Jak wielu z nas zastanawia się nad swoim ciałem? No właśnie, dopóki zdrowie dopisuje, raczej nikt. No, chyba że ktoś planuje przytyć/ schudnąć albo ogólnie zmienić swoją codzienność na nieco zdrowszą, wówczas wysłuchujemy wszelakich komunikatów wysyłanych nam przez to, co znajduje się wewnątrz nas (dotyczy to zapewne także hipochondryków, ale to już nieco inna bajka). Ciało jest, mamy je wszyscy, w lepszym bądź gorszym stanie. Dopóki nas znosi, dopóty nie zwracamy na niego większej uwagi. A czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, co tak naprawdę ta mięsna powłoka dla Ciebie robi? Mamy co prawda jakieś tam drobne informacje, wyczytane w odmętach internetu (szczególnie szybko wyszukiwane, gdy coś tam gdzieś nas zakuje), ale to tylko szczątki prawdy. Bill Bryson postarał się o to, aby stworzyć dla nas szybką lekcję anatomii.
Z jednej strony książki tego typu niezwykle mnie interesują, z drugiej- trochę się ich obawiam. A co, jeżeli nie zrozumiem zawartej w nich treści? A co, jeżeli w połowie zasnę z nudów, a tu jeszcze X stron do przeczytania? Do tego ta pozycja ma pięćset stron, więc przewidywałam, że to może być baaardzo długie spotkanie. Ale wbrew moim obawom tak się nie stało. Dostałam niezłą lekcję biologio- anatomii. I pochłonęłam Ciało w zaledwie dwa dni.
Dlaczego akurat ta książka? Cóż, zaintrygował mnie tytuł. Zresztą -nie bez wstydu- przyznaję, że po części zaliczam się do grupy hipochondryków, którzy po najmniejszym ukłuciu gdzieś w trzewiach muszą sprawdzić, co to może być. Stwierdziłam więc, że posiadanie takowej książki będzie miało same plusy- przestanę się bać, że oto mój wyrostek robaczkowy zaczyna szaleć i chce w te pędy ode mnie uciec. Jak już wspomniałam, autor dał mi dużą lekcję. Oczywiście ciężko spamiętać wszystkie medyczne fakty, ale informacje są tak przemyślanie posegregowane, że nie będzie najmniejszego problemu z odnalezieniem tej, która w danym momencie będzie potrzebna. Pan Bryson rozdziela nasz organizm na części pierwsze, przyporządkowuje do odpowiednich rozdziałów; wszystko jest bardzo przejrzyste i co najważniejsze, bez medycznego żargonu. Wiadomo, dla amatorów pojęcia z dziedziny medycyny byłyby sporym utrudnieniem (i kolejnym przymusem poszukiwania odpowiedzi w Wikipedii), lecz w tym przypadku problem ów nie istnieje. Wszystko mamy opisane czarno na białym, "po naszemu". W środku możecie spodziewać się również rysunków.
Dokładność w opisie może być zaletą, ale i... wadą. Przyznaję z ręką na sercu, że rozdział dotyczący krwi musiałam pominąć. Jestem okropną panikarą, a na samo wspomnienie tego płynu wypełniającego nasze żyły robi mi się autentycznie słabo. I tylko w tym przypadku dokładność uznałam za złośliwy chichot losu. Ale przysięgam, resztę przeczytałam od deski do deski! :)
Ciało. Instrukcja dla użytkowników choć prawi o rzeczach poniekąd wiadomych, jest bardzo intrygującą i wciągającą lekturą. Nie spodziewałam się tego, rozpoczynając moją przygodę z nią, dlatego było to bardzo miłe zaskoczenie. Oprócz dokładności w opisie rozdziału dotyczącego krwi nie zauważyłam żadnych wad- czyta się ją sprawnie, ba, nawet przyjemnie. Prawie tak, jakbyście śledzili fabułę powieści kryminalnej czy obyczajowej. Co prawda trochę bawił mnie fakt, że pan Bryson zabiera się za jakieś zjawisko szczególnie interesujące ludzkość, po czym krótko stwierdza, że medycyna nie zna odpowiedzi na owo pytanie. No cóż, przynajmniej się starał.
Jesteście ciekawi, co właśnie bulgocze w Waszych brzuchach? A może czytając tę recenzję zauważyliście, że coś niepokojąco kłuje Was w boku? Nie martwcie się i przede wszystkim nie sięgajcie do Internetu- teraz możecie mieć Waszą własną, prywatną, medyczną Wikipedię.