Cytaty Chris Carter

Dodaj cytat
Krew w ży­łach stała się zimna jak lód, do płuc do­sta­ła się czy­sta nie­na­wiść za­miast tlenu, nie czuł już bicia wła­sne­go serca w pier­si.
Krew w ży­łach stała się zimna jak lód, do płuc do­sta­ła się czy­sta nie­na­wiść za­miast tlenu, nie czuł już bicia wła­sne­go serca w pier­si.
Sen stał się w rów­nej mie­rze luk­su­sem, co tor­tu­rą. Żeby zająć czymś myśli w trak­cie dłu­gich bez­sen­nych go­dzin, chło­pak za­czął za­wzię­cie czy­tać, po­chła­niać książ­ki, jakby do­da­wa­ły mu siły. Stały się jego sank­tu­arium. For­te­cą. Azy­lem, w któ­rym upior­ne kosz­ma­ry nie mogły go do­się­gnąć.
Sen stał się luk­su­sem, który nie zo­stał wpi­sa­ny w jego zawód.
Zna­jo­mość psy­cho­lo­gii nie czyni cię od­por­nym na wstrzą­sy i na­pię­cia. Jeśli ktoś jest le­ka­rzem, to wcale nie ozna­cza, że nie może za­cho­ro­wać.
Ludz­ki mózg to bar­dzo skom­pli­ko­wa­ny organ, a wraż­li­wa psy­chi­ka w chwi­lach udrę­ki po­tra­fi chwy­tać się naj­bar­dziej złud­nej na­dziei.
– Nie każ nam cze­kać, Ro­ber­cie – po­na­glił go dawny przy­ja­ciel. – Wpraw­dzie cier­pli­wość jest cnotą, ale jej pie­lę­gno­wa­nie nie na­le­ży do przy­jem­no­ści.
– W in­for­ma­cjach tkwi siła, agent­ko Tay­lor, a ja lubię czuć się silny.
Każ­de­go dnia na całym świe­cie han­dla­rze pod­su­wa­ją pro­chy lu­dziom w róż­nym wieku i mało kto wie o tym tak do­brze jak ty, Ro­ber­cie. Jedni w to wcho­dzą, a inni nie. To kwe­stia wy­bo­ru i w jego przy­pad­ku to był taki wła­śnie wybór, któ­re­go nikt za niego nie do­ko­nał.
Py­ta­nia pię­trzy­ły się jak ster­ta brud­nych na­czyń i jak dotąd wszyst­kie po­zo­sta­wa­ły bez od­po­wie­dzi.
Mnó­stwo ame­ry­kań­skich na­zwisk może przez przy­pa­dek coś ozna­czać w in­nych ję­zy­kach, ale to nie świad­czy o ich ukry­tym zna­cze­niu.
Za­bój­ca cały czas robi z nami, co chce. Za­wsze jest o krok przed nami. Jak sza­chi­sta. Zanim wy­ko­na swój ruch, naj­pierw prze­wi­du­je, jaka bę­dzie nasza re­ak­cja. I wy­glą­da na to, że jesz­cze ani razu się nie po­my­lił.
Było tak, jak przy­pusz­czał. Ta gra w kotka i mysz­kę pod­nie­ca­ła za­bój­cę ni­czym jakiś nowo wy­na­le­zio­ny nar­ko­tyk, ale Hun­ter nie umiał już stwier­dzić, kto tu jest kotem, a kto myszą.
Od roz­po­czę­cia śledz­twa mi­nę­ło dzie­sięć dni i przez ten czas spra­wa stała się tak za­gma­twa­na, że za­czę­ła przy­po­mi­nać por­cję spa­ghet­ti.
Zmu­sił się, by prze­stać my­śleć, zanim prze­grze­je mu się mózg.
Kiedy rze­czy­wi­stość staje się zbyt nie­re­al­na, by móc nadać jej ja­ki­kol­wiek sens, ludz­ki umysł stwa­rza cza­sem wła­sną wer­sję praw­dy.
– W ogóle nie mo­głem za­snąć – wy­ja­śnił Gar­cia i po­stu­kał się pal­cem w głowę. – Czuję się tak, jak­bym miał tutaj salę ki­no­wą. I zgad­nij, jaki film le­ciał przez całą noc.
Ten de­spe­rac­ki, bła­gal­ny wyraz twa­rzy ofia­ry… – Po­krę­cił głową. – Za każ­dym razem, gdy to widzę, czuję jego strach, peł­znie mi po skó­rze jak sto­no­ga.
Kiedyś gdzieś czytałem, że sposobem na wyrugowanie lęku jest opisanie tego, co człowieka dręczy. Ma symbolizować akt wypierania tego z umysłu.
