Koło ratunkowe recenzja

Słyszeliście kiedyś o tych wielkich, luksusowych statkach, przypominających pływające domy, z licznymi restauracjami, siłownią, kasynem, centrum handlowym a nawet basenem? Na pokładzie statku, który przecież unosi się na wodzie. Szaleństwo!

Wbrew pozorom Zosi nie było łatwo podjąć decyzji o rejsie ekskluzywnym liniowcem. Zrobiła to, wbrew swoim obawom, by spełnić życzenie matki. W podróży miał towarzyszyć jej narzeczony, Mateusz, który niestety tuż przed startem tchórzliwie zdezerterował, uciekając jak szczur z tonącego okrętu. Nasza bohaterka została sama ze swoją żałobą i panicznym lękiem przed wodą. Jej jedynym kołem ratunkowym jest żółta kamizelka, z którą dziewczyna się nie rozstaje. Czy terapia szokowa okaże się dobrym pomysłem?

W pierwszej chwili ta roztrzepana dziewczyna nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia. Pomyślałam, że jest niezbyt mądra, no, może określiłabym ją innymi słowami. Głupia pomyłka na samym starcie, nerwowa paplanina, szereg zabawnych co prawda sytuacji, które jednak nie stawiały jej w dobrym świetle. Byłam zaskoczona gdy odkryłam, czym to dziewczę zajmuje się zawodowo, bo do tego trzeba mieć jednak trochę rozumu.

Na pokładzie statku Zosia zawiera nowe znajomości, dzięki czemu nie siedzi sam na sam ze swoją fobią w kajucie. Udaje jej się zwiedzić nawet kawałek świata i uratować komuś życie. To wspaniały wyczyn, za który została nagrodzona... szansą na pokonanie lęku przed utonięciem. Zabawne, prawda?

Największą atrakcją rejsu okazuje się oczywiście nieziemsko przystojny Dariusz, w którym Zosia z miejsca się zakochuje. Mężczyzna także jest nią zauroczony, chociaż zdecydowanie nie powinien utrzymywać zbyt bliskich stosunków z pasażerami. Jak potoczy się ich relacja?

Smaczku fabule dodaje rozgrywająca się w tle intryga kryminalna. Czy pomiędzy romansowaniem z pociągającym blondynem a korzystaniem z oferty spa naszej bohaterce uda się wytropić przestępcę matrymonialnego i przy okazji samej nie wpakować się w kłopoty?

Spodziewałam się lekkiej powieści w tonie wakacyjnego flirtu a otrzymałam książkę pełną emocji o różnym zabarwieniu: od radości po smutek. "Koło ratunkowe" stanowi debiut powieściowy autorki, którą wcześniej czytelnicy mieli okazję poznać dzięki opowiadaniom "Nokaut" i "W miłosnej sieci". W książce można znaleźć parę niewielkich błędów, ale nie będę się czepiać. Stworzona przez Elisę Rocher opowieść wciągnęła mnie.

Spodobał mi się morał płynący z tej historii: warto spełniać marzenia, bo czasu możemy mieć mniej niż nam się wydaje. Stawiając czoła swoim lękom zyskujemy realną szansę na ich pokonanie a ludzie, którzy odeszli z naszego życia tworzą miejsce dla całkiem nowej relacji, być może szczęśliwszej. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.