- Puchatku, słuchaj proszę, ja straszny kłopot mam! - zdyszany rzekł Prosiaczek, przybiegłszy w nocy sam. - Puchatku, idą Święta, a mnie myśl czarna dręczy, że nasz Mikołaj wcale prezentu mi nie wręczy!
- Prosiaczku, tak nie wolno zamartwiać się bez sensu. Jak chcesz, to dam ci miodku... Już sięgam do kredensu.
- Puchatku, tu nie chodzi o miód. Nie jestem głodny. Tu chodzi o Świętego... Co będzie, gdy zapomni?
- Ja ci słowo honoru daję, Prosiaczku drogi! Mikołaj na pewno nie zapomni! Przejedzie kawał drogi i trafi tu na pewno - Puchatek obiecuje (i już po chwili troszkę obietnic swych żałuje).
Wytęża rozumek mały, myśli i myśli: o rety! Obiecać to rzecz święta, trudniej wypełnić, niestety.
Lecz w Lesie Stumilowym wciąż się zdarzają cuda. Może więc Puchatkowi tym razem też się uda...