W mroźny zimowy wieczór w Kotlinie Kłodzkiej w jednej z leśnych chat w nietypowy sposób umiera jeden z mieszkańców. Niedługo później w jego ślad idą kolejne osoby, których działalność powiązana była z myślistwem. Samotna i podstarzała miłośniczka natury - Janina Duszejko snuje przypuszczenia, że za serią morderstw stać muszą dzikie zwierzęta, które zdecydowały się zbuntować przeciwko kłusownictwu i bezmyślnemu zabijaniu ich pobratymców.
„Prowadź pług swój przez kości umarłych” to utwór, który jest połączeniem kryminału i thilleru z jednoczesnym mocnym wydźwiękiem proekologicznym. Największą zaletą książki jest główna bohaterka. Podobała mi się jej dziwaczność i nietuzinkowość, a zarazem brak oporów przed wypowiadaniem na głos swoich niecodziennych opinii. Spodobało mi się również to, że Janina nadawała osobom ze swojego otoczenia swoje własne imiona, które według niej lepiej odzwierciedlały ich osobowość. Ponadto jej zafascynowanie astrologią tylko dodawało do tajemniczego i mrocznego klimatu książki. Niestety resztę postaci odebrałam jako nijaką. Być może dlatego, że pełniły one drugorzędną rolę w powieści i autorka nie pokusiła się o aż tak barwne opisy ich charakteru.
Początkowo tytuł książki wydawał mi się zanadto wyrafinowany, za długi i mało pasujący do fabuły. Później dopiero dowiedziałam się, że jest to cytat pochodzący z jednego z utworów Williama Blake’a, który był często wspominany w książce pani Olgi Tokarczuk. Mimo w...