Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "a poza hatier", znaleziono 367

Starsze damy maszerowały skrajem, niosąc na plecach cały swój dobytek.
- Zaraza? - spytał Rincewind mężczyznę pchającego wózek pełen dzieci.
Pokręcił głową.
- To gwiazda, przyjacielu (...) Podobno zderzy się z nami w Noc Strzeżenia Wiedźm. Morza się zagotują, krainy Dysku pękną, królowie runą w proch, a miasta będą niczym jeziora szkła. Uciekam w góry.
- Czy to pomoże? - powątpiewał Rincewind.
- Nie, ale stamtąd będzie lepszy widok.
Jest nieprawdopodobnie chudy, a jego czarny strój wisi na nim jak na szkielecie.Oczy ma tak głęboko osadzone, że ledwie można dostrzec nieruchome źrenice. W gruncie rzeczy widać tylko dwie głębokie czarne dziury, zupełnie jak w czaszce kościotrupa. Jego skóra, naciągnięta jak na bębnie, nie jest biała, lecz ma odcień brudnej żółci, nos ma tak nieznaczny , że nie widać go z profilu - brak nosa jest wyjątkowo przykry gdy się na niego patrzy. Trzy lub cztery kosmyki zwisające nad czołem i za uszami to cała jego fryzura.
- (...) Ona jest... aktorką. Wiesz o co mi chodzi. Przez cały czas gra. W ogóle nie żyje w realnym świecie. Jakby to wszystko była wymyślona opowieść. Niebezpieczny Groszek jest do niej podobny. Moim zdaniem to bardzo niebezpieczna cecha.
- Groszek to miły i mądry szczur!
- Owszem. tylko kłopot w tym, że uważa innych za podobnych do siebie. A ci, którzy tak myślą, zawsze są niebezpieczni. Z kolei nasza przyjaciółka uważa, że życie to bajka.
- No cóż, to nieszkodliwe, prawda?
- Tak, ale jeśli w bajkach ktoś umiera... to są to tylko słowa
Bardzo rzadko w życiu zdarzają się chwile, gdy otwierają się drzwi, a na progu stoi książę z bajki, w którego istnienie dawno przestałaś wierzyć. Pojawia się ktoś, kto okazuje się twoją drugą połową, kto akceptuje cię taką, jaką jesteś, w całości, kto odgaduje i przyjmuje twoje wewnętrzne konflikty, strachy, żale, złość, cały ten strumień ciemnego błota, który płynie w twojej głowie. I ten ktoś potrafi to wszystko uspokoić. I podaje ci lustro, w którym nie boisz się już przejrzeć.
Co mówią wielcy prorocy Jeremiasz i Ezechiel? - odparł Jezus z błyskiem w oku. - Zniosę prawo wyryte na tablicach Mojżeszowych i w sercu każdego człowieka wyryję nowe. Usunę serce z kamienia i dam mu prawdziwe, a w nim zasieje nową Nadzieję! Niosę milość, otwieram cztery Boże bramy: Wschód, Zachód, Północ i Południe, dla wszystkich narodów. Miłość Boża to nie przedmieście - ona ogarnia cały świat! Bóg nie jest Izraelitą, lecz Duchem nieśmiertelnym!
Łóżko jest dobrą ilustracją depresji. A to dlatego, że wiele depresji przechodzi się w łóżku, oraz dlatego, że jest to miejsce poza granicą prawdziwego życia (...). To przestrzeń snu, marzenia sennego, międzyczasu. Naturalnie w depresji cały czas jest międzyczasem lub przeciwczasem, podobnie jak osoba depresyjna jest międzyczłowiekiem, nie martwym, ale z pewnością nie żyjącym (gdyby tylko można było być martwym lub żywym). Wówczas pozostawienie odcisku, czegoś rzeczywistego, posłanie łóżka w białej przestrzeni, może być jedyną sensowną rzeczą, na jaką cię jeszcze stać.
I teraz jedyne uczucie, jakie z nim kojarzę, to cierpienie. Zresztą cierpienie to dla mnie definicja związku dwojga ludzi - obserwowałam je we własnym domu, gdy ojciec mieszkał z nami, i u matki po jego odejściu. Kiedy zaczynam czuć coś mocniejszego, kiedy ktoś zadomawia się w mojej duszy, a ja przyzwyczajam się do spokoju i pojawiającej się właśnie wdzięczności za ten stan, zaczynam się jednocześnie bać, że za chwilę to zniknie, ktoś uwięzi mnie, podporządkuje so. bie i sprzeda lub wyrzuci ze swojego życia na bruk. Dlatego wolę wyprzedzić wypadki i odejść na własnych warunkach.
Nie porzucaj pragnień, one pozostaną: jaskrawa kamea wszystkiego, czym byliśmy i w co wierzyliśmy jako dzieci, cały ten blask, jaki rozjaśniał nasze oczy, nawet kiedy się pogubiliśmy, a noc rozbrzmiewała poszumem wichury. Wyjedź i staraj się zachować pogodę ducha. Włącz radio na stację nadającą rock and rolla i z całą odwagą, jaką jeszcze masz, oraz z całą wiarą, jaką potrafisz z siebie wykrzesać, podążaj w nowe życie. Bądź sobą, bądź dzielny, nie poddawaj się. Reszta jest ciemnością.
Gruby kretyn wcale nie jest gruby. (...) przejawia szczególną wrażliwość w trzech kwestiach: godzin pracy, płacy i tyłków kelnerek. W godzinach największego ruchu "prowadzi swoją ekipę" twardą ręką legionisty, a popołudniami obmacuje co cierpliwsze dziewczyny. (...) Cały personel wie, że robi lewe interesy pod przykrywką firmy, że higiena jest w tym lokalu pojęciem czysto dekoracyjnym (...) i przelatuje tuzin kelnerek gotowych na wszystko, byle zdobyć lub utrzymać zajęcie urągające wszelkim normom socjalnym.
– „Solidarności” wam się zachciało, to macie.
– A za komuny to było lepiej? – Zapytał milczący dotąd czwarty z obierających ziemniaki. Był ze wszystkich najwyższy; siedząc na niskim zydlu, kolana miał niemal pod brodą.
– Nie twierdzę, że tak – powiedział okularnik, patrząc w wodę. – Ale na pewno nie spotkalibyśmy się w takim miejscu, jak nasza buda, bo takich przybytków po prostu nie było. Nikt cię nie wyrzucił z domu, bo była robota.
– To akurat prawda – zgodził się duży.
– Myślicie, że tym wszystkim wielkim demokratom na zachodzie szło o to, żebyście mogli głosować, na kogo chcecie, chodzić do kościoła, podróżować bez przeszkód po całym świecie? A chuja! Im chodziło i nadal chodzi tylko o to, żeby móc kupować za bezcen nasze fabryki i ziemię, stawiać na niej swoje McDonaldy i supermarkety. A przede wszystkim mieć tanią siłę roboczą, która będzie tam zapierdalać pod knutem. Ot, cała filozofia. Od wieków nie wymyślono nic innego.
Nad rzeczką opodal krzaczka Mieszkała kaczka-dziwaczka,
Lecz zamiast trzymać się rzeczki
Robiła piesze wycieczki.
Raz poszła więc do fryzjera:
"Poproszę o kilo sera!"
Tuż obok była apteka:
"Poproszę mleka pięć deka."
Z apteki poszła do praczki
Kupować pocztowe znaczki.
Gryzły się kaczki okropnie:
"A niech tę kaczkę gęś kopnie!"
Znosiła jaja na twardo
I miała czubek z kokardą,
A przy tym, na przekór kaczkom,
Czesała się wykałaczką.
Kupiła raz maczku paczkę,
By pisać list drobnym maczkiem.
Zjadając tasiemkę starą
Mówiła, że to makaron,
A gdy połknęła dwa złote,
Mówiła, że odda potem.
Martwiły się inne kaczki:
"Co będzie z takiej dziwaczki?"
Aż wreszcie znalazł się kupiec:
"Na obiad można ją upiec!"
Pan kucharz kaczkę starannie
Piekł, jak należy, w brytfannie,
Lecz zdębiał obiad podając,
Bo z kaczki zrobił się zając,
W dodatku cały w buraczkach.
Taka to była dziwacz
"-Jeśli wygram - oświadczył, jakby nie przyjmując do wiadomości odmowy - powiesz
Elliotowi, że coś ci wypadło. Powiesz, że jesteś zajęta do końca wieczoru.
Był tak arogancki, że nie mogłam się opanować:
- A jeżeli ja wygram?
Zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów.
- Bez obawy.
Zanim zdążyłam się opanować, walnęłam go w ramię.
- Uważaj - szepnął. - Bo jeszcze pomyślą, że flirtujemy.
Chętnie bym sobie dokopała, bo właśnie to robiliśmy. Ale cała ta akcja wyszła od
niego - nie ode innie. W bliskim kontakcie z Patchem doznawałam dziwnej polaryzacji
pragnień. Bo jakaś cząstka mnie chciała uciekać przed nim z wrzaskiem: „Pali się!”. A inną,
bardziej lekkomyślną cząstkę nęciła potrzeba sprawdzenia, jak bardzo mogę się do niego
zbliżyć i... nie spłonąć.
- Jedna partyjka bilardu - kusił."
Powinienem wracać do Fortu, tym bardziej ze spotkaliśmy już Śnieżnych Ludzi. Żebym tak ich w życiu nie zobaczył! Czyli do Fortu. Tylko najpierw trzeba będzie wpaść po Wietrickiego.
Ale czy to ma sens? Nawet jeśli rangersi go w tej dziurze nie zobaczyli, sam go stamtąd nie wyciągnę.
Nieważne, trzeba po niego iść i już.
Zaraz, bez pośpiechu, po co marnować czas i ryzykować spotkanie ze Śnieżnymi Ludźmi?
Uważasz, że lepiej zostawić chłopaka, żeby zamarzał w tej dziurze? Bez pomocy na pewno nie wylezie.
Jego problem. Mnie nikt nigdy nie pomagał.
Stop, a Jermołow, Jan Karłowicz, Hamlet? Oni też nie?
Ale oni mieli w tym swój interes.
Ty też masz-kamień portalu wala się w jamie i wracać samemu do Fortu też nie jest dobrze. Przełożeni zadręczą pytaniami, gdzie straciłeś cały oddział. A tak będzie choć jeden świadek.
- Przez całe długie lata słyszeliśmy mnóstwo gadania na temat misji DRESZCZu. Jak to każdy grosz, każdy mężczyzna, każda kobieta, wszelkie zasoby - jak wszystko trzeba poświęcić na cel, którym jest znalezienie leku na Pożogę. Powiedzieli nam, że znaleźli Odpornych i jeśli tylko odkryjemy czemu ich mózgi nie poddają się chorobie, wówczas świat będzie uratowany! A tymczasem miasta się walą; edukacja, bezpieczeństwo, leczenie wszelkich innych chorób, fundacje dobroczynne, pomoc humanitarna - cały świat idzie do diabła, żeby DRESZCZ mógł robić wszystko co tylko zechce.
Budzę się w środku czegoś, co można nazwać zrozumieniem. Przez cały czas czułam, że to mnie wszyscy odtrącili, że samotność dotknęła tylko mnie w całym tym szaleństwie. Teraz rozumiem, że to nie tak, bo to ja popełniłam towarzyskie samobójstwo. Moje życie osobiste nie istnieje, a przecież potrzebujemy bliskich ludzi. Taka natura człowieka. Samotność to dysfunkcja w tej naturze. Wystarczy popatrzeć na wszystkich – ja widzę same samotne wyspy. Każdy łaknie uwagi, zrozumienia, dotyku czy choćby spojrzenia. Potrzebujemy bliskości, czy się z tym zgadzamy, czy nie. Jednak aby było uczciwie, trzeba zacząć od relacji ze sobą.
Co się w tobie kryje? - zastanawiała się Akwila. Jaka jesteś naprawdę? Czy rzeczywiście chciałaś, żebym nosiła twój kapelusz? Udajesz wielką złą czarownicę, a to wcale nie jesteś ty. Sprawdzasz ludzi przez cały czas, wystawiasz ich na próby, ale chcesz przecież, żeby okazali się na tyle sprytni, by z tobą wygrali. Trudno być najlepszą. Nie wolno ci się zatrzymać. Jesteś nazbyt dumna, by przegrać. Duma! Zamieniłaś ją w ogromną siłę, ale ona zjada także ciebie. Czy boisz się roześmiać, by nie usłyszeć rechotu żaby?
– A co tak na­praw­dę wiesz o Ziemi? – od­po­wie­dział py­ta­niem Qav. – Nie dziwi cię nagły skok tech­no­lo­gicz­ny w ostat­nich la­tach? Że dziś prak­tycz­nie cały świat no­sisz w kie­sze­ni, w po­sta­ci te­le­fo­nu? Że rządy i szem­ra­ne kor­po­ra­cje wy­sy­ła­ją sondy ko­smicz­ne na inne pla­ne­ty, nie zna­jąc tak na­praw­dę wnę­trza wła­snej? Ale nie po­tra­fią stwo­rzyć cze­goś w ro­dza­ju „ko­mo­ry zdro­wia” dla zwy­kłe­go czło­wie­ka, która po wpro­wa­dze­niu ta­kich da­nych, jak płeć, wiek i wzrost, ska­no­wa­ła­by or­ga­nizm, na­mie­rza­jąc, po­wiedz­my, ogni­ska za­pal­ne, po czym uzdra­wia­ła je?
– Widzisz, córciu, wszystko, co widzimy, czujemy, a więc doświadczamy i przeżywamy, jest częścią czegoś wielkiego, z czego nie każdy sobie zdaje sprawę. Dla mnie ważne jest to, żeby nie czekać na śmierć, aby dotknąć nieba i po nim stąpać, tylko żeby go zauważyć za życia. Bo wszystko, co mamy wokoło, jest w pewnym sensie niebiańskie.
– Czekaj, czekaj, tato. Co to znaczy: „część czegoś wielkiego”?
– To znaczy, że wszystko, co jest na ziemi, ma swoje miejsce, nawet jeśli wydaje nam się, że jest złe. Ciężkie momenty są też częścią życia. To jest taki sekret. Zresztą wyszukiwanie wymyślnych stwierdzeń nie jest najtrafniejsze. Najprościej mówiąc, ważne jest to, żeby być dobrym obserwatorem i przeżywać to, co się zauważa. Nie należy bać się swoich uczuć ani ich ignorować, a te negatywne szybko zmieniać.
– Aaa, czyli tak jak ja czuję zapach konwalii? I jak je widzę?
– Właśnie, właśnie tak. Cieszyć się tym, co widzisz, czujesz, co masz, oraz tą chwilą. Upajać się nią!
Wracam do tego, od czego zacząłem. Że Polakowi ani nie przyjdzie do głowy to, co od Niemca nawet nie wymaga myślenia, bo jest mu to dane jak odruch bez mała automatyczny. Może się wić jak piskorz i w duchu przeklinać cały świat, ale - na przykład - nie wsiądzie do wagonu pierwszej klasy, mając bilet na drugą. Nie zrobi kroku dalej, gdy przeczyta, że przejście wzbronione. Nie nazwie piwem żadnego napoju, który nie jest zgodny z tzw. Reinheitsgebot. Z Polakiem - odwrotnie. Zakazu nie zauważy. Wejdzie na chama. Nie podporządkuje się. Zrobi piwo "supermocne". Zapije i zapomni. A przede wszystkim - rządzić sobą nie da.
Należy jednak bardzo starannie odróżnić Kościół jako instytucję Bożą od konkretnego reprezentanta Kościoła. W tej sprawie są dwa rodzaje błędów, dwie skrajności. Są bowiem ludzie, którzy widząc jakikolwiek błąd reprezentanta, potępiają i odrzucają cały Kościół; i są tacy, którzy na widok choćby jawnych przestępstw reprezentanta odwracają oczy, pomagają zatrzeć ślady i przestają nawet samodzielnie myśleć, bo "Kościół za nich pomyśli". Oba te błędy są równie zgubne, gdyż pierwsi odwracają się od Bożej łaski, drudzy zaś utrudniają grzesznym nawrócenie, a sami siebie skazują na pranie mózgu.
Oby te złośliwości były mi wybaczone podczas rozpatrywania moje sprawy na Sądzie Ostatecznym. Bóg przecież widzi: formalnie należę do nowego pokolenia, lecz wciąż widocznie pozostaje homo sovieticus z niewydolnością gruczołu odpowiedzialnego za emisję wiary, nie mniej z szacunkiem odnoszę się do prawosławia i chrześcijaństwa w ogóle, tak samo jak do innych religii. Nie wiem co obraża tego i innych bogów bardziej - mój otwarty ateizm i etnograficzna wyniosłość, a może cały ten pompatyczny teatr, w którym miliony ludzi kiepsko odgrywa wiarę - czy to oglądając się na niebiosa, czy to na siebie nawzajem.
Męż­czyź­ni nie mają po­ję­cia, myśli sobie, nie mają po­ję­cia, jak uro­dze­nie dziec­ka spra­wia, że ko­bie­ta strze­że swo­jej skóry, swo­je­go ciała, swo­jej prze­strze­ni. Kiedy cały dzień od­da­jesz sie­bie dziec­ku w każdy moż­li­wy spo­sób, w jaki można się oddać dru­gie­mu czło­wie­ko­wi, ostat­nie, czego chcesz na ko­niec, to żeby do­ro­sły męż­czy­zna też cze­goś od cie­bie chciał. Męż­czyź­ni nie wie­dzą, jak dotyk dłoni na karku może się wy­da­wać żą­da­niem, nie ge­stem mi­ło­ści, jak pro­ble­my emo­cjo­nal­ne stają się zbyt kło­po­tli­we, a mi­łość cza­sa­mi jest cię­ża­rem, ogrom­nym cię­ża­rem.
Wywiady z bossami gangów w gazetach, pyszniących się swoim bogactwem przy aplauzie pismaków cieszących się z nieudolności policji. Mówili w swoich artykułach - my dziennikarze wiemy, kto kieruje mafią w Polsce a policja tego nie wie. Bo jakby wiedziała, to bossowie siedzieliby w więzieniach. Tylko dziennikarze nie patrzyli na zdezelowane radiowozy, bzdurne limity kilometrów, zastraszonych świadków, adresy, których same sądy w aktach podsuwały bandziorom. Sprawy ciągnące się latami, bo pan oskarżony źle się czuje lub zmienił adwokata. Niechęć do wprowadzania nowoczesnych rozwiązań prawnych, które umożliwiłyby skuteczną walkę z przestępczością. A on, stróż porządku patrzył na to i wstydził się za cały ten chory system, skutecznie gnębiący staruszkę przechodzącą w złym miejscu na pasach lub bezdomnego pijanego lumpa odwożonego do izby wytrzeźwień. A bandyci wymuszający coraz bezczelniej haracze, porywający ludzi dla okupu, handlujący narkotykami, bronią i strzelający do ludzi jak do kaczek byli poza zasięgiem tego dziwnego państwa, które miał nieszczęście reprezentować.
