł, że na tym etapie życia przyjaźń jest wystawiona na najwięcej prób.
Chyba nie do końca zgadzam się z panem Remigiuszem, jednak po przeczytaniu tego wywiadu zaczęłam się zastanawiać, jak to było ze mną i przyjaźnią w wieku szkolnym i skąd już wtedy czerpałam wzorce.
Odpowiedź okazała się bardzo prosta. Skąd czerpać może wzorce tęgie brzydkie kaczątko ponad życie kochające książki? Oczywiście, że z lektur. Podobno większość powieści z gatunku literatura piękna to książki o miłości. Parafrazując to zdanie, można by powiedzieć, że o przyjaźni również.
Kiedy myślę o lekturach, którymi zaczytywałam się w dzieciństwie, dociera do mnie, że przecież one wszystkie traktowały o przyjaźni. Pierwsza z brzegu, moja ulubiona, lektura szkolna dla klasy bodajże drugiej, „Dzieci z Bullerbyn”. To jest przecież prawdziwy wzorzec przyjaźni! Grupa dzieci z małej szwedzkiej wioski, która przeżywała niesamowite przygody i uczyła się życia. Te ich pomysły i zabawy! Założę się, że niejedna/jeden z Was podczas wakacyjnych szaleństw chciał być jak Lasse, Anna, Britta czy reszta.
Ilustracja z Dzieci z Bullerbyn.
Drugim oczywistym przykładem jest „Ania z Zielonego Wzgórza”. Która z nas nie marzyła o tak wiernej i wspierającej przyjaciółce, jaką była Diana? Jak wspomniałam wyżej, ja i owszem.
Jednak żeby przeżywać niesamowite przygody i znaleźć super przyjaciół, nie musieliśmy wcale udawać się aż do Szwecji czy Kanady. Wystarczyło otworzyć książki Adama Bahdaja, Edmunda Niziurskiego czy Zbigniewa Nienackiego, by w grupie prawdziwych przyjaciół przeżyć przygody nie raz mrożące krew w żyłach. I podejrzewam, że wtedy żadnej dziewczynce czytającej te książki z wypiekami na twarzy przez myśl nie przeszło, że to nie są historie dla dziewczynek.
Mogłabym tak wymieniać bez końca. Co chwilę przychodzi mi do głowy jakaś lektura szkolna, w której przyjaźń odgrywała jedną z głównych ról: „W pustyni i puszczy”, „Karolcia”, „Chłopcy z Placu Broni” itp.
Dlatego nie, nie zgadzam się z panem Remigiuszem, że szkoła to trudny czas dla przyjaźni. Kiedy jak nie wtedy, czytając te wspaniałe powieści, nawiązywać więzi, mające szanse przetrwać całe życie?
No właśnie całe życie... Jak to jest z lekturami już po okresie szkolnym? Kiedyś wspominałam Wam, że jestem fanką literatury obyczajowej, przede wszystkim polskiej i to właśnie nią się zaczytuję. Oczywiście w takich powieściach prawdziwych przyjaciółek zabraknąć nie może, także jak najbardziej mam z czego czerpać wzorce.
Jedną z moich ulubionych autorek, która pięknie pisze o przyjaźni, jest Małgorzata J. Kursa. Tak naprawdę we wszystkich jej powieściach znajdziemy przyjaciółki, które pokochamy „od pierwszego przeczytania”, ale ja najbardziej lubię cykl powieści o grupie znajomych z Kraśnika, gdzie prym wiedzie szalona i niesamowita Marta. Uwierzcie, ona wzięła sobie do serca cytat z początku mojego artykułu i przyjaciółką potrafi być jak mało kto. Cykl ten rozpoczyna książka zatytułowana „Miłość i aspiryna”, a kończą „Diablęta i anioły”. Seria liczy pięć tomów, w pierwszym jesteśmy świadkami narodzin miłości Marty i Michała, nomen omen przyjaciół z dzieciństwa, w ostatnim tomie obserwujemy dorastające dzieci wszystkich bohaterów tego cyklu. Śmiem stwierdzić, iż cały ten cykl to prawdziwy pean na cześć przyjaźni udowadniający, że bez niej nic w życiu nie jest warte.
Przykłady książek obyczajowych z przyjaźnią w tle lub roli głównej mogłabym tu mnożyć bez końca, ale nie jest to moim zamiarem i nie chcę Was zanudzać. Na pewno sami możecie takich propozycji wymienić bez liku.
Wspominałam wyżej, że tak naprawdę każda książka jest o przyjaźni. No właśnie. Ja czytuję nie tylko powieści obyczajowe. Uwielbiam również kryminały. Tak, widzę, uśmiechnęliście się teraz z przekąsem i myślicie „gdzie ona w tych mrocznych klimatach widzi tam przyjaźń?”. Oczywiście, że widzę! I nie myślę tu o tych ekstremalnych przypadkach, gdzie od czasu do czasu przyjaźń zwodzi na manowce i doprowadza do zbrodni. Myślę o przyjaźni między prowadzącymi śledztwo. Bo czyż nie na tym również opiera się schemat udanego kryminału? Tak książki, jak i filmu? Czy to nie przyjaźń właśnie połączyła detektywa wszech czasów Sherlocka Holmesa z jego prawą ręką Watsonem?
Zachwyciłam się niedawno serią książek Przemysława Piotrowskiego, gdzie jednym z głównych bohaterów jest Igor Brudny. Prowadzi on śledztwa ze swoją przyjaciółką Julią Zawadzką i współpraca idzie im nad wyraz dobrze. Przykładów takich duetów mogłabym również wymieniać bez końca, ale po co? Przyjaźń rządzi i tyle na ten temat :)
Mam cichą nadzieję, że w komentarzach zarzucicie mnie wzorcami przyjaźni z literackich gatunków, których nie czytuję w ogóle. Są to przede wszystkim fantastyka i horror, a podejrzewam, że i tam roi się od prawdziwych przyjaciół. Chętnie poznam Wasze propozycje.
Mam nadzieję, że choć trochę przekonałam Was, że przyjaźń to piękna relacja i tego właśnie Wam życzę: Prawdziwych Przyjaciół, przez dwa wielkie P, bo bez nich to wszystko nie ma sensu. Do następnego!
1. Też się nie zgadzam z Mrozem. W prawdziwym życiu właśnie w tym wieku przyjaźnie są najtrwalsze i w wielu przypadkach bezwarunkowe. Żadne próby im nie straszne. Możesz dać kumplowi po gębie, on ci odda, a za parę dni i tak pójdziecie razem na fajki. Próbę przyjaźnie przegrywają dopiero w okolicach trzydzieści+, gdzie pojawiają się żony, dzieci, szwagier, jej wysokość hipoteka itd. itp. Człowiek się zmienia, priorytety też. Tak to już jest poukładane.
2. King napisał kiedyś książkę "Ciało" o takiej właśnie bezwarunkowej przyjaźni w okolicach 13 roku życia. Czytałem kiedyś, nawet ok, choć bardziej pamiętam film. Również ok.
3. Nie znam lepszej książki o przyjaźni jak "Na południe od Brazos". No nie znam i nie chce znać, bo chyba nie ma lepszej :)
Przyjaźń jest dla mnie bardzo ważna, ale swoje zawarłam już jako dorosły człowiek. Żadna przyjaźń nie przetrwała z okresu szkolnego. Patrząc się na moją córkę, to ma parę przyjaciół ze studiów. Reszta to są ludzie których poznała po studiach.
Zgadzam się z Tobą w zupełności : przyjaźnie, które przetrwały aż do dzisiaj zawierałam w latach szkolnych. Nie wyobrażam sobie życia bez przyjaciół, musi być bardzo smutne i samotne.
A ja się zgadzam z wypowiedzią pana Mroza. Żadna z moich "przyjaźni" szkolnych nie była na tyle dojrzała i silna, żeby się gdzieś nie zerwać po drodze, a te zawarte w dorosłym życiu jak na ten moment kwitną ;). Ale to może też kwestia charakteru.
Jeśli chodzi o wspomniane wyżej książki, to zgadzam się, że "Ania..." i "Dzieci z Bullerbyn" faktycznie są fajnym wzorami przyjaźni dla dzieciaków. Ale jeśli chodzi o powieści p. Musierowicz, to z tymi przyjaźniami tam opisanymi bywa różnie. Czasami są one zbudowane na kiepskich fundamentach, a część wcale przyjaźniami nie jest, tylko wygodnymi znajomościami. Pozostałych książek i autorów raczej nie znam.
Ja do długiej listy@Little_Lotte z którą się zgadzam dodałbym Wodnikowe WzgórzeRichard Adams Hiszpańscy żebracy Nancy Kress O przyjaźni. Tom 49. Z tradycji mniszej Jan Kasjan Grek Zorba Nikos Kazantzakis Gertruda Hermann Hesse Miasto i psy Mario Vargas Llosa Rozbicie Rabindranath Tagore Myszy i ludzie John Steinbeck Księga dżungli. Druga księga dżungli Rudyard Kipling Trzech panów w łódce nie licząc psa Jerome K. Jerome Bella i Sebastian Nicolas Vanier Ursula K. Le Guin w jej książkach przyjaźń odgrywa dużą rolę
× 1
Komentarze (2)
· około 4 lata temu
Długa? Ledwie kropla w morzu potrzeb :) A ile jeszcze innych gatunków książek traktujących o przyjaźni nie wymieniłam :)
Zdaję sobie sprawę, ale trudno tak od razu podać taką listę. Przyjaźń jest jednym z głównych motywów powieści oprócz miłości. Mało jest książek, w których ten motyw nie występuje.
A cały cykl przygód Tomka Alfreda Szklarskiego? Tam chłopak zdobył przyjaciela między innymi w postaci bosmana, a jaka przepaść pokoleniowa. Uważam to za piękny przejaw przyjaźni bez względu na wiek i wykształcenie.
Mój numer jeden to oczywiście "Ania z Zielonego wzgórza". Zawsze, od kiedy tylko pamiętam, zazdrosciłam bohaterce przygód i ludzi, których miała wokół siebie (Ale zazdrosciłam tak pozytywnie!). "Dzieci z Bullerbyn" na drugim miejscu. Swojskie życie, wiele ciekawych zajęć. Tak, tego zawsze chciałam.
Jako miejscowa z bloku... No cóż. Do dziś chętnie uciekam w te ksiazki. Bo w nich przyjaźń jest taka prawdziwa... nie to, co w dzisiejszych czasach... A przynajmniej w moim przypadku.