Cytaty Andrzej Pilipiuk

Dodaj cytat
Nie ma powodów by bać się trupów (...) bać się należy raczej żywych.
W środę mamy jakby dodatkową nieoficjalną wolną sobotę.
-Wolę być szczęśliwy niż mądry!
A jakbym chciał się wykształcić, tobym nie podpalał szkoły..
- Owszem, święty Piotr pilnuje bramy raju, a ja wystawiam przepustki. - Proboszcz skinął poważnie głową. - Jednak nikt ostatnio nie prosił o ostatnie namaszczenie, a poza tym nawet najgorszemu grzesznikowi przysługuje spowiedź i jak kto prosi, to ja się nie targuję.
Wynalazki nieziemców mogą być groźne, bo odwołują się do zupełnie innej logiki i nawet estetyki.
potrawy na gęsim smalcu to dla Żydów zdrowe, ja prosty chłop jestem, jeszcze by mi zaszkodziło koszerne jedzenie.
Nad Starym Majdanem wstawał poniedziałek, a może wtorek. Trzy zombie wypełzły z kombi.
Wstawał świt. To znaczy wstawał gdzieś nad Atlantykiem, bo na Starym Majdanie było wczesne popołudnie.
- Jak w mordę dał! Pole siłowe w cycusie - westchnął młody z ekstazą w głosie.
- Uuuu... niedobrze - mruknął Jakub i na wszelki wypadek odbezpieczył spluwę leżącą pod materacem. - To jest kombi.
- To co?
- W kombi jeżdżą zombie.
- Nie, tamto to flaszka niewypitka, a to, o czym mówię, to flaszka niewypijka. Rozumiesz?
Semen poskrobał się po głowie. Wprawdzie od dziesięcioleci mieszkał w tym kraju, najpierw jako zaborca, potem jako uchodźca, ale niuanse polszczyzny czasem przekraczały jego zdolności lingwistyczne.
- Nie bardzo - przyznał się.
- Niewypitka to coś, czego nie da się pić. A niewypijka to coś, czego nie da się pić.
W ogóle to jest problem jak z kociakami Schroedingera. Tak na oko nie poznasz, która jest dziewicą, a która nie jest. A jak się sprawdzi, to już żadna nie jest...
- Wedle polskich zwyczajów gościa pod własnym dachem zabić nie wolno... - Z nadzieją popatrzył na przyjaciela.
- Ręce mnie świerzbią, ale i u nas gościnność jest najwyższą z cnót... - Semen skrzywił się, jakby jadł cytrynę. - Z drugiej strony czy to aby na pewno gość? Zapraszałeś go?
- Nie... Ale zwyczaj na wsi taki, że jak drzwi otwarte, to można zajść...
- Zatem rzeczywiście gość. Trza go jakoś sprytnie wywabić za próg i dopiero tam spokojnie zaciukać.
- Jakub, a nie mógłbyś po starej znajomości odczynić uroku? - zapytał przywódca gromady.
- Nie ma potrzeby. - Pokręcił głową. - To nie jest prawdziwe.
(...)
- A jeśli się mylisz?
- Cicho - syknął sołtys. - Wędrowycz nie myli się nigdy. A nawet jakby się czasem pomylił, to lepiej nie zauważać... - Przesunął dłonią po gardle.
Socjalizm to pseudonaukowa odmiana pospolitego satanizmu.
-Myślisz, że dalej kręcą o blondynkach?
- Pewnie, cycaste blondyny to podstawa kinematografii.
W kombi jeżdżą zombie.
-A jaka jest ta druga możliwość?- przestraszył się Eustachy.
-Że to sami wiecie kto...
-Eee... ten, no, Voldemort? (...)
-Dobrze by było...- Izydor wprawdzie nie wiedział, kim jest ten cały Voldemort, ale był całkowicie pewien, że to mniejsze zło niż Wędrowycz.
Nie będę jej przecież opowiadał o mojej epoce. O Wszechobecnej pornografii, totalnej rozwiązłości obyczajów, żądaniach różnych dewiantów.
Kto jest durniem, niech umrze jako niewolnik.
Ci, którzy zadają innym cierpienia, przeważnie są tchórzami. Znają potęgę strachu, bo sami jej nie raz doświadczyli.
Jako mówią, inna jest sprawiedliwość w księgach zapisana, a inną ta, która serce przepełnia.
- Bo widocznie wolisz bibliotekę. Może to przedsmak tego, co czeka nas wszystkich po śmierci? - Skręciła w przejście po lewej. - Może to raj, może tylko czyściec, może piekło. Albo jedno i to samo miejsce. Lubisz książki, jesteś w raju. Nie lubisz, jesteś w czyśćcu.
- A potępieni ścierają kurze?
Nie chlaj tyle, kombinuj, jak stąd zwiać, doradził życzliwie diabeł. A po pijanemu kiepsko się biega.
Od kiedy to zależy ci na moim dobru? - zdumiałem się.
Nie zależy. Po prostu, szlajając się na wolności, popełnisz znacznie więcej ciekawych grzechów niż tkwiąc na wrakowisku, wyjaśnił.
Dla nich śmierć to przejście do innego życia. Oni boją się wiecznego potępienia. Piekła. My boimy się, że po tamtej stronie niczego nie ma.
Zanurkował do środka mieszkania. Czekałem w progu. Zakapiorzy, widząc, że nie są potrzebni, znikli w swoich norach. Z dołu znów dobiegły wrzaski dzieciarni. Przekrzykiwała się w jakimś gastarbeiterskim esperanto, mieszając słowa różnych krajów i ludów. Najczęściej słyszałem koszmarki złożone z niemieckich rdzeni opatrzonych rosyjskimi i ukraińskimi końcówkami lub rosyjskich słów wymawianych z niemiecka...
- Dlaczego on taki jest? Morda zbója, mina, że bez kija nie podchodź, maniery nomen omen jaskiniowca, ale jednocześnie niemal od razu się zgodził...
- Dobry człowiek, ale gra twardego drania. Zapewne podłożyli mu świnię o jeden raz za dużo... Teraz wszystkim pokazuje maskę...
- A nie mogłeś, ciulu, wcześniej zapytać, czy w ogóle jestem zainteresowany?
– Co to jest ciul?
– Trzeba się było uczyć polskiego.
- Skąd ty w ogóle bierzesz tych wszystkich świrów, którzy Ci pomagają?
- Przybłąkują się - mruknąłem - Zresztą ty też mi kiedyś pomogłaś... A pamiętasz dlaczego?
- Bo poprosiłeś, a do tego pokazałeś mi coś, co było prawdziwym wyzwaniem nawet dla dyplomowanego akustyka.
- No i widzisz. Ludzie lubią błysnąć wiedzą. pokazać, że są ode mnie mądrzejsi. Spełniają się w ten sposób,przy obopólnych korzyściach.Zresztą mądrego zawsze warto posłuchać...
Butelki zazwyczaj występują stadnie