Dziś o książce niezwykłej, przerażającej i wywołującej strach i łzy… „Krew z krwi” Przemysława Piotrowskiego.
Sam autor wyjaśnia w posłowiu: „Na świecie jest wiele rzeczy, które mogą wzbudzić w nas lęk, strach czy przerażenie. W moich kolejnych powieściach, począwszy od Kodu Himmlera, a skończywszy na trylogii z Igorem Brudnym, starałem się, aby każdy czytelnik podczas zagłębiania się w lekturę choć przez chwilę poczuł ciarki na plecach. Opisane w nich historie nie mają jednak szans przydarzyć się przeciętnemu zjadaczowi chleba. Co innego poważna choroba, zwłaszcza zaś choroba dziecka”.
Jako matka dwóch synów przepłakałam połowę lektury, przez tydzień chodziłam jak struta… bo nie da się przejść obojętnie wobec pytań: „Poświęcilibyście życie innego człowieka, aby uratować chore dziecko? SWOJE DZIECKO? Swojego ukochanego syna?”
Pojawiły się głosy, że nie jest to kryminał ani thriller tylko obyczajówka. Dla mnie to najmocniejszy thriller, jaki ostatnio czytałam, gdyż przeraża swoją namacalnością, swoim prawdopodobieństwem wystąpienia w życiu zwykłego człowieka. To jest największy koszmar każdego rodzica, taki który wyrywa ze snu, który powoduje, że siedzi się przy łóżku dziecka, by sprawdzić, czy spokojnie śpi, miarowo oddycha… żyje.
„Co więc naprawdę mnie przeraża?
„Krew z krwi” jest odpowiedzią na to pytanie. To emanacja tego lęku.”
To historia nieskończ...