O większego trudno zucha, Jak był Stefek Burczymucha, - Ja nikogo się nie boję! Choćby niedźwiedź. to dostoję! Wilki?. Ja ich całą zgraję Pozabijam i pokraję! Te hieny, te lamparty To są dla mnie czyste żarty! A pantery i tygrysy Na sztyk wezmę u swej spisy! Lew!. Cóż lew jest?! - Kociak duży! Naczytałem się podróży! I znam tego jegomości, Co zły tylko, kiedy pości. Szakal, wilk,?. Straszna nowina! To jest tylko większa psina!. (Brysia mijam zaś z daleka, Bo nie lubię, gdy kto szczeka! Komu zechcę, to dam radę! Zaraz za ocean jadę I nie będę Stefkiem chyba, Jak nie chwycę wieloryba! I tak przez dzień boży cały Zuch nasz trąbi swe pochwały, Aż raz usnął gdzieś na sianie. Wtem się budzi niespodzianie. Patrzy, aż tu jakieś zwierzę Do śniadania mu się bierze. Jak nie zerwie się na nogi, Jak nie wrzaśnie z wielkiej trwogi! Pędzi jakby chart ze smyczy. - Tygrys, tato! Tygrys! - krzyczy. - Tygrys?. - ojciec się zapyta. - Ach, lew może!. Miał kopyta Straszne! Trzy czy cztery nogi, Paszczę taką! Przy tym rogi. - Gdzie to było? - Tam na sianie. - Właśnie porwał mi śniadanie. Idzie ojciec, służba cała, Patrzą. a tu myszka mała Polna myszka siedzi sobie I ząbkami serek skrobie!.
Opowiem wam, co czuje człowiek, gdy wie, że jest gotów na śmierć. Długo śpi, a kiedy się budzi, pierwszą myślą jest pragnienie, by móc wrócić do łóżka. Przez cały dzień nic nie je, ponieważ jedzenie jest czynnością, która go tu zatrzymuje. Sto razy czyta tę samą stronę. Przewija swoje życie jak kasetę wideo i widzi rzeczy, przy których płacze, widzi rzeczy, przy których się załamuje, ale nic, co skłoniłoby go do oglądania dalszego ciągu. Zapomina się czesać, myć, ubierać. A potem pewnego dnia dochodzi do wniosku, że zostało mu tylko tyle energii, by zrobić tę jedną monumentalną rzecz, i ogarnia go spokój. Nagle po raz pierwszy od miesięcy zaczyna liczyć chwile. Nagle ma tajemnicę, która rozjaśnia jego twarz uśmiechem i ludzie mówią, że wygląda wspaniale. choć czuje się jak muszla - krucha, gotowa rozpaść się na tysiące kawałków.
Dzisiaj internet i smartfony zastąpiły ludziom rodzinę i przyjaciół. Nikt już z nikim nie rozmawia. Wszyscy wysyłają sobie wiadomości. Ludzie żyją w jakichś bańkach informacyjnych. Liberałowie mają swoje gazety i telewizje, a konserwatyści swoje. Z dziećmi też nikt nie rozmawia. Nikt ich nie słucha. Rodziców obchodzi tylko, czy odrobiły lekcje i czy były grzeczne. Ale też, nawet jeśli chcą się zainteresować tym, co robi dziecko, często nie mają pojęcia, o co spytać, bo nie nadążają za technologią. Nie mają świadomości, co robią dzieci. Wie ksiądz... Słyszałem gdzieś takie powiedzenie: kiedyś, gdy byłeś idiotą, wiedziała o tym co najwyżej twoja rodzina; dzisiaj wie o tym cały świat. Internet naprawdę zmienił wszystko.
Byłam pewna, że znajdę wówczas odpowiednie słowa, żeby wyrazić to, co mnie dręczy, wytłumaczyć mu, dlaczego jestem tak okropnie przerażona, dlaczego mam uczucie, jak gdyby mnie siłą wpychano coraz głębiej i głębiej do czarnego dusznego worka, z którego się już nigdy nie wydostanę. A potem ten dobry lekarz rozparłby się wygodnie w fotelu, złożył czubki palców dłoni, tworząc małą kościelną wieżyczkę, i wytłumaczył mi, dlaczego nie mogę spać, dlaczego nie mogę jeść, dlaczego nie mogę czytać i dlaczego wszystko, co inni ludzie robią, wydaje mi się idiotyczne, bo cały czas myślę o tym, że na końcu czeka mnie nieuchronnie śmierć.
- Laura, kurwa, trzeci raz cię pytam. - Głos Olgi poderwał mnie do góry, a wizażysta niemal wydłubał mi oko pędzlem.
- Ja pierdolę, nie drzyj się- warkęłam. - Co chcesz?
- Czy ten kok nie jest zbyt wysoki? I zbyt gładki?
- Pocierała włosy, próbując je uklepać.- Chyba nie jest ładny, trzeba zrobić coś innego...- Kręciła się od lustra do lustra. - Generalnie chujowo wyglądam, idę się umyć, musimy zacząć od nowa. Boże, to bez sensu, ja nie chcę wychodzić za mąż. - Chwyciła mnie za ramiona. Była bliska histerii.
- Po co mam tracić wolność? Jest tylu facetów na świecie, później on zrobi mi dziecko...- Z jej ust wydobywał się potok słów, a twarz zrobiła się sino - blada.
Uniosłam dłoń i wymierzyłam jej solidny policzek, a ona zamilkła, gapiąc się na mnie z nienawiścią. Cała obsługa złapała się za głowy i patrzyła, co się dalej stanie.
- Jeszcze raz? - zapytałam spokojnie.
- Nie dziękuje, raz wystarczy - odpowiedziała niemal szeptem, wracając na fotel i łapiąc głęboki oddech. - Dobra obniżymy trochę tę konstrucję i będzie pięknie.
(...) cała historia medycyny jest historią występowania przeciwko naturze. Kościół, a to obejmuje tak protestantów, jak i katolików, usiłował zapobiec stosowaniu środków znieczulających, naturalnym bowiem prawem kobiety jest cierpieć przy porodzie. Naturalnym prawem było umieranie od chorób. Naturalnym prawem było, że nie wolno otwierać ciała, by je zoperować i uzdrowić. Był nawet kiedyś pewien gość, imieniem Bruno, który został spalony na stosie, ponieważ nie wierzył w absolutne prawdy i prawa naturalne tego pokroju, Wszystko było niegdyś uznane za sprzeczne z prawem naturalnym. Teraz ten próg musi przejść kontrola urodzin.
Musi, wszystkie bowiem nasze kłopoty biorą się stąd, że na świecie jest obecnie za dużo ludzi.
Przychodzi pacjent i mówi: „Boję się Brukseli” ? Nie wprost, ale jak schodzi na temat: „Co słychać w pani/pana świecie ?” – to już jest gotów powiedzieć, że boi się imigrantów. Przyjaźnię się z Syryjczykiem, który od trzydziestu lat mieszka w Polsce. I on, przemiły, mądry człowiek, wykładowca na jednej z wyższych uczelni, mówił mi, że w pewnym mieście w Polsce w czasie spotkania z mieszkańcami odezwała starsza pani i powiedziała: „Przez takich jak pan musiałam zmienić zamek w drzwiach, bo wy mordujecie, gwałcicie, rabujecie!”. On ją zapytał: „Skąd pani to wie ?”, ona na to: „Ksiądz na kazaniu powiedział”. „A ilu mieszka w pani mieście Syryjczyków?” – zapytał ją, no i okazało się, że nie ma ani jednego. Z takimi lękami jednak rzadko ludzie trafiają do terapeuty. Raczej będą zwolennikami lub członkami partii, która najpierw wskazuje, że „jest się czego i kogo bać”, więc wzbudza lęk albo go wzmacnia, a potem mówi: „Przyłącz się do nas, my cię ochronimy”.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl