Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lecz dudek", znaleziono 26

Przyznaję występowi Jerzego Dudka z 25 maja 2005 roku pięć gwiazdek.
Słowa potrafią wystrychnąć człowieka na dudka. Po co w ogóle ludzie muszą tyle gadać? Co właściwie można osiągnąć słowami?
Im prędzej sprawa się wyjaśni, tym lepiej. Sezon w pełni, nie mogę sobie pozwolić, żeby te cholerne cepry hurtem mi powyjeżdżały do tej jeszcze bardziej cholernej Bukowiny. Na cholerna do kwadratu Kotelnicę, panie! W Pieninach niech trzymają dupska! Nam się dudki po prostu należą!
Miasto - największa budka lęgowa.
pachnie lodami
tutaj
stała budka.
Proszę mi powiedzieć prawdę. Jak ten człowiek z budki obok jest w stanie załadować całą naczepę towarem, który by się w tej budce nie pomieścił?
- Po prostu. Tnie ceny.
W tej budce może się kryć cała armia szalonych morderczyń ninja.
Teraz Franz zrozumiał, że samotność kata smakowała jak popiół z wypalającego się ogniska. Franz Weimert stał się katem, w którym dopalały się resztki sumienia.
Bóg jest miłością i wszystko, co zostanie uczynione z miłości, jest zawsze ponad złem.
Cierpienie w samotności jest drogą ku rozpaczy i pustce.
Najgorszym rodzajem piekła jest ślepe przekonanie, że można stworzyć raj na ziemi.
Tak. Jedni rodzą się w rynsztoku, a inni w rycerskim domu, jeszcze inni pod baldachimem z atłasu. Pamiętaj jednak, że to nie miejsce urodzenia czyni ludzi szlachetnymi, ale ich uczynki.
Rasizm czyni ludzi ślepymi.
Bo z nadzieją, choćby i głupią, łatwiej jest przecież żyć.
Przecież w obliczu własnej śmierci człowiek może zrobić tylko jedno: spróbować ją oswoić.
Żeby nienawidzić, należy najpierw odczłowieczyć, sprawić, że znienawidzony człowiek przestanie być człowiekiem, a stanie się robakiem tyleż groźnym, co niepotrzebnym. Wówczas nie będą działały żadne hamulce ani zasady moralne.
Do śmierci można się przyzwyczaić, ale wyłącznie cudzej, nigdy własnej.
Tej wiosny pod Pałacem Kultury i Nauki wyszukałem siedem gniazd modraszek. Tylko jedno ukryte było w budce lęgowej. Wszystkie pozostałe w dziuplach, przy czym jedna z nich była dziuplą pancerną: znajdowała się w słupie.
Jeśli ma się talent, po prostu się zostaje bardem i już. A Strasznie Ciut Wojtek Wielkagęba znał wszystkie pieśni i potrafił grać na mysich dudach, że aż deszcz zaczynał padać.
Tuż pod budką, na dwóch ławkach, trwa impreza. Butelki,, ciastka, muzyka. Kilka osób rozpartych jak w barze sączy piwo. Mimo że modraszki karmią tuż nad ich głowami, piwosze niczego nie dostrzegają. Ptaki miejskie nie są tak płochliwe jak leśne.
Ku swemu rozczarowaniu niezatrzymywany wyszedł na zalaną słońcem ulicę. Spacerowały nią tłumy turystów. Z rzędu budek pełnych rozmaitych przekąsek, automatów do gier i sprzętów plażowych ryczały wakacyjne piosenki. Mieszały się w przerażającą kakofonię dźwięków.
Dopiero wycie policyjnych syren sprawiło, że zdecydował się na ucieczkę . Ktoś chciał go zlikwidować. Jaki mógł być tego powód? Nie znalazł żadnego logicznego wytłumaczenia. Wyglądało na to, że mężczyzna prowadził jakąś grę, że jest w zmowie z zabójcą. Wystawił go na cel i z premedytacją przedłużał spotkanie. Tak bardzo chciał dotknąć jej aksamitnej skóry, całować jej ponętne ciało. Wyzwalała w nim emocje, które kiedyś głęboko schował i zamknął na klucz obawiając się, że ktoś może je wykorzystać przeciwko niemu. Teraz nic go już nie powstrzyma, wkrótce rozpocznie akcję. Musi dowiedzieć się, co zmierza ekscentryczny zleceniodawca. Nie czuł się winny. Nie pragnął odwetu. To tylko zagwarantowanie sobie bezpieczeństwa. Najpierw zbierze informacje, a później, sam sobie wyda odpowiednie zlecenie i zlikwiduje tego, który mu zagraża.
– No cóż, nie jestem przystojny jak Borys Szyc, ani gustownie nieogolony jak ten aktor, który gra komisarza… no, jak on się nazywa? Komisarza Zasadę? Zarębę?
– Ani drętwy jak porucznik Borewicz. – Kobieta roześmiała się, odrzucając lekko głowę do tyłu. – I niech pan nie przesadza, nie jest pan stary.
– Jasne. Ale nie ma obawy, jeszcze parę lat i będę wyglądać jak Budka Suflera. Cała.
Za bramą stała kobieta w budce i prostej sukni, zupełnie takiej, jaką na co dzień nosiła mama, i patrzyła z uśmiechem na bosego malca w białej koszulinie. Pomachała mu, a potem położyła palec na ustach.
- Lepiej wracaj do łóżka, szkrabie - usłyszał jej szept. - Noc nie jest dla żywych.
A gdy Davyn mrugnął, już jej nie było.
W innych okolicznościach mógłby nawet docenić to, że miejski park doczekał się rewitalizacji oraz toalety, która przyjmowała płatność kartą. W czasach jego młodości nikt nie myślał o takich rzeczach, a za wychodek robiły budki telefoniczne. Dziś nie pozostał po nich nawet ślad, choć zdawało mu się, że kiedy szukał miejsca do parkowania, mignęła mu jedna, którą przerobiono na jakąś miejską bibliotekę.
Członek władz PiS: – Jarosław się bał, że Szydło z Dudą zabiorą mu partię.
Kamil Dziubka: – On w to naprawdę wierzył?
Członek władz PiS: – Z Jarosławem i PiS-em jest jak z rodzicem małego dziecka. On jest cały przepełniony strachem o partię, o to, że ktoś go jej pozbawi. Ten strach bywa nieracjonalny i objawia się czasem w zupełnie nieoczekiwanych momentach. Sam pan wie, że czasem nawet jak człowiek zostawi dziecko z dziadkami, to i tak się martwi. A proszę mi wierzyć, u Jarosława ten strach się pogłębia z wiekiem, a nie odwrotnie.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl