Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "jakuba chce", znaleziono 470

- No to wchodzę do Jakuba na podwórze a on coś sobie opieka na ognisku. Na rożnie znaczy się... Ja go pytam: "Jakub, gdzie upolowałeś taką żółtą wiewiórkę?", a on mi na to: "Powiedziało, że nazywa się Pikaczu
Chyba zakląłem. Nawet jestem tego pewien. Ale w sumie zachowuję kamienny spokój. Normalnie w takich okolicznościach denerwowałbym się; co tam "denerwował" - trafiłby mnie szlag. A tu nie. Nie mam wyjścia. Wiem, że nerwy nic nie pomogą, i staram się myśleć zimno. (Dlaczego na co dzień nie udaje mi się zachowywać takiego spokoju, czy ten "stoicyzm" to korepetycje od świętego Jakuba?).
- Egipt leży w Afryce. Są tam piramidy i mumie.
Paru co bardziej nerwowych gości bluznęło wiązankami, bo o tym, to już słyszeli w telewizji. Kumple Jakuba zaczęli ich lać po mordach. Wywiązała się ogólna bijatyka. Gdy wreszcie emocje opadły i można było słuchać dalej, okazało się że Jakub przywłaszczył sobie cztery butelki i zniknął w zamieszaniu. Wiąchy poleciały znowu, ale tym razem obyło się bez rękoczynów.
Polgarski poeta przewidział, że sen w amoku uśpi czujność narodu, i ze złotego rogu, czerep rubaszny ostanie się gawiedzi. Uśpionej, zlęknionej, nic niewiedzącej, że nad dom śmierć nadchodzi. I wyrywać każą dumnej ziemi synów Polgaru kęsy ciała, z rąk do rąk prowadząc. Na oślep. I taką hałastrę na śmierć powłóczą. Bo kurwa, złodziej i gnida zasiądzie na polgarskim tronie. I wsza wszelka z domu Jakuba niewierna przywleczona będzie, by napoić swoją nienawiść. I wbrew swemu Panu w Polgar wymierzy rękę skrwawioną ciałem. I Pan pobłogosławi Polgarowi, bo ujrzy nadzieję i siłę w nowym wybranym narodzie. Polgar pośród wszystkich ujrzy Pana słowo i zadrży ziemia, gdy ten powróci.
- Jakub, a z komuchów robią się wampiry?
- Jasne. Te najwredniejsze.
Jakub i Semen wtarabanili się do przedpokoju narąbani jak las tropikalny.
- Nie zabili nas? - zdumiał się Jakub. - Nawet nie spałowali?
- Co za upadek etosu policjanta! - Semen także był oburzony.
Jakub Szela w "podkarpackim trójkącie" Tarnów-Jasło-Gorlice, nie jest wyłącznie czarnym charakterem.
- Jam Bond, James Bond...
- Aha. A ja jestem Wędrowycz, Jakub Wędrowycz (...)
Jakub wszedł do gospody w Wojsławicach.
- Pryta truskawkowa ze spirytusem - zadysponował - wstrząśnięte, niemieszane.
Oddaj cyrograf alchemika. –Nie mam. Możecie mnie obszukać... -Ty mi tu nie pierdol –warknął Jakub.
-Na co liczycie?
-Na przepustkę do raju i nieśmiertelną sławę jak wszyscy terroryści biorący zakładników- odparł Jakub.
Jakob Steinhardt urodził się 23 maja 1887 r. w Żerkowie. Był najstarszym z czwórki dzieci małżeństwa Josefa (Josepha) i Therese z domu Posener. Rodzice Jakoba zajmowali się kupiectwem i mieszkali w domu na rogu ulicy Jarocińskiej i Kościelnej. Rodzina Jakoba, która nosiła nazwisko Schmuhl (Schmul) przeniosła się do Żerkowa z Gąsawy. W życiu przodków Jakoba pojawiały się też inne miejscowości, takie jak Szubin, Barcin, Janowiec oraz Gogółkowo.
Jakub z Semenem też postanowili pozwiedzać. Niestety, sklepu monopolowego najwyraźniej tu nie było. – Co za kraj popierdolony! – wybuchnął wreszcie egzorcysta.
No i sam widzisz - sarkał Jakub, dłubiąc wytrychem w kłódce - Czasem człowiek chce być uczciwy, a tu kłody pod nogi...
Jakub pociągnął bimbru z manierki, aby rozjaśnić sobie umysł. Milicjanci zaraz mu ją
odebrali.
- Co było w tym bidonie? - zaciekawił się sędzia.
- Bimber - wyjaśnił milicjant, wąchając z wyraźnym obrzydzeniem zawartość.
- Czy oskarżony może nam wyjaśnić pochodzenie tego przedmiotu?
Jakub mrugnął kilkakrotnie oczami.
- Nie wysoki sądzie.
- Na pewno nie?
- Wrogowie podrzucili, aby mnie skompromitować.
Jakub Szela pochodził ze wsi Smarżowa (dziś powiat dębicki). kilka kilometrów dalej leży wieś Głobikowa.
Jakub z Semenem tankowali importowaną śliwowicę z cesarskiej destylarni. Resztki lakowej pieczęci ze znakiem akcyzy posłużyły jako zagrycha.
- Uuuu... niedobrze - mruknął Jakub i na wszelki wypadek odbezpieczył spluwę leżącą pod materacem. - To jest kombi.
- To co?
- W kombi jeżdżą zombie.
Uwielbiam zapach świeżej bryzy pierwszego wypędu - powiedział Jakub w zadumie, wylewając pod płotem wiadro przepracowanego zacieru.
Birski stał właśnie zdumiony obok radiowozu i wgapiał się w niemym przerażeniu w stos ciał.
-Cco to jest? - zapytał
-Gdzie? - Jakub udał, że nic nie widzi.
Jakub legł obok i popatrzył w wygwieżdżone niebo.
- I pomyśleć, ile na tych obcych planetach nieznanych nam form życia, których jeszcze nie spożywaliśmy- westchnął.
- Na razie nic tu po nas - rzucił dowódca. - Wracajcie do domów i czekajcie na sygnał. Jakub, ty, zdaje się, umiesz pędzić bimber?
- No ba...
- Wyprodukuj ze sto litrów. Poczęstujemy Ruskich, jak będą za bardzo rozrabiali.
- Ma być taki, żeby od razu poszli do piachu, czy wystarczy, że po trzech dniach wykitują? - Jakub wolał się dopytać.
- Zrób taki i taki. Będziemy używali w zależności od okoliczności.
Uroków dzikiej natury nie doceniał jednak podkomisarz Jakub Flambert, który zajmował miejsce pasażera w policyjnej terenówce sprawnie przemierzającej piaszczyste wydmy.
- Dziwnie jakoś - powiedział Semen. - To ufoki porywały naszych, ale żeby nasi porwali zielonego, to jeszcze nie słyszałem.
- Zawsze musi być ten pierwszy raz - rzucił Jakub filozoficznie.
Turyści rozleźli się po miasteczku. Jakub z Semenem też postanowili pozwiedzać. Niestety, sklepu monopolowego najwyraźniej tu nie było.
- Co za kraj popierdolony! - wybuchnął wreszcie egzorcysta.
Potraktowane z kopa drzwi otworzyły się w kierunku nieprzewidzianym normami ISO dla lokali gastronomicznych. Jakub i Semen odważnie i z przytupem wmaszerowali do wnętrza.
"Lecz dzisiaj to minęło, odeszło, Bóg wie gdzie, i w pustej kuchni cisza, nikogo nie ma, nie... I nie chce mi się teraz nic robić, nawet żyć, czy stanie się coś więcej, że zechce mi się być?"
[Tekst Jakub Kordel]
Przygotowując się do naszej wyprawy, przeczytałem gdzieś, że święty Jakub lubi płatać psoty pielgrzymom zmierzającym do jego grobu w Santiago de Compostela.
Szałasy pasterzy stały na górskiej połoninie opodal zamku. Obaj przyjaciele dotarli tam w porze obiadu.
– Zastaliśmy Sieńkę? – Jakub zajrzał do najbliższej koliby. – O, przepraszam – mruknął, widząc że przyłapał pastuszka z kozą in flagranti.
– Sieńko na obiedzie – odparł młodzieniec i zabrał się znowu do dzieła.
Jakub splunął finezyjnie.
– Wesoło tu mają – pokręcił głową. – Jak w amerykańskim filmidle.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl