Avatar @m_opowiastka

Magdalena

@m_opowiastka
18 obserwujących. 31 obserwowanych.
Kanapowicz od 3 lat. Ostatnio tutaj 31 minut temu.
Napisz wiadomość
Obserwuj
18 obserwujących.
31 obserwowanych.
Kanapowicz od 3 lat. Ostatnio tutaj 31 minut temu.
wtorek, 15 października 2024

Uśmiech Anny

Ostatnio... Można by rzec, jednym tchem, przeczytałam tak wiele książek Anny H. Niemczynow, że mogłabym się pokusić, z racji pierwszego (też umiłowanego) zawodu, o popełnienie... analizy porównawczej. Interesujący wydaje mi się pomysł, prześledzenia obrazu kobiety w tych jakże kobiecych powieściach. Kusi także sama kreacja świata przedstawionego. Warto, by go wziąć pod lupę. Frapuje mnie również motyw małżeństwa, rodziny, emigracji. Dużo tego... Zrobię to kiedyś... na pewno... Może w wolnym czasie 😉🌺

 

Teraz jednak szybki rzut na niektóre powieści.

 

"Maleńka"
Ta książka autorki podobała mi się najbardziej. Zofia podejmuje swą własną, prywatną walkę o to, by wydostać się na powierzchnię. Żyje wciągnięta w wir współuzależnienia, niezdrowej dominacji, poczucia winy, bezradności. Jest ograniczona przez własną bezsilność. Niemoc sprawia, że narasta w niej frustracja, która niejednokrotnie wybucha z mocą sporych rozmiarów bomby. Zofia jest żoną. Jej drugie małżeństwo dalekie jest od ideału, nie spełnia jej oczekiwań. Małżonek, gdy dział reklamy przestał już działać, okazuje się człowiekiem zazdrosnym i despotycznym. Ich spójny dom przypomina raczej wojskowy, pełen min, poligon, a nie spokojną przystań, której pragnęła ona- kobieta po przejściach. Zofia jest matką. Ma cudowną, osiemnastoletnią córkę, którą kocha nad życie, ale względem której ma ogromne poczucie winy. Zofię -matkę dręczą wyrzuty sumienia za to, że chcąc własnego szczęścia, zbudowała jej drugi, niestety niezbyt szczęśliwy, dom. Jednak to właśnie macierzyństwo daje Zofii wolność. W przypływie matczynego heroizmu i ze względu na złożone w przeszłości obietnice, Zofia porywa córkę na wyprawę życia... Podróż ta obfituje w wiele przeróżnych,  także brzemiennych w skutki, niespodzianek. Jest jednak czasem dla matki i córki. Ujmujący opis wzajemnych relacji napełnia serce optymizmem i wolą działania. W czasie niezwykłej przygody Zofia weryfikuje swoje poglądy na życie. Ma bowiem świadomość, że trwa jej osobisty wyścig z czasem... Podróż jest momentem zwrotnym w jej życiu. A to, co dzieje się później jest splotem wydarzeń, które zostały jej zapisane i wydarzyć się po prostu musiały... Powieść nie jest czarno- biała, bo też podstawy bohaterów nie są jednoznaczne. Nie można zdecydowanie opowiedzieć się po jednej ze stron. To interesujący zabieg, który skłania do analizy i refleksji. Wiele literackich schematów i motywów znamy już z innych powieści autorki, istnieje jednak w "Maleńkiej" element, który mnie zaskoczył...

 

"Tamta kobieta"

