W listopadzie miała miejsce premiera "Słońca w mroku" czyli "Zmierzchu" opowiedzianego z perspektywy Edwarda. To sprawiło, że znowu wkręciłam się w powyższą serię. Jednak przed sięgnięciem po najnowszą książkę z sagi Zmierzch, postanowiłam zmierzyć się z powieścią "Życie i śmierć. Zmierzch opowiedziany na nowo". W tejże powieści jest zawarta niemalże ta sama historia co w "Zmierzchu" z tą różnicą, że autorka zamieniła płci bohaterów, dopracowała naprawdę sporo rzeczy, które kulały w pierwotnej historii oraz napisała alternatywne zakończenie.
Powiem Wam, że bałam się sięgać po tą książkę, z obawy przed tym, że będzie tak samo źle napisana jak "Zmierzch". Jeżeli chodzi o głównego bohatera to nie jest tak karykaturalnie niezdarny jak Bella. Dodatkowo Beaufort jest dużo bardziej rozgarnięty oraz przystępniejszy od Belli - nie sprawia wrażenia tak bardzo zadufanego w sobie jak nastolatka ze "Zmierzchu". Pamiętam, że Belli zarzucałam to, że zachowuje się tak jakby bez Edwadra nie mogła mieć szczęśliwego i spełnionego życia, a w przypadku Beauforta sytuacja jawi się zupełnie inaczej, albowiem nastolatek wziął pod uwagę, że coś może pójść nie tak i wiedział, że będzie to musiał jakoś przeboleć. Zatem to było jak najbardziej na plus. Muszę przyznać, że w powieści "Życie i śmierć. Zmierzch opowiedziany na nowo" autorka dopra...