"Jakie znaczenie dla przyszłości ma przeszłość, której nie możemy zmienić? Po co ona ma zmieniać nas?"
Dwójkę bohaterów dzieli kilka wieków. Czy jest możliwość by się spotkali? Jak najbardziej, a to za sprawą niefortunnego wypadku Giny, która wypadła z łódki do wody podczas wypłynięcia ze znajomymi na morze. Przenosi się w czasie do średniowiecza. Dziewczyna poznaje członka Bractwa Witalijskiego, Markusa, z którym łączy ją klątwa kani. Na czym ona polega? Tego dowiecie się sięgając po "Klątwę Kani".
Jagna Rolska stworzyła interesującą historię, w której przeznaczenie dosięgnie człowieka nawet wtedy, gdy wydaje się to być niemożliwe. Mimo że to fikcja, autorka pokazuje, że niemożliwe staje się możliwe. Przeklęte miejsce, klątwa, wydarzenia historyczne dotyczące naszego nadmorskiego Helu urozmaicają czytanie lektury. Każdy rozdział zaczyna się od fragmentu rozmowy głównej bohaterki z matką. Co prawda relacja kobiet nie należała do najłatwiejszych, ale słowa zawarte w krótkich dialogach mają w sobie moc prawd życiowych.
Nadmorski klimat powieści bardzo przypadł mi do gustu, a średniowieczny obraz Helu pozwolił na poznanie jego historii. Autorka w przystępny sposób przybliża wydarzenia z przeszłości tego nadmorskiego miasta, dzięki czemu lektura jest jeszcze bardziej interesująca.
"Klątwa Kani" sama w sobie nie jest książką, która powaliła mnie na kolana. Z jednej strony relacja Giny i Markusa podsycała napięcie, co lubię w romantyczny...