Szokująca książka, choć jednocześnie nie ma tu sztucznego nakręcania szoku, jest podawanie faktów, autentycznych cytatów, opisywanie wydarzeń w sposób oparty na źródłach. Nie jest to też książka sucha i bezstronna, bo czuć wściekłość Leociaka, nie stroni on od ironii, nazywa zło po imieniu. Chyba najbardziej dotknęła mnie ta świadomość, że Zagłada nic nie zmieniła. Ludzie, którzy przed wojną uważali Żydów za pasożytów i chorobę wspaniałej Polski, nie zorientowali się, że zagazowanie, rozstrzelanie, czy zagłodzenie 6 milionów ludzi może być złe, wręcz cieszyli się, że Hitler, choć okupant, rozwiązał ich problem. Kościół katolicki natomiast, ostoja praworządności i miłosierdzia, potrzebował 50 lat na obudzenie się z letargu i stanięcie w obronie Żydów.
(Kolejny brak refleksji - ta retoryka prowadząca do tragedii w ogóle się nie zmienia).