Wydawało się jej, że wie, czego pragnie w życiu. Jasno wytyczony cel, obmyślona strategia i... życie napisało swój scenariusz. Roma była wytrwałą zawodniczką, po nieudanej próbie nie zniechęciła się, nie zmieniła planów, nie poszła drogą na skróty. Postanowiła, że będzie studentką medycyny i z niejakim opóźnieniem osiągnęła swój cel. Świat stanął przed nią otworem. Oczyma wyobraźni już widziała się w białym, lekarskim kitlu, już była w przysłowiowym ogródku... Dlatego konfrontacja marzeń z brutalną rzeczywistością była dla niej tak bolesna. Dotychczasowy narzeczony ośmielił się mieć inną wizję przyszłości. Wymarzone i wynajęte lokum odrzuciło już od progu, praca (choć dobrze płatna) przyniosła wiele życiowych niespodzianek, nowi znajomi zaskoczyli podejściem do życia, a studia... tego ogromu nauki akurat się spodziewała. Wśród tylu codziennych rozczarowań pojawił się on- książę na białym koniu (a raczej w drogim samochodzie). Był piękny, bogaty, zapatrzony w Romę jak w obrazek. Nowa praca też dawała wiele możliwości. Stopniowo, prawie niezauważalnie, zamykała tylko te jedne drzwi... na wydział lekarski. Bohaterka odebrała od życia bolesną lekcję. Musiała wycofać się do bezpiecznej przystani i zweryfikować swoje poglądy, wyobrażenia, plany i oczekiwania. A wszystko to zmieniła, niczym wielka architektka, ta inna kobieta... Powieść życiowa, doskonale ilustrująca porzekadło, że "człowiek myśli, Pan Bóg kreśli". Bohaterka, co prawda wykazała się wielką determinacją w dążeniu do celu, ale po drodze musiała wielokrotnie pochylić głowę, ugiąć kark i wrócić na linię startu. Samo życie... To dobra powieść, dopasowana do tych, którzy są jeszcze na starcie, ale i do tych, którzy zaliczają właśnie kolejny kilometr swej życiowej drogi.

 

"W maratonie życia"
Noga za nogą, mozolnie, z wysiłkiem, ciągle do przodu, oby do celu... Maraton to doskonała metafora ludzkiego życia. Zaczynamy z optymizmem, werwą, zapałem. Wraz z upływem kilometrów, tym razem odmierzanych kalendarzem, stajemy się zdystansowani, przeżywany kryzysy, chwile zwątpienia, ale gdy tylko pojawi się, choć cień nadziei - walczymy... Znamy siebie i wiemy już jak pokonać kolejny... kilometr... Widzimy metę... Dla każdego z nas jest ona czymś zupełnie innym...
Powieść realizująca interesujący zamysł kompozycyjny. Każda część maratonu, w którym bohaterka bierze udział jest rozrachunkiem z przeszłością. Matylda stawia kroki z rozmysłem. Nauczona doświadczeniem wie, że życie nie szczędzi niespodzianek i nigdy nie wiadomo, co przyniesie. Trzeba więc być przygotowanym na wszystko...
Maraton to wyzwanie... dla niej także swoista spowiedź...  Od pierwszych metrów odsłania swoje życie. Analizuje swoje małżeństwo z mężczyzną, który nie był zainteresowany  życiem rodzinnym. Przeżywa swe macierzyństwo, utwierdzając się w przekonaniu, że to jest jej wielka, życiowa rola. Dokonuje też stanowczego rozrachunku swojego związku z Janem. Odsłania kolejno wszystkie etapy znajomości wraz z konsekwencjami,  jakich doświadczyła.  Niczego nie ukrywa, nie tuszuje. Jest uczciwa w swej relacji. Jest uczciwa wobec siebie... Maraton to dla Matyldy osobiste katharsis. Oczyszczenie przez wstrząs... bo przeszłość bohaterki była wstrząsająca. Trzeba odwagi, by się z nią zmierzyć, ale ona niejednokrotnie udowodniła, że tę odwagę posiada. Ważna jest też relacja Matyldy z samą sobą. Świadczy to o uczciwości względem siebie i, wbrew opinii "życzliwych", kręgosłupie moralnym. Matylda, na każdej płaszczyźnie, miała wytyczony cel. I mimo że droga niego pełna była wybojów to zawsze na rozstaju dróg odważnie podejmowała decyzję. Wiedziała bowiem, że na mecie czekają oni - jej rodzina.
"W maratonie życia" to powieść o wszystkim, co człowieka może spotkać w życiu; o miłości (i jej pragnieniu), macierzyństwie, rodzinie, nieudanych relacjach (nie tylko damsko- męskich), przyjaźni, duchowości, pracy, namiętności, zdradzie, załamaniu, a nawet i społeczeństwie (lub jak kto woli- lokalnej społeczności). A wszystko ukazane, jak to u autorki, w różnych odcieniach, bo życie nie jest tylko czarno - białe. Gdy idę... myślę też o Matyldzie... To dobra książka.

 

"Bluszcz",  wije się, pnie, oplata i trwa... Silnie przywarłszy do swej podstawy staje się nią, zmienia swą postać, przekształca się na jej obraz i podobieństwa... Jak cienka jest granica, za którą przestajemy być... sobą... 
Kobieta bluszcz nie może żyć bez swego partnera, bez pana i władcy, do którego jest patologicznie przywiązana... To nie tak, mnie to nie dotyczy... przez wiele lat właśnie tak myślała Julita, bohaterka powieści o jakże znaczącym tytule. Z reguły właśnie tak bywa, że to, co jest czytelne dla otoczenia, dla samego zainteresowanego pozostaje w ukryciu. Objawienie bywa... bolesne... Julita zamknięta w szczelnym kokonie swojego małżeństwa dwoi się i troi, by zyskać przychylność wiecznie niezadowolonego męża. Wiele znosi, dużo wybacza, sporo ukrywa. I tak toczy się jej życie, aż do momentu, kiedy wszelkie granice zostają przekroczone. Mąż staje się wielkim nieobecnym, ale bynajmniej nie znika z myśli, uzależnionej od niego żony. Splot wydarzeń powoduje, że na pierwszy plan wysuwają się, dotąd ukryte w cieniu domowego tyrana, osoby. Dzieci Julity urządzają sobie życie z dala od toksycznego rodzica, co jest procesem trudnym, skomplikowanym i mozolnym, bowiem na światło dzienne wychodzą liczne "demony przeszłości". Julita organizuje sobie życie w nowej, dotąd dla niej niepojętej rzeczywistości. Nie jest sama, bowiem u jej boku dzielnie stoi prawdziwa przyjaciółka. Elżbieta jest ostoją pokiereszowanej przez życie kobiety, choć sama zmaga się z własnymi "upiorami". W myśl zasady, "jak Bóg zamyka drzwi to otwiera okno", przed przyjaciółkami pojawiają się nowe perspektywy, muszą one tylko znaleźć w sobie odwagę, siłę woli i determinację, a wszystko stanie się możliwe...
Powieść ta do cna zanurzona jest w życiu, porusza tematy dotyczące każdego z nas, zawsze aktualne, jakby ponadczasowe. Zawsze przecież w bliższym lub dalszym otoczeniu jest ktoś, kto... Ta powieść uczy wrażliwości i otwartości na drugiego człowieka i na  życie. Książka ujmuje świat z perspektywy autorki, wiele jej na kolejnych stronach, ale to jakby znak autorski pisarki.

 

"Ciche cuda"  nietypowa autobiografia, której autorka ma, jak się wydaje, cel zupełnie inny niż wystawienie sobie pomnika "trwalszego niż ze spiżu". W poczuciu głębokiej uczciwości względem siebie i innych powstała książka napisana... życiem. W dwudziestu opowieściach autorka odsłania różne oblicza swojego życia. Nie waha się przed opisaniem trudnych, bolesnych i niekiedy (lub dla niektórych) wstydliwych doświadczeń. Z wdziękiem i autentycznością przedstawia także te chwile w życiu, które są piękne i wyjątkowe. Z opowieści tych wyłania się obraz życia namalowany wszystkimi kolorami, które Wielki Malarz ma na swej palecie. Autorka odważnie dotyka spraw kontrowersyjnych, czasem pozostających w sferze tabu. Śmiało i bez zbędnego skrępowania mówi także o swojej wierze, codziennych modlitwach, pielgrzymkach i obcowaniu z Bogiem "twarzą w twarz". Książka wzbogacona jest wieloma afirmacjami i modlitwami, z których czytelnik może skorzystać według własnego uznania. Powieść prezentuje też prawdy ogólne, zawsze poparte doświadczeniami pisarki, dotyczące ludzkiego życia. Nadaje to tej niecodziennej autobiografii charakter bardziej uniwersalny. Ważnym aspektem powieści jest formuła zwracania się do czytelnika "przyjacielu" wprowadza to pewien rys intymności, który znacznie skraca barierę i pozwala w osobisty sposób pochylić się nad przedstawionymi treściami. Książka ta, nawet po przeczytaniu, pozostaje z odbiorcą. Zawsze bowiem chce się wrócić do jakiegoś jej fragmentu, by i w codziennym życiu doświadczyć "cichego cudu"... Tak jest właśnie w moim przypadku. Polecam spotkanie z książką, na pewno ubogaci.

× 2
Komentarze

Archiwum

© 2007 - 2024 nakanapie.pl