Trochę obawiałam się powrotu do Fjällbaki po tak długim czasie, na szczęście te obawy okazały się zupełnie bezpodstawne, a spotkanie z dobrze znanymi bohaterami było trochę jak powrót w ulubione zakątki. 😉
Nie ukrywam, że do dawnego cyklu kryminałów Camilli Läckberg mam pewną słabość. Niemniej nie wystarczy przecież tylko powołać do życia sprawdzone już postaci, nie, trzeba jeszcze wymyślić interesującą intrygę kryminalną-i to właśnie znajdujemy w “Kukułczym jaju”.
Henning Bauer jest tylko o krok od zdobycia najważniejszej nagrody literackiej, wraz z żoną świętują właśnie rocznicę złotego wesela. Miłą atmosferę przerywa wiadomość o zabójstwie znajomego fotografa, Rolfa Stenklo.
Niedługo później miesteczkiem wstrząsa kolejna, okrutna zbrodnia.
Obie sprawy prowadzi Patrik Hedström i jego koledzy z komisariatu Tanumshede, początkowo nic nie wskazuje na to, żeby zbrodnie były ze sobą powiązane.
W tym samym czasie Erica Falck próbuje udokumentować zagadkowe morderstwo, do którego doszło prawie czterdzieści lat wcześniej w Sztokholmie. Wkrótce okazuje się, że nici z przeszłości sięgają obecnych czasów, na które długi cień rzucają dawne grzechy…
Obok ciekawej warstwy kryminalnej, mamy tu do czynienia z realistycznymi, niezwykle różnorodnymi bohaterami. Autorce udaje się ponadto dokonać kilku zaskoczeń, nawet wówczas, gdy już wszystko wydaje...