"Wszyscy wiemy, że ćmy lecą do światła [...] jest dla nich czymś w rodzaju latarni morskiej, do której dążą, a gdy już są obok, to krążą wokół."
Ryk silników, pisk opon, życie na krawędzi. Rudy zna ten świat od podszewki. Był czas, gdy cały jego swiat kręcił się wokół nielegalnych wyścigów, a w żyłach pulsowała adrenalina. Teraz, znów chce poczuć smak zwycięstwa. Gotowy do startu, skupiony na światłach, nie przypuszcza, że za moment stanie się świadkiem "makabrycznego spektaklu", w którym główną rolę zagrają wlatujące w płomienie ćmy.
Podkomisarz Szumski wraz z nową partnerką nie mają łatwego zadania. Starając się rozszyfrować działania i zamysł sprawcy muszą zmierzyć się nie tylko z zagadkową symboliką, ale i powrócić do spraw sprzed lat.
Mocny początek to poniekąd znak rozpoznawczy Piotra Borlika. Trzeba przyznać, że doskonale wie jak przykuć uwagę czytelnika i robi to w perfekcyjny sposób. Zastanawiałam się, jakie przesłanie niosą za sobą ćmy, motyle i w którym kierunku poprowadzone będzie dochodzenie. Krótkie rozdziały tylko potęgowały chęć, by dowiedzieć się, co będzie dalej. Jednak śledztwo, przynosi więcej pytań niż odpowiedzi, a rozwiązanie wydaje się oddalać.
Podobało mi się, w jaki Autor poprowadził relację między duetem śledczym: przekomarzania, drobne docinki, które tylko podsycały wyraźny kontrast pomiędzy nimi. Szumski imponuje spokojem, doświadczeniem i inteligencją. Lewicka wręcz prze...