Najbardziej pierwotnym i zwierzęcym instynktem, w jaki natura wyposażyła człowieka, jest instynkt przetrwania. W obliczu zbliżającego się zagrożenia ludzki organizmy zaczyna działać na wysokich obrotach. Racjonalne myślenie schodzi na drugi plan, a mózg wysyła do wszystkich organów desperackie wezwanie do walki o życie. (…) Człowiek jak każdy żywy organizm chce przetrwać za wszelką cenę.
Ludzie popełniają błędy. Zdarza się to nam wszystkim, bo jesteśmy tylko ludźmi. Czasami rozpacz bierze górę nad zdrowym rozsądkiem i wtedy podejmujemy niewłaściwe decyzje. Nikt nie może tego uniknąć. Tak się zdarza, kiedy zabliźniają się nasze rany, kiedy próbujemy stanąć na nogi po stracie kogoś bliskiego.
Seryjni mordercy bez wyjątku zawsze mają jakiś powód, żeby zabijać. Ten powód może się wydawać niezrozumiały dla wszystkich oprócz samego mordercy, który w głębi duszy odczuwa nieprzepartą potrzebę wyjaśnienia swoich motywów. Chce, żeby inni zrozumieli, dlaczego robi to, co robi; żeby chociaż przez chwilę spojrzeli na życie z jego perspektywy, nawet całkowicie wypaczonej. Ale przede wszystkim pragną dać do zrozumienia światu, że nie uważają się za szaleńców.
Człowiek doświadcza najbardziej dotkliwej samotności, kiedy cały jego świat rozpada się w gruzy, a on może się temu jedynie bezradnie przyglądać.
- Witajcie w mieście Milan.- Lucien wskazał podbródkiem w stronę okna.- Nie ma tu nic oprócz kmiotków i pustkowia. Idealne miejsce, żeby zapaść się pod ziemię, zniknąć z radaru. Tutaj nic nikogo nie obchodzi, nikt się do niczego nie wtrąca. I to jest jedna z największych zalet Ameryki, w której roi się od takich miasteczek. W każdym stanie znajdziesz dziesiątki takich dziur jak Milan, Berlin, Murphy i podobnych Wypizdówków. To zapomniane przez Boga zadupie, gdzie ulice nie mają nawet nazw, a ludzie nie zwracają na ciebie uwagi.
-Co to miało znaczyć? Ten detektyw z wydziału zabójstw wystrzelił stamtąd jak z procy jakby się paliło.
-Gdzie on jest?
-Już go nie ma, stary. Nie widziałeś? Facet pognał jak Usain Bolt.
-Może w końcu do reszty mu odbiło? To się zdarza tym z wydziału zabójstw. Przecież każdy, kto idzie tam pracować, musi chyba już na wejściu być trochę walnięty.
- Czuję się lekko zatroskany, kiedy wchodzimy do domu, w którym jest bliżej nieokreślona liczba celów, a my nie mamy prawie żadnych informacji na temat ich uzbrojenia ani innych danych...
- Wybacz- ponownie przerwał mu Fallon, jakby zwracał się do dwulatka- nie chciałem cię przestraszyć. Może wolałbyś nie brać udziału w akcji? Zadzwonię do ciebie, kiedy będziemy ścigać ślazowego potwora w fabryce słodyczy. To nie powinno być zbyt niebezpieczne, obiecuję.
W Los Angeles wystarczył drobiazg, żeby byle gówno zaczęło się rozprzestrzeniać jak ogień. W Los Angeles plotki niszczyły karierę.
Dla naszego zabójcy modus operandi jest niesłychanie ważny- sposób, w jaki rozczłonkowuje swoje ofiary, jak układa części ich ciała, tworząc rzeźbę rzucającą wyraźny cień na ścianę. Dla niego jest to koniecznością, a nie czymś dowolnym, robionym dla rozrywki. Sposób działania jest równie ważny jak samo zabójstwo i wybór ofiary. Stanowi element jego zemsty.
- Jeśli to Sands załatwił Tita, nie wygląda na to, żeby był naszym zabójcą, prawda?
Hunter odpowiedział pytającym spojrzeniem.
- Dlaczego?
- Po pierwsze, zupełnie inny sposób działania. Zgoda, wyrwał ofierze język, ale w porównaniu z brutalnością amputacji z dwóch ostatnich miejsc zbrodni przypomina to wakacyjny biwak.[...]
Jeśli to Sands, przeszedł od groteskowego mordu do...-przerwał, szukając odpowiedniego słowa-...jak by to powiedzieć...pospolitego szlachtowania.
Macie tylko jedno życie (...). Tak że prosze bardzo, spędzajcie dwanascie godzin dziennie przyssani do ekranu, szukając akceptacji ludzi, których ledwo znacie, no i oczywiście nie zapomnijcie olać tych paru osób, którym naprawdę zależy na was i na waszej żałosnej egzystencji.